Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 11 grudnia 2015

449.Odciski

Zapowiada się długi dzień, więc warto by wziąć drugie śniadanie, żeby przez 10 godzin żołądek od trawienia się nie odzwyczaił. Troszkę obeschnięte jabłuszko (już?! przecież dopiero co je kupiłem!) ląduje w teczce. Jeszcze nie wie, że wróci nietknięte - przez 9 godzin nie będzie chwili nawet, żeby je zjeść. Urzekają mnie ludzie przekonani, że belfer to ma kupę czasu i na przerwach odcisków na mózgu z nudy dostaje.
Na dużej przerwie idę na dyżur. Wdrapawszy się na ostatnie piętro rozglądam się po korytarzu niepewnie - czy ja czegoś nie pokręciłem? przecież już tu dopiero co dyżurowałem, zaraz, wczoraj nie... Przedwczoraj! Eee, też nie... cholera, no w tym tygodniu... Kurde. To było tydzień temu, to był poprzedni dyżur piątkowy.
Nastawiałem pierdylion zagrożeń, a na jednej ręce zliczę rodziców, którzy się pofatygowali, żeby się czegoś bliżej na temat problemów swej pociechy dowiedzieć. Swoich muszę ścigać telefonicznie, żeby przyszli zagrożenia podpisać, bo "są zajęci i na zebraniu być nie mogą" i "czy muszą przyjeżdżać w następnym tygodniu, bo są zajęci?". Straszna sprawa mieć dzieci - absorbujące człowieka takie. 
Dzień rady i zebrania przebrnąłem na podwójnych dawkach leku przeciwbólowego. Mój kark mógłby zawstydzić pancerz czołgowy - kruszyłyby się na nim pociski przeciwpancerne. Wyszedłem jako ostatni, bo się jakiejś mamie za bramą przypomniało, że może by jednak o córkę spytała.
W suahili mówię już płynnie i znakomicie udaje mi się pozorować go na polski. Słuchacze nie zdają sobie nawet sprawy, że mnie nie rozumieją i mówię do nich w języku obcym.

6 komentarzy:

  1. Kuźwa jak ja się cieszę, że to już za mną. I oby nigdy więcej. Nevermore, jak powiedział Raven.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest niestety ta mniej fajna strona tej roboty. Mam wrażenie, że z biegiem lat nie jest łatwiej - człowiek (przynajmniej to piszący) się do tego nie przyzwyczaja.

      Usuń
  2. Przecież nie od dziś wiadomo, że larwy to w ok. 80% produkt uboczny seksu, co się następnie dziwić zmuszaniem się do wychowywania. Zresztą ostatnio z 979 obejrzałem w "masakrach rodzinnych" na TVN materiał, który matka zamieściła na yt jak bije własne dzieci. Trochę rozmawiałem z 979, że w sumie u 972 jest tak samo, tylko tam TVN nie wkracza, bo jeszcze nikt nie wpadł na pomysł nagrywania bicia dzieci. Reszta prawie się zgadza, więc filmik na mnie większego wrażenia nie zrobił, widziałem to ileś razy na "żywca".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekrój społeczny mam trochę inny niż na Twojej "wiosce", ale i tutaj widać pewien odsetek rodziców, którzy nie ogarniają wszystkiego: praca, uczucia, dom, dziecko.

      Usuń
  3. heh, ja mam wprost przeciwnie, rodzice są aż za bardzo opiekuńczy w stosunku do swoich dzieci, są co chwilę w szkole lub piszą długie listy do dyrektora lub od razu do kuratorium... :D:D:D a co do zagrożeń, to u nas to po świętach dopiero będą, więc u Was szybko jakoś :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pójście pociechy do ogólniaka to dla wielu odtrąbienie fajrantu w procesie wychowawczym. Nastolatek staje się już na tyle trudnym w obsłudze, że wielu rodziców odpuszcza sobie z uczuciem ulgi, względnie rezygnacji.

      Usuń