Ciężka druga połówka tygodnia. Pierwsze zebranie z moimi rodzicami, na domiar złego w pędzie, bo miałem tyle (dość stresujących) spraw do załatwienia, że nawet nie miałem czasu zatrzymać się by przypomnieć sobie jak się nazywam.
Na radzie kolejny popis niezborności, ględzenia o niczym i obezwładniająco naiwnej wiary, że 60 ludzi żyjących z występowania przed audytorium nie zauważy, iż prowadzący są nieprzygotowani. Jednak nasza tratwa jest klasą sama dla siebie.
Trochę mi się mina wydłużyła, kiedy zobaczyłem ilu rodziców przyszło na pierwsze zebranie w nowej szkole swoich dzieci - zaledwie 3/4! Resztę musiałem obdzwonić i poumawiać na przyszły tydzień, co oznacza, że specjalnie dla nich muszę przyjeżdżać wcześniej i zostawać po lekcjach. Ci rodzice którzy byli, sprawili pierwsze wrażenie raczej pozytywne; powiedziałbym że niektórzy wydają się być bardziej reaktywni i sympatyczni od swoich dzieci.
Moje dzieci - różne. Takie, przy których zapala się lampka ostrzegawcza "Uważaj!" też niestety mam. Choć i tak mam wrażenie, że trafiłem duuużo lepiej od kolegi. Ujrzałem go jak siedzi z poszarzałą twarzą, w formie zmaltretowanego zewłoka rzuconego na krzesło. Nieco automatycznie zagadnąłem go:
- I jak twoje dzieci?
Spojrzał na mnie umęczonym wzrokiem i wyszeptał:
- Zwierzęta, normalnie zwierzęta!
Wyglądało na to, że miał na myśli inne zwierzątka niż misie.
Jesteś dobrym tatą, więc jestem pewny, że prędzej, czy później "Twoje dzieci" się o tym przekonają i będą już grzeczne. :) Na pewno będą rozrabiały nieco rzadziej, niż przedtem. :P Ale dzieci, jak to dzieci! Nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć, co szalonego przyjdzie im w danej chwili do głowy. Wiem to z własnego doświadczenia, ponieważ wciąż wchodzę w skład ich szeregów. :D
OdpowiedzUsuńA teraz już bardziej na poważnie; jestem świadomy tego, iż uczniowie niekiedy bywają uosabiani z malutkimi potworkami, a Ty zapewne jesteś już tym wszystkim bardzo zmęczony. Daj sobie i im trochę czasu. Daj im szansę, a oni dadzą ją Tobie. Nie pozwól zniechęcić się już na samym początku. "Twoje dzieciaczki" zaskoczą Cię nie raz. Z pewnością nie będą to tylko nieprzyjemne niespodzianki.
Przechodząc do meritum, dasz sobie radę! Nie łam się i mknij do przodu, a będzie dobrze. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i życzę Ci wszystkiego dobrego, tatulku! :P
Użyłeś okreslenia "tatulek" może bezwiednie, lecz nie bezpodstawnie, gdyż Twa intuicja trafnie podsunęła Ci perspektywę, w której "Moje dzieci przekonają się że jestem dobrym tatą" i zrobią to co dzieci robią z dobrymi tatami - wlezą im na głowę. :-/
UsuńAaa! Masz mnie! Złapałeś mnie za ucho. ;<
UsuńNiech Ci nawet choć na najkrótszą chwilę nie przemknie przez głowę myśl, że posłużyłem się takowym określeniem jako sentencją nasiąkniętą pejoratywnym wydźwiękiem. Nic z tych rzeczy! Ja po prostu się o Ciebie martwię, Panie Aberfeldy.
Ty byś nie miał sobie dać rady? Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć. Proszę Pana, poradzi Pan sobie! :)
Kiedy zapytałem znajomą jak przeżyła wejście w rok szkolny (z perspektywy rodzica) to nazwała mnie dupkiem. Nikt nie ma lekko.
OdpowiedzUsuńNie ulega dla mnie (i nie tylko dla mnie, sądząc po obserwacjach naszych pedagożek) wątpliwości, że denerwują się rodzice, denerwują się wychowawcy, a dzieci (prawie wszystkie) - luz weteranów i starych wyjadaczy.
Usuń