Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 11 sierpnia 2012

25.Czerwone spodnie

Właśnie sobie siadłem po dniu umiarkowanie pracowicie spędzonym. Przed południem poszedłem na długie trzygodzinne spacero-zakupy.

Dość znamienny incydent miał miejsce przed wyjściem. Sprawdzam na balkonie - rze-e-eśko. O samym t-shircie nie mam mowy, więc trzeba się przeprosić z bluzą. Dyżur miała dziś brązowa, to jakie spodnie do niej? Czerwone. Ubrałem się, założyłem tenisówki i... niestety, spojrzałem w lustro. Myśl, a za nią decyzja. 
"Weź się stuknij w czerep! Stary dziad i się w czerwone wąskie ubiera. I jeszcze do nich tenisóweczki. Pośmiewisko z siebie robisz!" Czerwone poszły do szafy, przebrałem się w ciemnooliwkowe. Koniec koloru, bezpieczne nijakie brązy i zgniłe zielenie, stosowne na jesień życia. Do tego przypadkiem rozmiarówka z czasów ~10 kilo temu, kiedy tuszę trzeba było maskować, więc cokolwiek luźno powiewająca. 
I w takim nastroju poszedłem sobie na spacer...

Spacer humoru nie poprawił. Smutne myśli w głowie, smutne widoki przed oczami - tu para, tam para, tu chłopak, tam facet. I przebłysk, że czuję się bardzo podobnie jak przed dwudziestu paru laty, kiedy wracałem do szafy gorzko zawiedziony i rozczarowany.

Po południu ostatnie zacierki gipsiarskie wokół okien i malowanie ściany z oknami (choć proporcje są takie, że to właściwie okno ze ścianą. Dwie warstwy. Ładnie wyszło. Jednakowoż po 20 latach od poprzedniego malowania to każda nowa farba, choćby w kolorze srajdemańkowatym, będzie wyglądała atrakcyjnie. Mści się przyoszczędzenie przy zakupie mieszkania i niewyrównanie ścian w dużym pokoju. Przez te wszystkie lata nierówności kryła tapeta, ale teraz po jej zerwaniu ukazuje się w całej okazałości ten marsjański krajobraz. Chociaż jak się przyglądam, to nie ma pewności czy sonda marsjańska na mojej ścianie nie urwałaby koła. Nie mam siły wygładzać ścian - myśl o tonach gipsowego pyłu ze szlifowania odbiera mi wszelką chęć działania w tym kierunku.

Teraz czekam aż dobrze podeschnie, żeby założyć karnisze i powiesić z powrotem tekstylia, bo na razie jestem wyeksponowany na jakąś setkę wścibskich spojrzeń z naprzeciwka. A że nie mam celebryckich skłonności, to nie lubię jak mi kto do mieszkania zagląda jak pies do jatki.

2 komentarze:

  1. Te czerwone spodnie to jakiś zupełnie nieprzemyślany zakup :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja lubię swoje czerwone [raczej bordowe] jeansy... choć nie zawsze mam odwagę je włożyć. w niedzielę słyszałem za plecami komentarz panów biznesmenów: rany, czerwone spodnie... swoje pomyślałem, ale poszedłem dalej... śmiałem się później z tego. może w końcu odważę się i białe kupić. :P

    OdpowiedzUsuń