Parno, znać ostrzeżenia o burzy mogą być trafne.
Zignoruj stanowcze rady, by sprawdzać prowadzenie dokumentacji co tydzień.
Nie sprawdzaj jej w ogóle (lub w najlepszym razie - prawie w ogóle) od września do maja.
Wygeneruj sobie raport na miesiąc przed końcem zajęć i przeraź się.
Zagrzmij i nakaż natychmiastowe uzupełnienie braków. Zagroź konsekwencjami służbowymi.
Zapowiedz rychłą ponowną kontrolę w dniu X.
Zrób kontrolę w dniu X-1 i zażądaj uzupełnienia i wyjaśnień.
Oznajmij, że nie masz pojęcia skąd tyle braków ludzie narobili, że przecież sprawdzałeś dziennik rzetelnie od początku roku i żeby nie robić z ciebie złego policjanta. A w ogóle to za kontrolę dziennika odpowiada wice.
Tymczasem w dokumentacji chaos, bo system elektroniczny ma określone (nieznane) wymagania, założenia i reguły i wedle nich generuje raporty o brakach. A u nas Rzeczpospolita szlachecka pełną gębą: nieliczni rzetelni mieszczanie, skrupulatnie pochyleni nad księgami, masa szlachty działająca po uważaniu - trochę po nowemu, a trochę jak ociec i dziad pokazali i robili, oraz rozswawolone warchoły co to jadą kędy ochota niesie - raz po drodze, raz po zasiewach. A nad tym wszystkim na tronie król jegomość, dbały przede wszystkim o prezencję i popularność na innych dworach i wśród chłopstwa.
A system tego nie wybacza: Kowalski nie zrobi, Malinowski wpisze nie tam gdzie trzeba, a Wiśniewskiemu za obu braki wyskakują. I siedź tu człowieku i główkuj, skąd, jak, kiedy i co z tym fantem zrobić.
Samotny w mej małej celi,
samotny jak ona sama,
samotny idę do świata,
samotny stamtąd powrócę.
samotny jak ona sama,
samotny idę do świata,
samotny stamtąd powrócę.
wtorek, 30 maja 2017
niedziela, 28 maja 2017
620.Czwarta rewolucja przemysłowa
W "Newsweeku" artykuł o znikaniu pracy i złudzeniu liczenia na gwarantowany dochód podstawowy, jako zabezpieczenie społeczeństwa przed skutkami czwartej rewolucji przemysłowej.
Nie brzmi to optymistycznie, ani krzepiąco. Kto wie, czy nie bliższe rzeczywistości będą upiorne utopie rysujące społeczeństwo przyszłości jako bierny tłum sterowany, karmiony i od czasu do czasu redukowany przez elitarną garstkę rządzących. W gruncie rzeczy, z historycznego punktu widzenia, model w którym niewielka liczebnie elita rządzi masami, jest modelem typowym. Łatwo zapominamy, że koncepcja masowego udziału w podejmowaniu decyzji zwana demokracją (ale XX-wieczną!) jest tak naprawdę nader krótkotrwałym zjawiskiem w skali istnienia społeczeństw. Być może będzie wspominana jako krótkotrwały, nieudany epizod. Mam nadzieję, że nie dożyję tej przyszłości.
Nie brzmi to optymistycznie, ani krzepiąco. Kto wie, czy nie bliższe rzeczywistości będą upiorne utopie rysujące społeczeństwo przyszłości jako bierny tłum sterowany, karmiony i od czasu do czasu redukowany przez elitarną garstkę rządzących. W gruncie rzeczy, z historycznego punktu widzenia, model w którym niewielka liczebnie elita rządzi masami, jest modelem typowym. Łatwo zapominamy, że koncepcja masowego udziału w podejmowaniu decyzji zwana demokracją (ale XX-wieczną!) jest tak naprawdę nader krótkotrwałym zjawiskiem w skali istnienia społeczeństw. Być może będzie wspominana jako krótkotrwały, nieudany epizod. Mam nadzieję, że nie dożyję tej przyszłości.
czwartek, 25 maja 2017
619.Opluty
I już koniec tygodnia na bliskim horyzoncie, choć wydaje się, że tydzień dopiero co się zaczął. Pogoda zdradliwa - słoneczko fest grzeje, a równocześnie chłodny wiatr przenika pod spocone ubranie.
Dawno nie byłem tak zniesmaczony po posiedzeniu rady pedagogicznej. Niby żadnej afery czy awantury nie było, ale chyba "opluł mnie całokształt" tego przykrego zdarzenia. Tematykę można określić: "Emocje Pana Dyrektora", bo treści i konkretu w tym doszukać się ciężko. Momentami miałem déjà vu z lat młodości - jakby wróciła propaganda sukcesu.
Jeśli miałbym określić jak się czuję tak w sumie, to chyba najbliższe będzie określenie - obrażony. Obrażony traktowaniem jak idiotę, którego poucza się o oczywistościach i nonsensach, i frajera któremu można wcisnąć byle humbug. Szkoła, jak ją pojmuję, powinna skupiać się na nauce i wychowywaniu, a nie celebrowaniu imprez licho maskowanych opowiastkami o "uczeniu przez działanie". Niespełna miesiąc do końca zajęć, a myśmy się nawet nie zająknęli o tym jakie nam się rysują wyniki klasyfikacji. No, ale czego się spodziewać, skoro dyrektor już dawno kategorycznie uciął poruszanie tematu naszego coraz niższego lotu (mierzonego wynikami matur) "O tym nie będziemy dyskutować!" O tym - nie, za to o imprezach - zawsze i z miłością!
- Mam już coraz bardziej tego dosyć. Tylko, że nie mam dokąd pójść. Wie pani ile jest ofert na całą Warszawę? Dwie. Z tego jedna na zastępstwo.
- Panie Aberku, ale pan nie może odejść! Ja wciąż wierzę, że jednak w końcu odbijemy się od tego dna.
- Z pewnością, tylko nie za mojego życia. Pani Haniu, ja już dwudziesty rok czekam na to odbicie. I jest dalej niż było kiedykolwiek.
Mam gulę w gardle. Absmaku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)