Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 6 października 2012

56.Krew z krwi, kość z kości

Rysująca się niewielka poprawa dennego nastroju nieco się podłamała. Rodzinna imprezka wystarczyła. Moja przyjaciółka zauważyła kiedyś, że jest dla niej tajemnicą jakim cudem stałem się taki jakim jestem w tej rodzinie. Dzisiaj miałem przebłyski zrozumienia, czemu tak uważa.

Wkurzył mnie mój siostrzeniec. Arogancki bałwan. Coraz bardziej przypomina swojego ojca. Ta sama arogancka pewność siebie przemieszana z zadufaniem. I jeszcze to podejście do picia i jedzenia. Czy może raczej - podbiegnięcie. No, ale to ma i po rodzicach i po dziadku.

To towarzystwo podniecone nadejściem pory jakiegoś mydlanego serialu, te komentarze na temat postaci i aktorów... Pomyślałem - co ja tu jeszcze robię? Posiedziałem chwilę i wyszedłem.

Tylko mnie z tego wszystkiego głowa rozbolała.

piątek, 5 października 2012

55.Oczekiwanie

Wczorajsze nadzieje, że przeziębienie mija, nieznacznie przywiędły. Tu znów troszkę zabolało, tam znowu się zapchało, ówdzie pociekło. Irytujące. Nie lubię chorować. Niepełnosprawność mnie deprymuje. Dobrze chociaż, że wziąłem te parę dni zwolnienia - obawiam się, że łażenie w taką pogodę nie podziałałoby zbyt dobrze na moje wredne zatoki.

Siedzenie w domu ma ten plus dodatni, że może uda mi się spotkać Pana Kuriera. Liczę na ten cień szansy, że zastuka i odda paczkę, a jeszcze lepiej jak zadzwoni i zaanonsuje swe rychłe przybycie. Bo jakoś nie bardzo mi się uśmiecha w obecnej formie zdrowotnej zasuwać Bóg wie gdzie do jakiegoś Parcel Shopu, czy jak to się tam nazywa, w celu osobistego odbioru. Niezbyt też dogodne jest siedzieć dziś cały dzień w domu, bo choroba chorobą, ale przecież jakieś zakupy trzeba zrobić.

Jeśli mam wybierać: firma kurierska czy poczta, to w ciemno wybieram pocztę. Jest o wiele wygodniejsza. Wiem gdzie są placówki, przy niektórych usługach mogę wybrać do której mają mi przysłać. Paczka leży i czeka, mogę sobie wygodnie zaplanować odbiór. Listonosz (a właściwie paczkonosz) bywa po południu, kiedy wracam z pracy, jeden z nich obłaskawiony napiwkami dzwoni i ustala kiedy przywieźć żeby mi było wygodnie. A kurier?
  • pędzi kiedy chce,
  • mając mój telefon nie próbuje nawet umówić się na obecność w domu, 
  • kłamie że nikogo nie było w domu i  paczka wraca do nadawcy a ja muszę jeszcze raz za to płacić, 
  • nie awizuje,
  • chce paczkę z cenną zawartością zostawiać w warzywniku na rogu (sic!),
  • nie chce mu się podjechać 250 metrów (sic!) i muszę go łapać na skrzyżowaniu,
  • próbuje naciągnąć na wyższą opłatę przy przyjmowaniu paczki wmawiając, że paczka jest na pewno cięższa; tyle że on ją oszacował na jeden rzut oka, a ja zważyłem i spooorooo do progu brakowało.
Dlatego nie lubię firm kurierskich.

czwartek, 4 października 2012

54.Jak miło za oknem

Piękna pogoda. Październik wita nas potokami słonecznego światła. Może to jest ta "złota polska jesień", którą starsi wspominają, a której młode pokolenie chyba na oczy nie widziało, przyzwyczajone do płynnego przejścia od letnich upałów do ponurej pluchy udającej zimę. Przyjemnie byłoby wyciągnąć się w fotelu na ganku niewielkiego domku, z książką i kubkiem herbaty dla towarzystwa, patrząc na zielenie ogrodu opływane przesuwającym się światłem. 
Niestety, zamiast ogrodu muszę się zadowolić rachitycznym drzewem przed blokiem naprzeciwko, rozpaczliwie walczącym o przeżycie w kąpielach solnych fundowanych mu co roku przez służby miejskie. Nietrudno się domyślić, że ganku też nie ma.