Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 19 listopada 2020

1173.Kikutem po biurku

 Pracownicze badania okresowe to Polska w pigułce - słuszna idea zamieniona w praktycznej naszej realizacji w groteskową fikcję.

Na pierwszej linii rejestracja niezdolna od lat nauczyć się, jakie badania trzeba wykonać przed rozpoczęciem rundki po specjalistach. Upewniałem się, sugerowałem, że może jeszcze coś...? czy są panie zupełnie pewne, że tylko krew? "Taaak! Na pewno! Tylko to!" Tia, akurat! Dobrze, że akurat była pielęgniarka od pobierania krwi i wiedziała, że jeszcze mocz. Duży postęp, że panie już się nauczyły do jakich specjalistów trzeba skierować przed "lekarzem" medycyny pracy. Poprzednio dowiadywaliśmy się  dopiero u rzeczonego "lekarza", który wyganiał z gabinetu do odpowiedniego specjalsa.

Laryngolog. Poprzednim razem nie interesował się zupełnie stanem zdrowia, natomiast bardzo - "Jak tam w szkole teraz jest?". Tym razem, o dziwo, zainteresował się, ale rychło wyszło szydło z worka, kiedy doktór zaczął mnie zachęcać do wizyty i zakupu w jak najbardziej komercyjnej firmie, z którą - co za zbieg okoliczności! - doktór współpracuje.

Okulistka. Zjawiła się mocno spóźniona. Przez to na korytarzach zrobiło się tłoczno. Czas oczekiwania umilała nam zażenowana rejestratorka od czasu do czasu informująca nas, że pani doktor jedzie, że jest już w sąsiedniej dzielnicy... Samo badanie poszło błyskawicznie, bo po pierwszych dwóch testach pani nagle zaczęła się bezradnie kręcić po gabinecie wyraźnie czegoś szukając i w końcu zrezygnowana oznajmiła, że nie wie gdzie urządzenie do badania leży, bo jest tu pierwszy dzień. I prędziutko wypisała zaświadczenie.

"Lekarz" medycyny pracy. Pardon za cudzysłów, ale na podstawie osobistych wieloletnich doświadczeń uważam, że lekarz tej specjalności to nie jest prawdziwy lekarz. To co robił spokojnie mogła zrobić pierwsza lepsza sekretarka po maturze. Nos maseczką nie zakryty. Presente medico nihil nocet przecież.

Do analizy mogłem oddać krew babki nieboszczki, co się na łono Abrahama przeniosła lat temu trzydzieści z okładem, a sikać mogłem tablicą Mendelejewa - przeszłoby gładko, bo doktor na wyniki nawet nie spojrzał, tylko od razu oddał mi. Opinię laryngologa zaszczycił przelotnym rzutem oka na leżący druczek i słowami "Laryngolog coś tu pisze..." I tyle. Druczka od okulistki nie wziął nawet do ręki, tylko spytał: "Jaką ma pan wadę wzroku? Ile?". Następnie standardowy zestaw: "ile ma pan wzrostu", "ile pan waży" i "jakie ma pan ciśnienie?" Przy tym ostatnim nie wytrzymałem i powiedziałem, że nie wiem, bo dawno nie miałem mierzone. Nie wybiło to pana doktora z rytmu: "To pan sobie w domu kiedyś zmierzy na spokojnie.". Kolejne moje ulubione pytanie: "Jak pan ocenia swój stan zdrowia - bardzo dobry, dobry, średni, zły?"... Musiałbym chyba nie mieć ręki, albo nogi i walić kikutem w blat biurka, żeby doktor uznał, że może coś mi dolega. Przyszło mi do głowy pytanie - pal sześć belfra, ale czy do zawodów związanych z większymi zagrożeniami też badanie okresowe wygląda tak lipnie?

Naturalnie między poszczególnymi wizytami były takie przerwy czasowe, że większość dziennego światła na tym mi zeszła.


10 komentarzy:

  1. właśnie mi przypomniałeś, że raz na badaniach okresowych nawet mierzyli mi ciśnienie ale mam bardzo chudą rękę i rękaw był za duży więc pielęgniarka spojrzała, skomentowała że nie ma dziecięcego rozmiaru po czym z kamienną twarzą założyła mi go na gruby sweter w którym przyszłam i zmierzyła. Wyszło jakieś 20 na 40 bo sweter tłumił. Na szczęście nie wpisała mi, że jestem trupem i udawała, że nie widzi, że mam szczękę na kolanach w wrażenia.

    Kiedyś też lata wstecz trafiłam do orzecznika który był szefem poradni. Zerknął na mój adres i jak zakumał, że rejonowo podlegam pod tą poradnię jako pacjentka to zapytał gdzie się leczę. Powiedziałam że tutaj ale u innego lekarza (w jednym budynku były 3 różne poradnie z NFZ) więc zaczął mnie bezczelnie namawiać żebym zmieniła poradnię na tą jego ... chamówa na maksa.

    A innym razem miałam taką historię, że przez 10 lat miałam okresowe badania w tej samej poradni i początkowo miałam zdolność na 2 lata więc za każdym razem co szłam (a było tak trzykrotnie) okazywało się, że zagubili moją kartoteke. Ciągle pytali czy jestem pierwszy raz ? czy zmieniłam pracę albo nazwisko ? a jak się okazywało, że nie to cóż zagubiona założą nową. I się mnie pytał czy pamiętam swoje wynik sprzed 2 lat bo coś muszą wpisać dla porównania.

    Innymi słowy tak samo jest wszędzie i w każdym zawodzie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciśnienie swetra - LOL! :-D

      Usuń
    2. nooo muszę przyznać, że mój sweter chwilowo przebija pozostałe idiotyzmy to będzie trudno pobić :D

      Usuń
  2. Taaa... Pracowników budowlanych też tak badają. A przynajmniej kiedyś tak badali. Żeby dostać poświadczenie zdolności do pracy na wysokościach wystarczyło zapewnić lekarkę, że nie mam lęku wysokości :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wątpiłeś Tomaszu ? ja ani przez moment :)

      Usuń
    2. Tliła się iskierka nadziei, że może jednak samobójczy debilizm nie zalał wszystkiego. :-(

      Usuń
    3. zalał na beton :D temu organu nic już nie pomoże tego organu już nic nie wskrzesi ;)

      Usuń
    4. Zachwycająca perspektywa Polski naszej starości.

      Usuń
    5. Może nie dożyjemy 😂

      Usuń