Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 22 grudnia 2012

99.Pralinki

Rodzinka już w prezenty obkupiona, z wyjątkiem ojca, któremu postanowiłem dać słodycze. Niestety kupno jakiegoś bardziej konkretnego prezentu dla niego zawsze było koszmarem. Żadnego hobby, żadnych zainteresowań, nic mu nie potrzeba, niczego mu nie kupować, ale od zawsze wiadomo że takie okazje traktuje jak plebiscyt nt. Czy mnie kochają? Nieodmiennie odstawia też to samo minoderyjne przedstawienie pod tytułem jaki to jest zaskoczony, jak to zupełnie nic a nic się nie spodziewał, że i on też dostanie prezent jakikolwiek, że Mikołaj nie powinien wydawać na niego pieniędzy, że NIE TRZEBA BYŁO mu nic kupować... Żałuję, że resztki kindersztuby powstrzymują mnie od palnięcia na to, że "Chyba faktycznie kurwa nie trzeba było!".
Otrzymane prezenty skrzętnie pakuje z powrotem w opakowania firmowe i chowa do szafy. Pomysł, żeby z nich korzystać od razu jawi mu się jako niewyobrażalny nonsens, jakby ktoś zaproponował żeby rowerem latać. Prezenty trzeba schować i cieszyć się myślą że są. Używać lub zjeść? Toż to przecież zmarnować ledwie co pomnożone dobro! Głupi tylko by tak robił. A tatuś przecie swój rozum ma. Więc trzyma na cudowne rozmnożenie... Kiedy to ciuch czy artefakt jakiś to pół biedy - niech leży, gorzej że tak samo traktuje słodycze. Nie muszę chyba dodawać, że takimi drobiazgami jak upływ terminu ważności zupełnie się nie przejmuje. Machnąłem w końcu na to ręką, bo nie zmienię tego. Zje kiedy będzie chciał.

Od równie dawna wiem, że komentuje prezenty jakie on i inni dostają, więc jasnym jest, że i prezent ode mnie też się doczeka recenzji. Ale oficjalnie to oczywiście broń Boże! Podła potwarz i oszczerstwo tak o nim mówić, bo przecież on NIGDY nie komentuje i cieszy się z każdego, a w ogóle to najlepiej mu nic nie kupować, bo on niczego nie potrzebuje. Jasne, a ja jestem reinkarnacją Herodota.

W wyżej wymienionej kwestii na podpowiedzi matki liczyć niestety nie można, bo jej absurdalne rady co też kupić tatusiowi zniechęcają do zadawania takich pytań.

"Przechodząc do adremu" kompletuję właśnie paczkę z łakociami kupnymi i własnej roboty. Mam gotowe czekoladki w dwóch smakach i postanowiłem dorobić jeszcze trzecie, wybierając nań czekoladki wg przepisu Asi z Kwestii Smaku pralinki . O rany, ale super wyszły! Polecam. W sklepie takich pyszności nie dostaniecie.

3 komentarze:

  1. no i mnie namówiłeś... spróbuję! :) będzie dobrze się komponowało z sernikiem z mlekiem w proszku :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym, że czekoladę rozpuszczałem w kąpieli wodnej, bo tak bezpośrednio na ogniu jak w przepisie, to nie mam zupełnie przekonania.

      Usuń
  2. Żałuję, że resztki kindersztuby powstrzymują mnie od palnięcia na to, że "Chyba faktycznie kurwa nie trzeba było!".

    padłem ze śmiechu przy tym zdaniu:D:D:D
    choć przyznam że czasami mam podobnie

    OdpowiedzUsuń