Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 1 grudnia 2016

544.Rzuty, siupy i przerzuty

Wczoraj miało być fajnie - badanie i mierzenie okularów, a zakończył się dzionek bólem karku, głowy i nieskończoną na dziś robotą. 

Zadzwonił ojciec, grobowym głosem prosząc, żebym do nich zaraz zaszedł. Ponieważ wiedziałem, że mama czeka na wyniki rezonansu od onkologa, zaniepokojonego niedowładem połowy twarzy, skojarzenie było proste: są przerzuty do mózgu. Nie powiem, żeby to była przyjemna droga.

Na miejscu okazało się, że jak zwykle z papierów połowy nie zrozumieli, a połowę  zinterpretowali swoiście. Musiałem im łopatologicznie tłumaczyć papiery i wypowiedzi lekarzy (choć przecież te fachowe opisy to dla mnie w suahili), że rezonans stwierdził zmiany, ale nietypowe i lekarze zlecają właśnie dalsze badania, bo uznają wynik za nietypowy i nie wiedzą co to jest (co sami jej wprost powiedzieli). A to, że są to przerzuty uznali za bardzo mało prawdopodobne.

Naturalnie nie byliby sobą, gdyby nie zaczęli kombinować w swoim charakterystycznym stylu. Skierowanie, dajmy na to, do prof. Kowalskiego na Banacha, a oni: 
-A może pojechać na Szaserów
-Czemu na Szaserów, a nie na Banacha
-A... bo... może... no nie wiem... może tam będzie lepiej? 
-A znacie tam jakiegoś specjalistę od tego? 
-No nie. 
-To czemu chcecie jechać w ciemno, nie wiedząc na kogo traficie, kiedy tu was lekarz prowadzący kieruje do konkretnego fachowca? Skąd wiecie że na tych Szaserów będzie lepiej?
-No... bo... myśleliśmy, że... 
I rzecz jasna już naburmuszeni.

Własną pięścią się idzie zabić! Dostają lekarstwa i zaczynają od studiowania ulotek: które im zaszkodzą, a których lekarz nie powinien im zapisywać. Rzecz jasna, zdemaskowane trucizny odstawiają na bok. Lekarzowi o tym się nawet nie zająkną, że ich nie zażywają. 

Proszą, żebym się dowiedział, gdzie przyjmuje jakiś prof. Malinowski, do którego kieruje ich lekarz prowadzący. Szukam w necie - wygląda dla mnie, że faktycznie fachman. Czytam im. Po pierwszym zdaniu na temat tego, w czym się profesor specjalizuje, przerywa mi: -A to on nie dla mnie! Krew mnie zalewa - już wie! Warczę, żeby wysłuchała do końca, bo facet działa na różnych polach, ale obejmujących jej przypadłość, więc wygląda na to, że lekarz kieruje ją do niego celowo i z pomyślunkiem. Wzdycha, jako nieszczęsna ofiara przemocowego syna, i wysłuchuje, bąkając na koniec łaskawie: No, może...

Po takich jazdach wracam obolały, dwie tabletki jako tako tłumią bóle i mogę zasnąć (zbudzę się i tak po 4 godzinach), ale roboty skończyć już nie daję rady.

18 komentarzy:

  1. Współczuję, sam mam w rodzinie taką osobę, która myśli, że pozjadała wszystkie rozumy, jeżeli chodzi o sprawy medyczne i jest po prostu Ą i Ę. Hipochondryk pierwszej klasy, to samo jak u Ciebie, studiowanie wszystkich ulotek, nastawianie psychiczne co do nowych leków, jeżeli coś nie pasuje w ulotce, to już nie weźmie lekarstwa, bo na pewno (100%!) skutki uboczne wystąpią. Trzeba mieć niezwykle anielską cierpliwość do takich ludzi. Tłumaczenie krok po kroku nic nie daje, własnego przekonania nie zmienią za żadne skarby. Z własnego doświadczenia wiem, że przebywanie częste z takimi osobami wypala szybko człowieka. Rzadkie spotykanie się to dobre kontakty.
    PS
    Bardzo przyjemnie czyta się każdą Twoją notkę, może dlatego, że odnajduję część siebie. :) Masz lekkie pióro, tylko szkoda, że wpisy pojawiają się tak rzadko. W oczekiwaniu na nową notkę przeglądam archiwalne wpisy. Dobra robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, miło że ktoś znajduje tu coś interesującego. Co do rzadkości wpisów, to ja mam obawy czy nie piszę za często i przez to o niczym.

      Usuń
    2. Ależ skąd! Każdy Twój wpis czyta się z wielką przyjemnością. Zaglądam codziennie na Twojego bloga i patrzę, czy nie ma nowej notki. Do tej pory byłem tylko biernym czytelnikiem, ale chcę stać się aktywnym komentatorem. :)
      Widziałeś już nowe wytyczne do podstawy programowej, w której to właściwe nauczanie historii ma być od 5 klasy? Co o tym sądzisz?

      Usuń
    3. Nigdy nie uczyłem w podstawówce, dlatego trudno mi się wypowiadać na temat podstawy programowej dla tego etapu. Pamiętam, że kiedy sam chodziłem do szkoły, to w 5 klasie weszła historia w formie "obrazki z naszej przeszłości", czyli wybrane, wyrwane, chronologicznie ułożone fragmenty naszych dziejów. Właściwy kurs historii zaczął się w klasie 6.

      Oczekiwanie że poprzez nauczanie historii uformują sobie obywateli jest skrajną naiwnością. Co najwyżej zwiększą dezorientację ludzi i zamieszanie, a na pewno (nieco) poziom ignorancji odnośnie naszej prawdziwszej historii.

      Usuń
  2. Ale czasami jest tak, że lekarz nie przeprowadzi wywiadu całościowego i np. przepisał mi lek, którego główną funkcją było obniżenie ciśnienia, które u mnie jest już i tak niezmiernie niskie. Leku nie wziąłem, ale lekarzowi przedstawiłem to na wizycie dlaczego. Wywiązała się dyskusja, w której, po moim sformułowaniu, że nie chcę być królikiem doświadczalnym, on uniósł się i straszył sądem. Po dłuższej dyskusji wyjaśniliśmy swe stanowiska i przepisał inny lek, od razu tłumacząc jego działania i skutki, czego przy przepisywaniu pierwszego leku jakoś nie zrobił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa i tak. Mam wrażenie, że system sprzyja utaśmowieniu obsługi pacjentów - szybko, szybko i z dużą ilością papierów.

      Usuń
  3. Wiecie co... Najwazniejszy jest wyglad lekarza - jak ma firmowe ciuchy to jest godny zaufania. Ogolony i pachnacy.

    A reszta...psychologia.

    i mowie to jako lekarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babcia Weatherwax powiedziałaby: głowologia. :-))

      Usuń
  4. a co do pacjentow to uwielbiam miny tych, co nie przeczytali wszystkiego w Google. Jak takiemu powiesz i pochwalisz ze dobrze ze przeczytal o tym,a czy doczytal o tym i tamtym to leza na podlodze...

    Skutkiem ubocznym jest to, ze przychodza potem wieloktornie. Ludzie szukaja u lekarzy wszystkiego ale nie pomocy. Czesto konfliktu czy dowartosciowania...jest roznie.

    Mozesz chciec dla pacjenta zrobic wszystko ale pacjent i tak zrobi to co bedzie chcial.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój facet jakiekolwiek objawy chory sprawdza w Google , efekt jest taki, że prawie wszystko to rak, i zaczyna się panika i rozmyślanie a co jeśli umrę.
    Dla bliskich życzę zdrowia a Tobie odnalezienia chwili spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo my faceci jesteśmy, choć mocnej, to nadzwyczaj subtelnej konstrukcji fizycznej, a nasza czujna przenikliwość łowców i wojowników pozwala lepiej niż kobietom dostrzegać ogrom czających się niebezpieczeństw, jak również kruchość ludzkiego żywota. :-)

      Dziękuję za miłe życzenia! Choć chwile spokoju to ja i owszem znajduję, lecz są one jak ziarnko piasku na Saharze i bozon Higgsa na zegarze.

      Usuń
  6. Wróciłem do blogowania... I zostałem Twoim 30 obserwatorem. Przewidujesz z tej okazji jakąś nagrodę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowo "Wróciłem" sugeruje restaurację jakiegoś wirtualnego bytu. Kim byłeś duchu z(re)materializowany? [Czyżby miłośnikiem cytrusowych toczydełek?] :-)

      Nagród, z uwagi na non-profitowy charakter przedsięwzięcia i nieprzewidziane wydatki szklarskie nie przewiduje się. :-P

      Usuń
    2. Taki ktoś, kto nick miał na K., a na blogu wszystko. Mydło-powidło, wpisy z własnego życia, często ciekawostki/aktualności, a nawet własną powieść w częściach. Mam nadzieję, że chociaż trochę Ciebie naprowadziłem...

      Smuteczek, że bez żadnej nagrody. Wystarczyłby buziak w policzek. :D

      Usuń
    3. Przytoczony przez Ciebie opis zawartości to pasuje do zdecydowanej większości blogów, które widziałem. :-D Hmmm... "Smutne życie geja"?

      Usuń
    4. No coraz cieplej, w sumie mogę uznać tę odpowiedź. Ale zamiast "smutne" to "zwykłe", favikoną była niebieska litera G, autor niejaki Kamil Gejowski. :)

      Usuń
    5. O rany, faktycznie! Miałem na myśli "zwykłe", ale chyba zasugerowałem się całokształtem (jak gej pisze bloga, to musi być smutny - radośni zwykle nie blogują, tylko się cieszą życiem :-)) i bezwiednie napisałem inaczej.

      Usuń
  7. To jest tak zwana siła wyższa.

    OdpowiedzUsuń