Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 7 czerwca 2016

493.A-a-aaa! Gimbusy dwa

Rozpoczęcie tygodnia nieprzyjemne - lekki ból głowy już od niedzielnego zmroku i zdecydowany po poniedziałkowej robocie. Rozmowa z M. potwierdza w pewnym stopniu moje przypuszczenia, że odpowiadają za to głębokie mięśnie pleców, prawdopodobnie obręczy barkowej, które spinają się stresem i ograniczają dopływ krwi do mózgu. Pomaga rozgrzanie - gorąca kąpiel i ręczny aparat nagrzewający (podczerwienią), ale niestety to tylko krótkotrwała ulga, znaczy w wannie nie boli, wychodzę z wanny i boli. Co do rozluźniania się alkoholem, to podchodzę do tego z wielką niechęcią - to jak wypędzanie diabła belzebubem. Wiem z doświadczenia tyle, że mała porcja nie pomaga, a dużej nie mam odwagi ani ochoty testować. :-)   
Nie wiem jak długo będę w stanie tak pracować. Jedna klasa potrafi człowieka tak urządzić.

Dochodzę do wniosku, że na naszą tratwę Meduzy przychodzą gimbusy generalnie dwojakiego rodzaju. Jeden typ, to mało zdolne, umiarkowanie pracowite, w najlepszym razie zakuwające i odtwarzające  informacje, nie radzące sobie w ogóle lub w znacznym stopniu z bardziej zaawansowanymi umiejętnościami (tworzenia, przetwarzania i interpretowania informacji). Swój wynik w rekrutacji zawdzięczają wymęczonym i wyjęczanym na belfrach ocenom na świadectwie, którymi rekompensują marny wynik egzaminu gimnazjalnego.

Drugi typ to leniwe cwaniaki, czasem nawet umiarkowanie zdolne, lecz tych zdolności nierozwijające, gdyż wyćwiczyły się w unikaniu pracy i kombinowaniu jak prześlizgiwać się przez system z minimalnym wysiłkiem. Specyfika egzaminu gimnazjalnego, na którym (z niektórych przynajmniej przedmiotów) nie pisze się, tylko zaznacza kółkiem lub krzyżykiem prawidłową odpowiedź, pozwala im osiągnąć całkiem znośny wynik, możliwy do osiągnięcia przy ich leniwej bystrości, a rekompensujący ich słabsze świadectwo.

Tyle tylko, że oba typy nie nadają się do liceum. Na leniwym cwaniactwie daleko się nie zajedzie, bo tu wymaga się uczenia i stosowania wiedzy na znacznie wyższym poziomie niż ten, do którego przywykli. Pilne nieloty zaś zderzają się z niebotyczną ścianą wymagań zakresu rozszerzonego, gdzie trzeba dobrze kojarzyć i przetwarzać informacje, a proste odtwarzanie nieskomplikowanych treści jest absolutnie niewystarczające. Efekt jest łatwy do przewidzenia - kiepskie wyniki maturalne, a zanim to nastąpi - umęczenie i zniechęcenie nauczycieli.

A jak myślisz, drogi Czytelniku bądź Czytelniczko, co zrobiliśmy przez mijający właśnie rok, by przyciągnąć do nas lepszą młodzież?

Zgadliście! Nic. 
Więc raczej nietrudno przewidzieć, jakie rysują mi się perspektywy na przyszły rok szkolny. No hip, hip, huja*)!

______________________________________
*) błąd ortograficzny zamierzony dla zgrabności wizualnej bon motu.

14 komentarzy:

  1. Pytanie ucznia lat 12 na teście:
    - A co się stanie, jak się źle napisze jakieś słowo?

    Moja odpowiedź z kamienną twarzą:
    - Kartka wybucha.

    Uczeń, nie zwracając uwagi na śmiech pozostałych, uważnie przygląda się swojej kartce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasem się trzeba hamować, żeby nie wyszło na to że okrutnie pastwimy się nad uczniem, choć trudno zachować olimpijski spokój, kiedy mamy przed sobą absolwenta 7 czy 8 lat normalnej edukacji zdradzającego umysłowość jętki.

      Usuń
  2. Doradzam aktywność fizyczną, siłownia, basen , cokolwiek . Sam miałem problem z obręczą barkową i skończyłem na stole u masażysty, który to zalecił. Przeszło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może by i pomogło, choć M. wyćwiczonej i wygimnastykowanej nie pomagało ani trochę. Do głębokich mięśni potrzebne są specjalne ćwiczenia, zwykły ruch siłowniowo-basenowy raczej na to nie pomoże.

      Usuń
  3. co Ty opowiadasz, według rodziców, to wina nauczyciela, że uczeń ma słabe oceny i słabe wyniki... nauczyciel za mało stawał na głowie :P [tak, jestem świeżo po zebraniu :D:D:D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to dość charakterystyczny przejaw naszego głupiego indywidualizmu: jak uczeń sobie radzi to cmokamy z podziwem: Jakie zdolne dziecko i jaka zasługa rodziców! O nauczycielach ani się wspomni.
      Lecz jeśli uczeń sobie nie radzi, to zaraz krzyk: Gdzie była szkoła?! Gdzie byli nauczyciele?! Dlaczego nie nauczyli?! O tym że dziecko tępe lub leniwe, a rodzice nie motywujący to przecież nawet pisnąć nie wolno, bo obraza jak z Pierdziszewa do Pipidówki.

      Usuń
  4. Osobiście zawsze bylem tzw. uczniem "zdolnym ale leniwym". Faktycznie coś tam pojmowałem, gorzej było z warunkami do nauki (taka tam patologia). Kiedy dorosłem rozumiałem jasno, że jeśli sam się nie nauczę, to pozostanę takim samym tępakiem, jak ci w najbliższym otoczeniu - i zabrałem się za naukę w interesującym mnie kierunku. Nie jestem pewny jak mi to wyszło. Ostatnimi czasy czuję się coraz częściej jak kompletny debil. Myślę jednak, że stan fizyczny i psychiczny, a przede wszystkim szpital robią swoje. Ćwiczę ciało, więc umysł też staram się poćwiczyć, czytając cokolwiek. Czytam, piszę, coś tam się w mózgownicy powoli rusza.

    Myślę, że to głównie nasza własna praca, a w młodszych latach wsparcie innych. Ale zamiast się pouczyć, czy pomóc swojemu dziecku łatwiej jest wynaleźć tysiące wad i błędów u innych. Przyznajmy uczciwie, całe szkolnictwo, nauczyciele - często pozostawiają wiele do życzenia. Ale wina jak zawsze gdzieś po środku, i ta leniwa hołota w dużej mierze jest sama sobie winna. Jak pisałem (albo i nie pisałem) podziwiam Twoją cierpliwość. Współpracowałem kiedyś z dorosłymi ludźmi, mogłem ich zjebać jak mi się podobało. Do dzieciaków nie miałbym siły, aby wyszło w miarę humanitarnie. Wystarczy zapytać mojego brata, jak mu cierpliwie tłumaczyłem... ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że część nauczycieli pozostawia wiele do życzenia pod względem fachowym i osobowościowym to nic zaskakującego. Ale to temat raczej na blotkę, a nie komentarz. Moja cierpliwość, jak wszystko, ma swoje granice, a ja nie wiem już kiedy wyczerpią mi się zasoby na ich podtrzymywanie. Z niejakim niedowierzaniem patrzę na perspektywę czynienia tego jeszcze przez ponad 20 lat...

      Usuń
  5. Przez wiele lat współpracowałem z ludźmi i sam prowadziłem pewne szkolenia... Ale jak pisałem, byli to dorośli ludzie. Jasne, że swoją głupotą i bezmyślnością potrafili wyprowadzić z równowagi, jednak sposób postępowania różnił się od tego, w przypadku którego mamy do czynienia z dzieciakami. Człowiek mógł sobie na więcej pozwolić. ; ) I podobnie jak Ty nieraz miałem tego serdecznie dość, a dzisiaj bardzo mi tego brakuje. Mam jeszcze nadzieję, że kiedy stanę na nogi będę miał możliwość częściowego powrotu - biegać nie dam rady, ale teoretycznej wiedzy chyba nie zapomniałem.

    Może jednak poszukaj tego sposobu na skuteczne odstresowanie się. Inaczej w ciągu tych 20 lat dostaniesz pierdolca i ich pozabijasz, albo wykończysz samego siebie. A wyobrażasz sobie naszą polską złotą młodzież z przyszłości? ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł sobie wyobrazić młodzież za 20 lat. Któż mógłby przewidzieć jak młodych ludzi zmienią smartfony i tani net?

      Poza tym, to ja właściwie już siebie załatwiłem, więc wykończenie będzie w gruncie rzeczy po prostu dokończeniem dzieła.

      Usuń
    2. Żebyś wiedział, jak długo i skutecznie ja załatwiałem samego siebie. Pomyślałem nawet, że taki złom nadaje się już jedynie do kasacji. Ale co tam, na wykończenie zawsze się znajdzie czas.

      Tymczasem jakoś się toczę i to prawie dosłownie. Też nie chce myśleć, co będzie za 20 lat, ale na dzień dzisiejszy rehabilituję ciało i umysł, żeby jakoś się jeszcze potoczyć.

      Wiesz, też mam problem z myśleniem o samym sobie (przynajmniej tym pozytywnym myśleniem), jednak ostatnio zapytałem samego siebie, co mogę zrobić aby sobie pomóc. Zastanawiasz się czasem nad tym?

      No, już się nie wymądrzam. Wybacz, sam mam dzisiaj chaos w głowie. Pozdrawiam Cię.

      Usuń
    3. Nie, nie zadaję już sobie takich pytań i przestałem się nad tym zastanawiać. Ja również pozdrawiam.

      Usuń
  6. Bolączki każdego systemu z czasem doskwierają. Koleżanka mi powiedziała, ze trzeba się zacząć do niego dostosowywać. Może nie poddawać, ale pójść na kompromis i działać - czy to jest wyjście? Może i tak, ktoś pewnie zapyta tylko jakim kosztem, a na to pytanie niechaj każdy odpowie sobie samemu.

    Pomyśl o sobie, a nie tylko o innych, o tych co uczniowie, rodzice, pomyśl o tym co Ty.

    Porady ze sportami wszelkiego rodzaju aktywnością fizyczną są jak najbardziej na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To demotywujące myśleć o sobie - to taki nieinteresujący temat. :-/

      Usuń