Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

sobota, 6 lutego 2016

465.Tradycyjny model rodziny

Jakoś czas szybko zaczął mi na urlopie płynąć. Dziś pojawiła się niemiła myśl, że już za kilka dni trzeba wracać do pracy. A tu czas jakoś wypełniony - krasnoludy pomału się sklejają i malują (wielki regiment, więc wolno idzie), książki się kupują i czytają ("Zrodzony z mgły" Brandona Sandersona - polecam!), strony się przeglądają, sprawunki się załatwiają. 

Lektura "Historii Prus" nasunęła mi pewne refleksje na temat ewolucji rodziny, a zwłaszcza tego jej modelu, do którego chętnie odwołują się różne konserwatywnie nastawione osoby. Zwalczając związki partnerskie, a także, jak się okazuje przy okazji programu 500+, rodziny niepełne (matka i dziecko/-ci), odwołują się do obrazu rodziny wielopokoleniowej, sugerując że to jedyny dopuszczalny i trwale osadzony w naszej kulturze model. Przy okazji sugerują, że tylko w tym modelu możliwe są rozliczne korzyści dla członków społeczeństwa, niedostępne w innych związkach. W rzeczywistości model do którego się odwołują ma charakter mityczny, gdyż w rzeczywistości nie był ani tak długotrwały, ani taki dobry, jak próbują wmówić. 
Pojawił się dopiero w XIX wieku, wraz z przemianami kapitalistycznymi, wypierając dawny feudalny model skupiający osoby we wspólnym gospodarstwie, niekoniecznie połączone więzami krwi lub powinowactwa, czyli także służbę, czeladników itp., połączonych władzą pana domu, dysponującego prawem przemocy wobec domowników.

Nowy model, faktycznie miał charakter rodziny nuklearnej, definiowanej np. przez pruski Landrecht jako "rodzice i dzieci". Zachowywał prawo przemocy fizycznej męża i ojca wobec żony i dzieci (łagodząc zastąpieniem kija przez pejcz i zakazując bicia ciężarnych). Warto zauważyć, że w Polsce do dzisiaj bardzo wielu ludzi akceptuje prawo używania przemocy fizycznej między członkami rodziny.

Często przywoływana (jako element sielanki) wielopokoleniowość była dość teoretyczna, gdyż w 1861 r. ludzi po 65. roku życia było 4-5%, a poza tym, z uwagi na nierzadkie powtórne ożenki, nie wszyscy z nich mieszkali z dorosłymi dziećmi i wnukami.

Ciekawe jest, że w czasach tamtej "tradycyjnej" rodziny znacznie więcej ludzi niż w II poł. XX w. było samotnymi (Niemcy, 1871-1970, samotni powyżej 15 roku życia: 40,1% --> 21,4%).

Tak więc ten, rzekomo tradycyjny i utrwalony w naszej kulturze model związku rodzinnego, zwanego małżeństwem w rzeczywistości istniał na przestrzeni zaledwie 3-5 pokoleń. W skali cywilizacji europejskiej, czy choćby historii Polski, to nie jest imponująco długie trwanie.

I jeszcze na koniec pewna refleksja na temat naszego społeczeństwa. Utrzymywanie modelu wielopokoleniowej rodziny na ziemiach polskich było wspierane między innymi dwoma czynnikami ze sfery gospodarki, a nie kultury: przeludnieniem wsi, wymuszającym pozostawanie w gospodarstwie zbędnych (z gospodarczego punktu widzenia) członków rodziny, co czyniło los starych ludzi nader niewesołym (wbrew hagiograficznym opisom sielanki i harmonii) vide: wycug, zaś w miastach problemem był powszechny i permanentny niedobór izb mieszkalnych, wymuszający mieszkanie "na kupie".

2 komentarze:

  1. Owe mieszkanie na kupie to nawet niedawna domena transformacji systemowej, kiedy po okresie komuny, ludzie jeszcze się rodzili, a budownictwo już siadło. Nierzadkie w wiosce były rodziny 2+4+1, gdzie 2 to rodzice, 4 to dzieci, 1 to ojciec lub matka rodziców 4-ki dzieci. Obecnie to bardzo rzadko występuje.
    Przemoc w rodzinie występuje do dziś, co słusznie zauważyłeś. Podłoża tego mogą być w dawnych kulturach przekazywanych przez kolejne pokolenia. Tak jest m.in. w rodzinie 972, gdzie przemoc jest na porządku dziennym i dzieci już ją odziedziczyły, a w jakim stopniu będą ją używać w domu, się okaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo że będą używać, to niestety możemy spokojnie przyjąć. To dziedziczenie wzorców kulturowych.

      Usuń