Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 16 stycznia 2015

387.Farciarz

Tydzień (a właściwie półtora) koszmarny w pracy dobiegł końca; chyba jeden z najbardziej stresujących tygodni w mojej karierze zawodowej. Choć i tak być może, że to specyfika mojej psychiki - "było - minęło, płyniemy dalej!" i poprzednich podobnych stresów już nie pamiętam, wyparłszy je skutecznie. Od świąt do dzisiaj - miesiąc jak strzelił - żyłem w stresie i napięciu. Dziś to już zełżało. Wprawdzie nie wiadomo co rewizorzy z ministerstwa żeglugi wysmażą o naszej tratwie w swym raporcie, ale mnie to już właściwie niespecjalnie obchodzi. Co do mnie należało, zrobiłem najlepiej jak umiałem, a co dalej, to już na to żadnego wpływu nie mam. Dziś miałem naiwną nadzieję wyjść trochę wcześniej niż we wszystkie noworoczne dni, ale jak się zabrałem za wypełnianie dokumentacji, to bite 5 godzin po lekcjach mi na tym zeszło i zmrokiem ulica mnie powitała. Wszystkich papierów zresztą i tak nie ogarnąłem. Wymowne, zważywszy, że mam u nas opinię belfra z wyjątkowo sumiennie prowadzoną wszelką papierologią.

Czuję się jak wymłócony. Umysł wie że jestem wyżęty i padnięty, lecz ciało jeszcze nie przyjmuje do wiadomości odtrąbienia alertu i wciąż utrzymuje wszystko w mobilizacyjnym spięciu. Mam nadzieję, że kiedy puści, to się nie rozsypię - wolałbym te kilka dni urlopu spędzić jakoś bardziej ruchliwie niż chorując. Zresztą w poniedziałek chyba będę musiał przespacerować sie z powrotem do roboty na rozmowę z dyrekcją, bo trzeba wyjaśnić pewne kwestie, a wolę nie załatwiać tego drogą mailową ani telefoniczną - mógłbym się... powiedzmy, że eee... zdziwić, ujrzawszy co zrobiło z informacją moje drogie kierownictwo, pozostawione z nią sam na sam. W takich przypadkach kreatywność decyzyjną ma godną podziwu, o zwalaniu  świadków z nóg nie wspominając.

W kuchni na stole leży jabłko. Zasługuje na tytuł "Farciarza Roku". Pięć razy, dzień po dniu, było brane do pracy w charakterze drugiego śniadania (oraz obiadu i podwieczorku) i za każdym razem wracało nietknięte - nie ze stresu, lecz z braku czasu nie miałem kiedy go zjeść. Myślę, że teraz powinienem pozwolić mu na spokojne doczekanie końca w skurczeniu i odejście w całunie pleśni. Bohaterów fortuny się nie zjada. 

4 komentarze:

  1. Ferie ino ino, więc trochę wreszcie odpoczniesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Trochę" tak, bo już sobie obmyślam nad czym by tu popracować, na co w okresie pracy czasu i siły brakło, a teraz można by to wykonać. Jakieś prezentacje, jakieś materiały do lekcji mi się w głowie rysują. Dwa tygodnie to zbyt krótki czas, żeby robota mi z głowy wyszła, więc i wypoczynek będzie raczej tylko nominalny. Szczęśliwi ludzie, którzy potrafią wychodząc "zatrzasnąć szufladę" za sobą i na urlopie wyrzucić pracę z głowy.

      Usuń
  2. Odpoczynku życzę. A jabłko wpieprzam codziennie w pracy, nawet jeśli by się paliło, waliło a nawet gdy włączono by Eleni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję. :-) Pogratulować nawyku żywieniowego! Mnie się często nie udaje - dydaktyka, wychowawstwo, dyżury i obowiązki dodatkowe potrafią mi całkowicie wypełnić każdą wolną chwilę dnia. :-(

      Usuń