Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

środa, 6 stycznia 2016

458.Rutyna

Rutyną ułatwiamy sobie funkcjonowanie. Zanim wymyślono komputery i Ctrl+C & Ctrl+V, już tę operację znano i stosowano, rutyną ogólnie nazywając. Często okazuje się być postępowaniem praktycznym i pożytecznym, przyśpieszając i ułatwiając pracę, lecz bywa że wiedzie na manowce. Dzieje się tak wtedy, kiedy przeoczymy wystąpienie zmiany okoliczności, wymagającej innego postępowania. Dla ludzi, którzy tego nie przegapili, działanie niezmienione budzi emocje nieżyczliwe: śmiech, irytację, złość. Jeszcze gorzej, kiedy nie zmieniamy swego działania nawet wówczas, kiedy ktoś nam zwróci uwagę na zmianę uwarunkowań. 
A u nas klasyfikacja śródroczna odbywa się tak samo jak za króla Ćwieczka, kiedym pracę zaczynał, z dziwną niezdolnością wyciągnięcia wniosków z dokonanej po drodze rewolucji informatycznej, obejmującej m.in. dziennik elektroniczny, z którego dyrekcja może sobie wygenerować wszystkie potrzebne dane kilkoma (dosłownie - mniej niż dziesięcioma) kliknięciami myszy. Tymczasem u nas po staremu - wychowawca odczytuje wszystkie dane z kartki, którą sobie z tegoż dziennika elektronicznego wydrukował, a dyrekcja sobie notuje i potem sumuje, zestawia itp. To wszystko zajmuje czas realny, który nie bardzo jest jak uzgodnić z czasem proceduralnym w dzienniku elektronicznym. Powstaje bałagan, ale przecież... No jak to? Ale my się zawsze spotykamy i przedstawiamy... 

13 komentarzy:

  1. Gyd pracowałem - nie tak w sumie dawno - u starych k..., znaczy się w państwówce, było dokładnie to samo. Zapytałem te ropuchy czy aby nie byłoby sensowniej posłużyć się elektroniką, bo będzie szybciej i wygodniej. Spotkało się to z oburzeniem i niezrozumieniem. I było jeszcze jedną z przyczyn mojego odejścia stamtąd, szczególnie że rady były MININUM raz na miesiąc a naczelna przek...wa uwielbiała swój głos i wszystko trwało od 14:30 do 19:00 lub później, niezależnie od faktycznej wagi spotkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wypowiedzi Twej wnoszę, że proces psychicznego opanowania tej traumy nie dobiegł jeszcze końca. :-)

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie. Nienawidzę ich i chcę żeby umarły. Teraz, zaraz, natychmiast. W...wia mnie, jak ktoś bezsensownie marnuje mój czas.

      Usuń
  2. Wszędzie odczytuje się te dane, pracowałem w kilku szkołach i nieważne czy dziennik elektroniczny jest, czy go nie ma i tak czytać trzeba :] Tak czy siak, ja się cieszę, że elektroniczny dziennik jest, bo przecież jeszcze tak niedawno trzeba było wszystko liczyć na piechotę :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Traktor - dobra rzecz, trza z postępem iść, to i my kupilim. Ale bo to nam źle koniem robić? Zawsze się robiło i starczało. To w stodole go, znaczy, ten traktor, trzymamy - niech jest. No, wio! Gniady, wio!

      Usuń
    2. A może kapitan tratwy chce widzieć raz na jakiś czas swoją załogę w komplecie, a nie tylko mijać ich przy czynnościach codziennych. Co było by jeszcze powodem spotkań (tak miłych) gdyby wyłączyć klasyfikację śródroczną?

      Usuń
    3. Comiesięczne posiedzenia rady pedagogicznej?

      Usuń
    4. Minimum comiesięczne, z obowiązkową dyskusją na pare godzin na temat "W jakim kolorze powinny być kartki, na których opisana jest w klasach droga ewakuacji" - serio, byłem niestety świadkiem i biernym uczestnikiem takiego szamba.

      Usuń
    5. To jest i tak ten bardziej zorganizowany wariant, kiedy jest temat przewodni. Gorzej, kiedy po kwadransie zjeżdża się z zasadniczego tematu i zaczyna się ul, w którym nikt nikogo nie słucha, każdy gada z kim chce i o czym chce, a hałas zbliża się do poziomu pasa rozdzielającego jezdnie autostrady.

      Usuń
    6. Czyż to czasami na niektórych lekcjach tak nie wygląda?

      Usuń
    7. Ależ, oczywiście, były gdacząco-huczące interwały. Naczelną przek..wę rajcowało wręcz, że co jakiś czas doprowadza do "dyskusji", czyuli do momentu, gdy te kretynki zaczynały bezmyślnie jazgotać, nie słuchając się nawzajem, a potem znienacka sroga pani dyrektor dyscyplinowała je i okazywało się, że z zaplanowanych 8 punktów spotkania omówione są dwa a mineły cztery godziny...kryterium było takie: im dłużej, tym lepiej.

      Usuń
  3. Uwielbiałem rady pedagogiczne. To "uwielbiałem" przesiąknięte jest sarkazmem. Szczęśliwie naczelna była ogarniętą kobietą i zwoływała je tylko, kiedy było to niezbędne, czyli dwa, trzy razy w roku. Starała się, żeby wszystko przebiegało sprawnie, ale napotykała opór grupy koleżanek czujących konieczność omówienia każdej pierdoły, cyklicznie więc powtarzały się interwały gdaczące, jak to wdzięcznie ujął Marcin powyżej, bo okoliczności rady pedagogicznej te sejmikową gdakliwość wyzwalały, gdakały więc jak te kury w kurniku, najczęściej po kilka naraz. Interwały gdaczące przerywane były przez "kabaretowe", bo jeden z kolegów (dość specyficzny moim zdaniem) pacyfikował grupę gdaczącą, gdacząc jak kura na grzędzie, czym sprawiał, że milkły naburmuszone i obrażone. Pyskaty był, więc bały się zwrócić mu uwagę.

    OdpowiedzUsuń