Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 5 lutego 2019

923.Tornado. Dzień drugi

Padam z nóg. Pył wszędzie. Chyba koniec wyburzeń i skuwań. Napyli się jeszcze przy szlifowaniu wyprawy ścian i sufitu. Mściwy Murarz, jak się okazuje, nie działał sam, lecz miał wspólnika - Mściwego Szlichciarza, który zrobił wylewkę taką, jakby miała wytrzymać codzienne ćwiczenia batalionu pancernego i ostrzał ciężkiej artylerii. Pan majster z pomagierami uwijali się żwawo, lecz z rosnącą desperacją w oczach - takiej mordęgi się nie spodziewali. Wylewkę skuwali kawałkami wielkości tak do pudełka zapałek.

poniedziałek, 4 lutego 2019

922.Tornado. Dzień pierwszy

Remont rozpoczęty. Jak zwykle kalkulacje dotyczące zabezpieczenia przed pyłem okazały się być niedostateczne i skurwysyn powciskał się gdzie się dało. Ważny wniosek na przyszłość - wybierać folię do opakowywania mebli grubą (droższą), a nie cienką (tańszą) - mniej faluje. Opakowywać szczelnie i ciasno, a nie jako luźno spływającą zasłonę. Pamiętać o tym, że fizyka fizyką, a magia gremlinów działa i nie być zdziwionym, że folia na drzwiach wydyma się wskazując na nieustający napływ powietrza do pokoju z zamkniętymi oknami i brakiem kratek wentylacyjnych.

Niewygłoszone, ale podejrzewane plany pana majstra uwinięcia się ze skuwaniem i wyburzeniami w jeden dzień poległy z kretesem, kiedy spotkał się z Zemstą Murarza - niewielką (1/5 powierzchni  ściany) ścianką z cegły dziurawki grubą raptem na półtorej główki, domurowaną jako pogrubienie betonowej ściany. To cholerstwo pełniące funkcję w istocie rzeczy maskownicy gałązek instalacji wodnej (poziome rurki łączące armaturę z pionem) zostało wymurowane tak, jakby miało wytrzymać trzecią wojnę światową i cios bezpośredni natowską rakietą. Wyburzenie tego zajęło tyle czasu, że jutro wyburzania ciąg dalszy. I syfienia pyłem takoż.

sobota, 2 lutego 2019

921.The 100

To zdziwienie ludzi, że nie mogę sobie wziąć urlopu na żądanie, ani paru dni zwykłego urlopu w lutym (po feriach, bo pan majster nie wyrobi się)... Będę wobec tego zażywał frajdy łączenia pracy z remontem.

Kończę serial "The 100". Wciągnął mnie. Scenarzyści się natrudzili, żeby spiętrzyć dylematy moralne w obszarze "władza & wojna" w taki sposób, żeby możliwie utrudnić łatwą segregację bohaterów na złych (których uczynki są złe) i dobrych (którzy złych uczynków nie popełnili). Do tego pomieszali jeszcze w kwestiach lojalności. Momentami budziło to u mnie skojarzenia z gmatwaniem fabuł w tasiemcowych operach mydlanych; jakby deczko na siłę te zwroty akcji krojone. Jest trochę ładnych względnie przystojnych chłopców do pooglądania. Jest i tęczowy wątek, nie nachalnie wpleciony. Rzucają się w oczy silnie zarysowane postacie kobiece (np. ewolucja Octavii 😁). Irytuje mnie Clarke.

Szkoda, że na ciąg dalszy to sobie poczekam jeszcze długo - pierwszy odcinek szóstego sezonu będzie miał premierę za trzy miesiące, więc na Netfliksie ten sezon pojawi się dopiero w przyszłym roku.

Serial mnie wciągnął, ale generalna refleksja jest jakaś taka mało krzepiąca - jakby ludzkość zniknęła, to mam poważne wątpliwości, czy byłoby czego tak naprawdę żałować.