Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 30 grudnia 2018

909.Schwester

Miło byłoby mieć wolne tak jeszcze z parę tygodni.

Schwester nabija levele w grze "Best Teściowa Ever" i zostawiła chatę Dziedzicowi i Dziedzicowej, która zjechała na urlop. Sama zaś przeprowadziła się na kilka dni do rodziców i teraz wyje. Wcale jej się nie dziwię - ja tam po pół godzinie (poza świętami itp.) mam dość, a gdybym miał tam spędzić tydzień, to bym chyba oszalał. Schwester ratuje się przed zejściem wychodząc na zakupy, do muzeum, do parku, gdziekolwiek! O, brata dawno nie widzianego trzeba odwiedzić! Odchorowuję to... Bardzo się, niestety, różnimy. Nagroda za Refleksję Roku "Przecież w Rzymie nie było nam tak źle! Chodziłeś sobie gdzie chciałeś!" może trafić tylko w jedne ręce. 

Napaliła się na remont mojej kuchni i nie działa to na mnie dobrze. Nie mam siły (ochoty, chęci, poczucia sensu itp.?) na ten wielowymiarowy kataklizm, ale ona tego nie pojmuje. Daliby mi spokój i poczekali jeszcze trochę, jak kopnę w kalendarz to sobie wyremontują i urządzą wedle woli.

Rzuciwszy okiem na moją garderobę stwierdziła niemalże z oburzeniem, że mam więcej ciuchów niż ona. Nie wiem jak doszła do tego wniosku, musiała chyba w tym rachunku części swoich szaf nie uwzględnić.

A ja szlafrok sobie kupiłem. Nic nadzwyczajnego, ale jakoś tak się złożyło, że to pierwszy szlafrok w życiu (dziecięcy nie liczy się, bo nie miałem nic do powiedzenia).

piątek, 28 grudnia 2018

908.Przyjemności i smutki

Móc nie pójść do pracy i nie pracować, to jednak całkiem spora przyjemność. I o dziwo nawet spać mogę całkiem znośnie; nawet osiem (powiedzmy, że w sumie...) godzin jak za dawnych dobrych czasów. Święta przemknęły niepostrzeżenie i teraz wydają się czymś odległym. Jeśli największym wydarzeniem było zapchanie zlewu przez Dziedzicową i Schwester niezwyczajne specjalnych technik zmywania naczyń wymaganych w domu rodziców, to znaczy że impreza była nadzwyczaj spokojna i łagodna. 

Znów odezwała mi się tęsknota za dawnymi (no dobra, bardzo dawnymi) czasami, kiedy sklejałem samoloty i płynąca z niej pokusa kupienia sobie jakiegoś modelu (albo kilku...). Sęk w tym, że nie umiem już się skupić na skończeniu. Nowoczesne techniki malowania zniechęcają mnie skomplikowaniem i czasochłonnością. 

Dziś podejrzewam się o odmianę syndromu biedy zapamiętanej; wciąż tkwi we mnie chłopiec z wypiekami na twarzy oglądający niedostępne dobro z lepszego świata - zdjęcia modeli w katalogach zachodnich firm i marzący o ich posiadaniu. Na regale mam stosik pudełek z modelami, które 35 czy 40 lat temu wywołałyby u mnie dziki szał radości, lecz dziś patrzę na nie z pewną obojętnością. Coś się wypaliło. A wszystko na wyciągniecie ręki - modele, chemia, narzędzia, poradniki...
Chęci dziś starcza już tylko na najprostsze rzeczy - kończę trzech kolejnych pikinierów Reiklandu (będzie  z nimi dopiero 1/3 regimentu). Tyle zostało z pasji młodzieńczej.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

907.Pakowanie prezentów

Przyjmijmy, że dałem się podpuścić jednemu z Czytelników, ale proszę poniższe traktować tylko jako ciekawostkę, a nie jakiekolwiek chwalenie się, bo - uważam - nie ma czym. Tak zapakowałem swoje tegoroczne prezenty. Opakowanie jest uzależnione od specyfiki prezentu.