Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 2 marca 2018

764.W korytarzu

Już piątek. Właściwie głupio piszę, bo powtarzam oklepany tu i wyświechtany na wszystkie strony truizm - że czas zapierdala tak, że nie wiadomo kiedy i gdzie przelatuje wokół mnie. Powinienem przyjąć to do wiadomości i nie dziwić się co i rusz jak tępy prostaczek nad najnormalniejszą w świecie prawidłowością życia. Przynajmniej - mojego życia.

Zapowiedź jednego z producentów figurek, że od kwietnia podnosi ceny, dała mi pretekst do znalezienia sobie pozornego zajęcia. Odkurzyłem konto i przeglądam ofertę kompletując koszyk. Chęć skorzystania z darmowej wysyłki sprawia, że jest co dobierać, bo wymagany limit jest bardzo wysoki. Absorbuje trochę uwagę i tworzy pozór, że mam jakieś zajęcie, które nadaje jakikolwiek sens mojej egzystencji. Czytelnicy wiedzą już doskonale, jakie jest prawdopodobieństwo przeistoczenia się tych zakupów w pomalowane miniaturki na półce - maluśkie. To przykre, kiedy zakupy stają się jedyną przyjemnością, choć były przecież tylko niezbędnym wstępem do prawdziwej modelarskiej frajdy. To trochę tak, jakby odkryć za półmetkiem, że życie polega na stopniowym wygaszaniu (odbieraniu? niszczeniu? pozbawianiu?) źródeł przyjemności. Przynajmniej - moje.

Pomaluśku kończę układane od jesieni puzzle (1500 elementów). Przed zimą ułożyłem jakieś 3/4 obrazka i... i... i nic - leżał sobie na stole, mijany obojętnie. Teraz wróciłem do układania. Niewielka, oględnie mówiąc, przyjemność, bo zostało już tylko niebo, więc dobieranie klocków według kształtu, a nie treści. A trzeba by pewnie dodać, że w lecie i w dobrym nastroju takiego puzelka to układałem w 3 dni.

W trakcie relaksująco-leczniczej kąpieli odkrywam, że rozmyślam tylko o pracy. Próba urelaksacyjnienia relaksu przez wyłączenie tej tematyki kończy się zupełnym niepowodzeniem.

Po pewnych przemyśleniach modyfikuję swoje lekcje. Zakładam, że dzieciakom będzie trochę łatwiej przyswajać sobie treści, dzięki nowym pomocom. Będę miał "trochę" roboty z ich przygotowywaniem.

Przeglądam oferty pracy. Kicha. Bez znajomości ("z ulicy") nie mam szans na robotę w LO, a w podstawówce nie umiem i nie chcę. Czuję, że jestem w korytarzu, w którym mogę tylko posuwać się do przodu, ze świadomością, że gdzieś tam niedaleko czeka na mnie zapadnia, a właściwie wyrzutnia, zaś boczne drzwi są pozamykane, a ja nie mam do nich klucza.

12 komentarzy:

  1. Kąpiel z pracą w tle... nieeeeeeeeeeeeeeeeeee :((

    OdpowiedzUsuń
  2. Przemyśl ofertę ze spadkiem. Ale chyba dojdzie trzeci pies.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, spadek. Chyba po mnie.

      Usuń
    2. Piszę dość poważnie.

      Usuń
    3. W kwestii spadku to ja z większą radością i ulgą powitałbym otwarcie mojego, niż branie cudzego.

      Usuń
  3. szukasz pracy? :> mogę Ciebie u siebie polecić, mamy w naszej ofercie klasy historyczne :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się ucieszyłem, ale sprawdziłem czego uczy Twoja dyrka. :-(((

      Usuń
    2. haha, no cóż, chciałem dobrze ;)

      Usuń
    3. Dobra Bozia Ci to w zasługach policzy. :-)

      Usuń
  4. Z pracą w wannie? Matko bosko częstochosko, jest tyle przyjemnych rzeczy, które można robić w kąpieli...

    OdpowiedzUsuń