Wrzesień się kończy, ani się człowiek obejrzał. Na tratwę Meduzy zajrzało parę ex-moich diabląt weneckich. O dziwo znaleźli chwilę, żeby i do mnie zagadać. Poczułem się troszkę dziwnie, kiedy patrząc na nich - absolwentów, przypomniałem sobie kiedy zobaczyłem ich po raz pierwszy - jedno miotało się między stolikami komisji rekrutacyjnej próbując przypomnieć sobie do której klasy składało papiery, do drugiego dzwoniłem z informacją o wolnym miejscu i wkrótce pojawiło się idąc pustym korytarzem, a ja, nie wiedzieć skąd, od razu zorientowałem się, że to do mojej klasy, trzecie wciąż widzę przez otwarte drzwi sekretariatu jak stoi i mozolnie gryzmoli podanie o przyjęcie do szkoły. Wszystko to jakby było wczoraj, wciąż ostre, świeże wspomnienie. A to już ponad trzy lata! I tak - niepostrzeżenie - życie przemija.
Zmora zawodowa - sprawdzanie prac, zagościła już na dobre. Myśli zaabsorbowane pracą.
Letni ból niespełnionych nadziei ustąpił jesiennej goryczy rezygnacji. To jeszcze nie jest pogodzenie z losem, lecz tylko świadomość tego losu. Pogodzenie wciąż przede mną.
Letni ból niespełnionych nadziei ustąpił jesiennej goryczy rezygnacji. To jeszcze nie jest pogodzenie z losem, lecz tylko świadomość tego losu. Pogodzenie wciąż przede mną.
Jedna tylko rzecz mnie rozbawiła nieco - zabawa w określanie wieku umysłowego na stronie www.arealme.com/mental/pl Otóż okazało się, że moj wiek umysłowy to... 22 lata! 
