No, "Walking Dead" mnie wciągnął, nie powiem... Ciekawe jakby to u nas wyglądało. Już taki drobiazg, jak zupełnie inny dostęp do broni palnej, tworzyłby diametralnie różny przebieg zdarzeń. Naszej narodowej broni - kos, też dziś jak na lekarstwo. Kosiarka może wygodniejsza, ale w kontekście apo-zombie znacznie mniej uniwersalna.
Wydaje się. że klucza do sukcesu w walce z hordami nieumarłych należałoby szukać w średniowieczu i starożytności - czyli zwarty szyk, dyscyplina i włócznia, miecz, halabarda, względnie obuszek na długim trzonku (tarcze?) oraz kusznicy w drugim szeregu. I tu mamy znów pod górkę, bo kusze u nas idiotycznie zakazane. Nawiasem mówiąc urzędasy z MSW znów kombinują w zakresie dostępności broni, knując kolejny zamach na broń czarnoprochową.
Przy takiej skali apokalipsy, jaką ukazano w serialu, to potężnym problemem byłoby zapewnienie pożywienia. Łowiectwo i zbieractwo nie zapewniłoby przetrwania, trzeba by więc jak najszybciej uruchomić produkcję żywności, ale tu pojawia się problem ochrony pól i pracowników przed zombie i rabusiami - problem stanowi relacja wielkości pól uprawnych i długości ich ogrodzenia do liczby żywionej populacji, która by je stworzyła i broniła.
No i kluczowe pytanie - jak już to nastąpi, czy warto się w ogóle szarpać...?