Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 27 sierpnia 2016

514.W Nowej Zelandii i Ameryce Południowej...

...prawie byłem. To jest poczułem się jakbym był, dzięki zetknięciu się z okazami ichniej fauny - kiwi i leniwcami. Na poprawkach, znaczy, siedziałem. Masakra. 3/4 oblało i to w stylu klęski totalnej. Dyrekcja nie wytrzymała i wygarnęła, że się w ogóle nie uczyli i nie przygotowali, bo nie mają najbledszego pojęcia o najgłośniejszych, najważniejszych zdarzeniach z naszej historii. Zmilczała, rzecz jasna, o drugim powodzie porażki - braku pomyślunku i niezdolności do jakiejkolwiek improwizacji, oraz skorzystania z tzw. naprowadzania komisji. Cóż, od biedy można jeszcze uczniowi wytknąć lenistwo, ale nie do pomyślenia jest wskazać głośno, że jest po prostu tępy. Tu działa jakaś swoista poprawność edupolityczna, która nie pozwala postawić takiej diagnozy. 

Z jednej strony system oświaty nie przyjmuje do wiadomości czegoś takiego jak uczeń tak mało inteligentny, że praktycznie niewyuczalny, o ile nie ma orzeczenia o niepełnosprawności intelektualnej. Podstawę programową mają opanować wszyscy uczniowie (bez orzeczeń). Pewna psycholog kiedyś mi rzekła "Wiesz... czasem widzisz że dziecko na pograniczu normy, ale pisze się: że dziecko w normie". "Pogranicze" - pytanie tylko po której stronie tej granicy... Cóż, podstawę programową stworzyła władza i eksperci, więc musi być super, bo władza ma rację, gdyż jest władzą. W praktyce, ostatnia podstawa jest wyraźnie napisana pod młodzież z najlepszych szkół; to co przychodzi do średniaków i gorszych - nie jest w stanie tego opanować. To jednak do Olimpu w Alei Szucha nie może z zasady dotrzeć.

Z drugiej strony my, nauczyciele, mamy pewne zahamowania powstrzymujące nas przed powiedzeniem rodzicom, że ich dziecko jest tak mało zdolne, że nie jest w stanie się tego nauczyć. Po części z syndromu Siłaczki - porażka nie mieści się w etosie nauczyciela. Po części z braku asertywności. Po części z pewnej obawy, jak ów zarzut tępoty uzasadnić i obronić w razie konfliktu, bo kuratorium nas nauczyło czego się po nich możemy wówczas spodziewać. Wreszcie last but not least z życzliwości i sympatii dla młodego człowieka, bo nawet w wypalonych do cna belfrach gdzieś tam się jej resztka tli.

5 komentarzy:

  1. Ja miałem jedno dziecko na poprawce i co dziwne - nauczył się! To zamknęło usta dyrekcji, która uważa, że poprawki niszczą autorytet nauczyciela, bo potem na poprawce to nauczyciel odpowiada a nie uczeń... Choć biedna kobieta nie wie, że ja bym za ucznia nie odpowiadał, a po prostu go oblał, no ale jeszcze mi się nie zdarzyło by uczeń całkowicie zielony przyszedł na poprawę, zawsze widać, że przynajmniej próbował pouczyć się. Zatem mój autorytet nienaruszony :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo (tzn. w ogóle nie) rozumiem, jak to "na poprawce to nauczyciel odpowiada"?

      Usuń
  2. W większości miejsc cywilizowanego świata potrzebni są i będą ludzie do sprzątania podłóg, mycia talerzy w restauracjach czy segregowania odpadków. I nie można nikogo do niczego zmuszać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potomkowie husarii do sprzątania podłóg? Ty chyba oszalałeś.

      Usuń
    2. Oczywiście. Gówniarz w bluzie z napisem - widziałem takowe wczoraj pod Galerią Bemowo w specjalnym kiosku - "Mamo, idę walczyć", może równie dobrze iść walczyć z kurzem i roztoczami. Szarfę mu za to. I mopa.

      Usuń