Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 4 sierpnia 2015

424.Na pustyni

Prognoza pogody anonsuje tydzień z okładem sudańskich upałów. To autentyczne szczęście w życiu mieć własne mieszkanie. Jednak troszkę trudniej się cieszyć tym szczęściem, kiedy w taką pogodę zamienia się w rozpalony piec, w którym ciężko zasnąć.

W ramach miotania się w zabijaniu czasu zmontowałem szafkę do kuchni na podokienną spiżarkę. Tylko jeszcze pomalować ją trzeba. Bardzo budżetowy projekt, bo kuchnia potrzebuje gruntownego remontu z całkowitą przebudową, więc nie opłaca się pchać teraz pieniędzy w de facto prowizorkę. Inna rzecz, że ta prowizorka może lata całe postać. Ograniczam się w kuchni do doraźnych napraw, łataniny i czyszczenia, bo nie potrafię sobie wyobrazić remontu. Zderzenie się z tzw. fachowcami, poczynając od ich znalezienia, przez uzgodnienie, dopilnowanie i odebranie roboty, jawi mi się jako coś poza moim zasięgiem psychicznym. W efekcie z rezygnacją przyglądam się postępującej z roku na rok degradacji i coraz bardziej wstyd mi się robi, kiedy ktoś obcy (tzn. nie ja) ma tam wejść. To, że obcy pojawia się tam zaledwie raz na kilka miesięcy nikłą jest pociechą.

Materiał na szafkę do przedpokoju mozolnie zwieziony, lecz trudno mi o zapał do podjęcia pracy, bo to dużo bardziej "brudna" robota - frezowanie, wiercenie, szlifowanie, a to żadna frajda, kiedy z braku warsztatu robi się to w sypialni.

Już sierpień, wkrótce znów do tej cholernej pracy, frustrującej brakiem widocznych efektów, wysysającej siły, cofającej intelektualnie, całodobowo absorbującej i bez perspektyw rozwoju czy awansu.

Kolejny "urlop" dobiega końca, równie beznadziejny i bezużyteczny jak poprzednie. Kiedy jestem na mieście, mimochodem rzucam czasem okiem na oferty biur podróży wyklejone w witrynach. Przygnębiające i zarazem szydercze jest to, że mam czas (urlopowy), którego pół Polski mi zazdrości, mam pieniądze na wycieczkę (może niekoniecznie zaoceanicznie egzotyczną), kiedy  wielu ludziom na życie ledwie starcza, a jednocześnie mogę sobie te oferty przez szybkę polizać (co, jak wiadomo, jest innym wariantem pocałowania się w dupę). Ktoś powie: "Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz!". Ja mogę powiedzieć: "Każdy ma to, na co zasłużył." Tylko co z tego, kiedy smutek gulą pod gardło podchodzi?

20 komentarzy:

  1. Cześć !
    Na południu kraju również gorąco, więc rozumiejąc co przeżywasz, solidaryzuję się w mękach.
    Czytałem o zderzeniu z fachowcami od wywracania mieszkań i życia do góry nogami. Chciałem napisać, że to nie takie straszne, jak wygląda, ale się ugryzłem w palce, bo faktycznie takie nie jest z drugiej strony, którą reprezentuję, najczęściej na papierze, czy innym nośniku. To istne piekło niejednokrotnie, zwłaszcza kiedy się w modernizowanym lokalu musi mieszkać, ale ma to swoją dobrą stronę. To piekło nie trwa wiecznie, a przy dobrej ekipie i szczegółowym projekcie efekt przewyższa udręki. Prowizorki właśnie, jak napisałeś, trwają latami, kończą się często niewspółmiernym wysiłkiem i wydatkowaniem czasu i pieniędzy, ale fakt, nie wywracają życia do góry nogami. Czasem warto wypowiedzieć wojnę prowizorce.
    Cierpliwości na czas tej wojny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysilony proces dedukcyjno-interpretacyjny wiedzie ku pytaniu: Jesteś architektem lub projektantem wnętrz? :-)
      Niestety, remont musiałby się odbywać ze mła w środku. Co gorsza, mam pewne pojęcie o podstawowych pracach rem-bud i stosowny do tego poziom krytycyzmu (czy jak kto woli - świadomości), co skutkuje mi na niektórych fachowców skokiem ciśnienia (niehamowanym) i skokiem nogi w kierunku ich sempiterny (hamowanym niestety).

      Usuń
    2. Dedukcja w połowie prawidłowa :)
      To bardzo dobrze, że posiadasz stosowną wiedzę, praktykę i krytycyzm. Inwestor idealny dla wykonawcy, przynajmniej ja bym się z takiej współpracy cieszył, bo opcja "niech pan robi, byle było dobrze, to najgorsza opcja dla wykonującego. Nic, tylko zaczynać proces.

      Usuń
    3. Tak, a na usta samo się ciśnie: "Panie, ale co komu dobrze?!"

      Usuń
    4. Raz usłyszałem odpowiedź na takie właśnie pytanie i więcej nie zadaję. Najczęściej cytuję wtedy OTTO - "Obywatelu, zrób sobie dobrze sam"

      Usuń
  2. "Zderzenie się z tzw. fachowcami (...) jawi mi się jako coś poza moim zasięgiem psychicznym."
    Rozumiem Cię doskonale i bardzo nie lubię tych sytuacji.
    Leż, pij zimne napoje, śpij i odpoczywaj a na spacery wieczorem- dopóki Ci dane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjmijmy, że ostatni akapit został napisany w stanie chwilowej niepoczytalności spowodowany za wysokimi temperaturami. Wprawdzie uwielbiam wysokie temperatury, ale sam dzisiaj spojrzałem na kilka spraw okiem szaleńca, któremu lepiej nie podawać do ręki ostrych narzędzi. Byle do jutra , oddychaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez insynuacji proszę - miałem lucidum intervallum. Oddychaj? Jesteś podły i źle mi życzysz.

      Usuń
    2. Oddychaj znaczy się uspokój bez emocji, czy tak się nie mówi do osób w stanie paniki ? Ja podły ? Tobie źle życzę? Teraz to pojechałeś, nie pozostaje mi nic jak wymownie zamilknąć.

      Usuń
    3. Primo - emocji wyłączyć się nie da, a tłumić je jest bardzo niezdrowo.
      Secundo - sugerowanie mi paniki, to irytujące bagatelizowanie moich uczuć. Napisałem szczerze jak się czuję od dłuższego czasu.
      Tertio - jeśli próbuję sprowadzić komentarz na poziom żartu, to tylko z uprzejmości. Bo zupełnie mi od kilku tygodni nie do śmiechu.

      Usuń
  4. Ach wysokie temperatury, ekipa remontowa złożona z młodych mięśniaków, którzy niestety nie sa fachowcami i wybór czy wziąć starych, czy młodych? A wysokie temp, ach wyjebka, mięśniaki bez koszulek, czegoż więcej chcieć...
    Remont kuchni też mnie czeka, i boję się go robić, bo będzie rozległy. Minęły juz 2 m-ce, a w ogóle nie ruszyłem, ale jak czytasz u mnie to ruch nieustający. No i kiedy zabrać się za remont?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "czegoż więcej chcieć... " ?
      Może tego, żeby się umyli i użyli dezodorantu? Jakoś tak przyjemniej by było.

      Usuń
    2. No mięśniaki-skurwiele już takie są, że chetniej używają tego drugiego jak pierwszego, ale też nie wszystkie. Po za tym, nie obrączkuję się z nimi, to przejściowo jest to do strawienia.

      Usuń
    3. Fujjjjjj, Adi ... strawienia, ale śniadania mi właśnie żołądek odmówił ...

      Usuń
    4. Nasz Adi jest, widać, prawie jak Ludwik XIV, który zakazywał swym kochankom mycia się przed odwiedzinami w jego sypialni, by spotęgować miłosne swe doznania. :-D

      Usuń
    5. A współcześnie rozszalała się fala mydeł, perfum, żeli, pudrów i inszych pachnideł i feromony i odoranty naturalne wniwecz odeszły... Biedni Ci fetyszyści :D

      Usuń
    6. Wszystko przed nami Panowie. Rybie lody już od lat kilku łechtają podniebienia smakoszy, może i pachnidła o rybim powonieniu się znajdą dla stęsknionych nosków...

      Usuń
    7. Fala się może i rozszalała, ale latem w środkach komunikacji miejskiej możemy się przekonać, że do stolicy jeszcze nie dotarła.

      Usuń
    8. Jakoś jak wyperfumuje się 172 to mnie to tak nie podnieca jak jego naturalny zapach. No nie, aby śmierdział, bo aż tak to nie jestem (chciałem napisać - skrzywiony) podniecony takim czymś, ale wolę zdecydowanie naturalne zapachy, ewentulanie lekko perfumowane. Jak się ktoś obleje czymś to wcale nie jest dobrze, a nawet jest gorzej.

      Usuń