Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 22 grudnia 2015

452.Raptory opłatkowe

Ostatni dzień w pracy. Pełne ręce roboty. Lekcja za lekcją, z ignorowaniem mniej lub bardziej przejrzystych aluzji w kierunku nicnieróbstwa "bo przeeecież ŚWIĘTA!". Nagle PYK! i ostatnia lekcja. Marsz na salę na Jasełkopastorałki. 

Widać, że mamy już rekrutację z pokolenia fullsmartfonowego - absolutna niezdolność do skupienia uwagi na mówiącym innym człowieku, jeśli nie ryczy i nie miota się jak amerykański kaznodzieja, oraz totalne odrzucenie koncepcji milczenia, kiedy ktoś inny mówi/przemawia.

Wigilia klasowa - nawet znośnie. O dziwo, życzenia mi samorząd klasowy złożył. Za objaw nadzwyczajnej rewerencji, wręcz czołobitności, powinienem poczytać, że w trakcie składania reszta stała i podżerała tylko ukradkiem, nie otwarcie. O jedzenie na wstępie musiałem się upomnieć retorycznym pytaniem: "Czy może przypadkiem został jakiś pierożek?" No znalazł się, choć jak się zdaje, wyszarpany od osoby najwolniejszej w konsumpcji. 

Charakterystyczna różnica między klasami męskimi i żeńskimi. W klasach męskich do jedzenia jest mało co, a i z tego co jest część funkcjonuje w charakterze amunicji. Kiedy przychodzi do zwijania imprezy, panowie dość zgodnie biorą się do roboty i wszystko sprawnie i starannie sprzątają tak, że sala wygląda jak przedtem. W klasach żeńskich zaś jest trochę więcej co jeść i to nawet smacznie. No i nic nie lata. Za to kiedy zbliża się pora sprzątania, rozpoczyna się cyrk: jakby się tu wymknąć z imprezy, żeby sprzątanie spadło na kogo innego. Próba pokrzyżowania tych iście rommlowskich manewrów nieodmiennie rodzi focha rosnącego jak Pendolino w oczach. No wypisz wymaluj kombatant-partyzant, rocznik 1940, co hitlerowców tłukł na kopy! a pan tu nie stał! "Sprzątnięta" sala wygląda jak marzenie detektywa - od razu znać: gdzie kto siedział i co jadł.

Dzieci poszły, a przed wychowawcą dylemat egzystencjalno-taktyczny: iść na wigilię pracowniczą, czy nie iść?
W oddali mignął niewyraźny zarys kolegi romanisty, który z iście gallicką fantazją przebrany za lamperię przemknął wtapiając się w ścianę w kierunku wyjścia. Pierwsza myśl - też sobie pójść. Tylko że wtedy musiałbym jutro przyjechać do roboty, bo papierki trzeba co nieco ogarnąć. A jakbym poszedł na tę imprezkę, to odsiedziawszy trochę mógłbym się dyskretnie wymknąć z dziennikami i popracować. Wyglądam na korytarz - pusto, drzwi od pokoju otwarte. Wygląda na to, że już się zaczęło. Nagle wypada z nich postać oddalająca się zgrabnym sprintem enta. Aha, koleżanka biolożka dała się zaskoczyć w pokoju. Opłatek ruszył! Schowałem się. Siedzę sobie, kalkuluję ile im czasu dać na obżyczenie się. No, starczy. Dyskretnie ruszam, unosząc się bezszelestnie nad podłogą. Żuraw do pokoju i... Wejście szczelnie wypełnione sylwetkami szczebioczących pań ściskających zmaltretowany kawał opłatka. W kusty, job twoju mat'!!! Siedzę i czekam. Już chyba kwadrans. Musieli skończyć. Ruszam w kierunku pokoju i wpadam na rogu na kontrkursie na kolegę syczącego: Nie idź tam! Wciąż to robią. Do licha, zawracam i siedzimy w sali, gadając o pogodzie i cenach ziemniaka po przyszłych zbiorach. Kolejny rekonesans przynosi westchnienie ulgi: raptory opłatkowe już się rozsiadły i zabrały za konsumpcję, tylko najbardziej niezłomne jeszcze otoczyły dyrekcję i migdalą się do niej opłatkowo. Sziszę ludzie palą szybciej niż u nas opłatkują.

Po imprezce zabrałem się za papierkową robotę, na której zeszło mi do pół do piątej, kiedy musiałem skończyć. Cóż, władza, tzn. pani woźna uznała, że czas najwyższy powyłączać serwery i zasilanie, więc trzeba było się belfrowi wynosić w pół pracy. Nihil novi - skończyłem w domu. Dziwne uczucie - wszystkie prace posprawdzane. Czuję się nieswojo - czym ja się teraz zajmę?! :-(

6 komentarzy:

  1. To dla rozweselenia:
    Nauczycielka daje klasie zadanie: -ułóżcie zdanie zawierające słowo ANANAS. Pierwsza zgłasza się Małgosia: -Ananas jest zdrowym owocem. Później zgłasza się Paweł: -Ananas rośnie na palmach. Teraz ty Jasiu mówi nauczycielka. A Jasiu na to: -Basia puściła bąka A NA NAS leci smród.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Bóg zapłać za dobre chęci, lecz obawiam się, że do rozweselenia potrzebowałbym przynajmniej cysterny podtlenku azotu.

      Usuń
  2. U mnie w pracy jest tak samo wśród dorosłych: panowie trzymają porządek, panie robią syf i trzeba zmuszać je do sprzątania.

    Co do kultury na jasełkach itp - prewencyjny wpierdol na wejście uczyniłby cuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, dorośli też tak mają - przypomniałeś mi jak potrafią moje koleżanki nachlapać, nasypać i nakruszyć szykując sobie lada kawę z herbatnikiem.
      Myślę, że zamiast "prewencyjnego wpierdolu" wystarczyłaby przynajmniej solidna praca wychowawcza na wcześniejszych etapach edukacyjnych. Jednocześnie jednak nie zdziwiłbym się moim koleżankom i kolegom z tamtych szkół, gdyby im ręce opadały - bo to zadanie z gatunku pacyfikowania fal morza....

      Usuń
    2. Dlatego prewencyjny wpierdol jest szybszy. I być może bardziej skuteczny.

      A czym się masz zająć, kiedy już wszystko zrobiłeś? No jak to - sobą, pszepana!

      Usuń
    3. Sobą? Mgliście pamiętam jak to się robi. :-(

      Usuń