Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 15 stycznia 2018

734.Studniówka

Kolejna studniówka odhaczona. Kto nie był wychowawcą, ten nie pojmie jak wspaniałym luksusem jest iść na studniówkę jako zwykły nauczyciel, a nie wychowawca klasy maturalnej. Możliwość opuszczenia imprezy o dowolnej porze jest prawdziwym błogosławieństwem, z bezsilną zazdrością obserwowanym przez nieszczęśników, którzy muszą siedzieć tam do samego końca nad ranem.

Miejscówka w tym roku była świetna do tańczenia, ale bardzo niekorzystna dla ogarniania towarzystwa. To też chyba przesądziło o tym, że rodzice z komitetu organizacyjnego nie zapanowali nad pociechami. Widać to było już na początku przy przemówieniach powitalnych - młodzież miała w dupie: rodziców prowadzących, dyrekcję i swoich przedstawicieli, i porozchodziła się do stołów tak, że w połowie tej części na sali zostało więcej nauczycieli niż uczniów (a wszak belferstwo zjawiło się w ilości pirazydrzwi 1/3 całego swego składu). Wezwania rodziców do powrotu na salę były ignorowane. Wyglądało to żenująco i żałośnie, delikatnie rzecz ujmując.

Wielkość miejscówki przerosła także katering - opóźnienia w podaniu dań pobiły rekordy studniówek na których byłem. Jedzenie w smaku nijakie, w kompozycji dań - dziwne (w ujemnym tego słowa znaczeniu). Deseru nie doczekałem, bo miałem już dość i poszedłem, zaś ciasta w bufecie były bardzo ubogie (w ilości i wyborze), w smaku kiepskie, a i tak zniknęły piorunem, bo młodzież nie mogąc się doczekać dań obiadowych, w desperacji szamała co było dostępne. Właściwie to nihil novi sub sole - na studniówkach jedzenie jest standardowo marne i za mało. Różnice polegają w zasadzie na tym, na czym w danej miejscówce polega marność - jakość, smak, świeżość, dobór dań. 

Organizacja generalnie zgrzytała. Niektóre pomysły komitetu studniówkowego otwierały nam szeroko oczy, bo takiego czegoś, tośmy jeszcze nie widzieli na żadnej. W klimat wpisał się dyro, który wybrawszy sobie fajniejszą imprezę, chciał jednak zaznaczyć swą obecność i na tej, więc wygłosił przemówienie zdalne. Niestety, aparatura i obsługa nie poradziły sobie z wyzwaniem i w efekcie personal mesydż z mostka naszej tratwy przywodził na myśl skojarzenie z przekazem księżniczki Lei przenoszonym przez R2D2 - widać że coś chce nam powiedzieć, ale nikt nie rozumie co mówi. Miało być podniośle, a wyszło... No, wiadomo jak.

Młodzież ubrana jak zwykle - czyli większość zgodnie z podstawowymi zasadami elegancji, ale w oczy bardziej rzucały się brutalne gwałty dokonane na tych zasadach. Czerwone i bordowe koszule, białe i beżowe skarpetki, tenisówki, jasnobrązowe buty, brązowe monki bez skarpetek - wszystko to do ciemnych garniturów; no i przebój wieczoru: lakierowane mokasyny na grubej zelówce bez skarpetek do rurek. Tak, wiem, posypią się na mnie gromy, żem konserwa strupieszała, ze sklerotycznym zacięciem kurczowo uczepiona przebrzmiałych zasad, lecz skoro studniówka z założenia jest elementem tradycji to może uszanujmy tę tradycję także i w tym, że skoro robimy bal w porze nocnej, to zastosujmy się i do tradycyjnych zasad elegancji w takich okolicznościach. Żeby nie było, że tylko po małolatach jeżdżę, to część grona też nie za bardzo sobie poradziła ze stylizacją i dress codem.

Gejaszki tańczyły po bożemu - z płcią piękną, powszechnego zgorszenia nie czyniąc. Za to jedna z moich koleżanek raczej niezbyt nieszczęśliwie skomponowała sobie stylizację, bo swe wrażenie z ujrzenia z odległości ok. 30 metrów mogę ująć krótko: orientacja wprost krzyczy.

30 komentarzy:

  1. Skąd takie rozeznanie w temacie, kto gejaszek, a kto nie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto nie, to oczywiście tego wiedzieć nie mogę, ale kto raczej tak, to dość popatrzyć i posłuchać. :-)

      Usuń
  2. ..."młodzież miała w dupie:"... Młodzież ma generalnie wyjebane na wszystko, więc nie dziwię się. Żyją własnym życiem i z trudem wchodzą w dorosłe życie, które ich często rozczarowuje. Zresztą opisuję to przy okazji 979 i innych, wiec mnie to już nie dziwi.
    Wiem, gdyby nie mostek kapitański, mógłbyś im wszystkim wpisać cyfrę 5 i mieć również wyjebane, wszak to nie Ty będziesz weryfikował ich wiedzę, myślenie, zaradność i inne cechy niezbędne w dorosłym życiu, a cyferka to cyferka i tyle.
    A organizacyjnie wypada, tak jak ten kto robi ma lub nie ma, funkcji związku przyczynowo-skutkowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice mają pod górkę przy studniówce, bo każdą robią nowi od nowa, tzn. ci którzy jej jeszcze nigdy nie robili, a ich ewentualne doświadczenia z balu gimbazy są przydatne w ograniczonym zakresie, gdyż to młodzież w zupełnie innym wieku (mimo niewielkiej różnicy metrykalnej). Zaś ci, którzy mają doświadczenie z poprzedniej studniówki już zakończyli swą przygodę z edukacją licealną.

      Usuń
    2. Nie wiem czy w tym gronie nie ma żadnego myślącego sensownie, który jest w stanie przeforsować swoje, być może dobre pomysły, czy czasem ginie on w tłumie bylejakości i nie chce mu się z tym tłumem wojować. Wszak widać to w miastach, gdzie głupota przebija się bez problemu i można się zastanawiać, gdzie jest ten jeden, który mógłby jej wypływ powstrzymać?

      Usuń
    3. Decydującą rolę zwykle odgrywa ekipa paru apodyktycznych mamuś, które zacięcie forsują swoje pomysły, a reszta nie ma ochoty się z nimi użerać i akceptuje ich propozycje.

      Usuń
  3. ale ani slowa o polonezie czyzby juz nie bylo tej atrakcji na studmiowce, ja pamietamm oja z ubieglego wieku gdzie to pan dyrektor zaczynal pierwsza pare poloneza chyba z nasza pania od matematyki ( moge sie mylic ), poza tym co do wspomnien studniowkowych pamietam jak sie przemycalo jedna DOSLOWNIE JEDNA butelke wina na 8 osob dzieki pomocy naszego nieocenionego pana Franka woznego ! no i w tamtych czasach studniowka byla w szkole .... a nauczyciele mieli na stolach sok pomaranczowy z wkladka podany w pieknych dzbankach dla tzw niepoznaki ale jak mawial klasyk to se ne wrati .... tance byly do samego rana i bez alkoholi ale czy ktos moze to dzisiaj zrozumiec ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polonez był, ale taki, że nie warto było o nim nawet wspominać. Belferstwo i alkohol? Nie spotkałem się z czymś takim od kiedy pracuję. Studniówka w szkole - jestem od lat jak najbardziej za! I nie tylko ja. Jednak jest to absolutnie bez szans wobec nastawienia operatywniejszej części rodziców i ich pociech - nie wyobrażają sobie takiego dziadostwa, ma być wielki bal na bogato i światowo.

      Usuń
  4. ao tym ze byl soczek z wkladka dowiedzialem sie po latach bo mama kolezanki byla w komitecie i kiedys po latach opowiadala jak to z pania z biologii robily drinki do dzbankow ..to byl rok 1991/92 inne czasy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno zaskoczyła mnie pomyłka, jaką popełniłem w odniesieniu do Twojego wieku - sądziłem że jesteś przed 30-ką, a tu proszę, dziecię peerelu. :-)

      Usuń
    2. mentalnie wciaz jestrem w okolicach 30 stki

      Usuń
    3. To wyjaśnia moją pomyłkę - odczytywałem Cię mentalnym, a nie metrykalnym! ;-D

      Usuń
  5. Te buty bez skarpetek to plaga w ostatnim czasie. Śmieszy mnie ta moda, bo o ile w ciepłe dni nawet to wygląda, to w zimie spodnie kończące się powyżej kostki w połączeniu z grubą kurtką, szalikiem i czapką wyglądają dość komicznie. A na studniówce do garnituru brak skarpet to gruba przesada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - w ciepłe dni, do swobodnego ubioru te gołe kostki wyglądają nawet seksownie, ale przy garniturze... masakra!

      Usuń
  6. A ja na swojej studniówce nawet nie byłem. I pewnie gdybym jednak został nauczycielem i musiał na tę imprezę chodzić, tobym przeżywał piekiełko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie chciałem iść. Nie miałem nikogo do pary, a poza tym nie byłem zgrany ze swoją klasą, więc pewnie przesiedziałbym cały wieczór sam.

      Usuń
    2. No tak, znam to uczucie - jest wtedy na tyle przykro i głupio, że nie warto w ogóle się na czymś takim pojawiać.

      Usuń
  7. ja opuszczam wszelkie bale i studniówki, chodzę tylko wtedy, kiedy jestem wychowawcą, czyli mniej więcej co trzy lata i to jest aż nadto dla mnie... ja nie rozumiem, po co na takich imprezach nauczyciele, czy uczniowie nie mogliby sami się bawić? ewentualnie z rodzicami? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ktoby został do ponoszenia odpowiedzialności za incydenty i wypadki? Kogo by miało oskarżyć kuratorium wykazawszy potrzebę swego istnienia? ;-)

      Usuń
  8. Tuż przed feriami taka "atrakcja".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej było, jak miałem wychowawstwo w klasie maturalnej, sobotnia impreza trwała do piątej rano na jakimś zadupiu poza miastem, a w poniedziałek do pracy. :-(

      Usuń
  9. gdzie te pokomuchowskie czasy naszych studniówek gdzie obowiązkowa była czerń mogąca jedynie skomponować się z bielą dla rozjaśnienia lub granat. Jedyne dopuszczalne kolory kryły się pod sukniami. A teraz jak czasem zerkam w co się ubierają córy koleżanek na studniówki i jak przeglądam te suknie balowe rodem z pałaców książęcych to kopara opada. Pamiętam nawet, że ktoś z mojej klasy na komers w VIII przyszedł w bodajże czerwonej sukience i nawet nosa na salę nie wściubił tak prędko gnał do chałupy się przebrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie obyczaje mocno się zmieniły. Moja studniówka w agonalnym PRL-u to zupełnie inna epoka.

      Usuń
  10. to my chyba jestesmy rownolatki :)
    bo moja tez byla w tym czasie :) pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszyscy podejrzewam jesteśmy w tym samym wieku ;)

      Usuń
  11. jak milo byc w tak doborowym towarzystwie , ludzi ktorzy wiedza do czego sluzyl olowek i tasma magnetofonowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak ... pamiętam do dziś łzy jak sie zrywała i kleiłam. Nie wspominając o tak strasznej rzeczy jak to, że w komórce mój mąż nadal trzyma stare video a ja mam nadal nie zgraną na DVD kasetę ze studniówki właśnie. Rany ...

      Usuń
  12. a propos dziwnych imprez to ostatnio rozmwiajac z ciotka moja opowiadal mi jak to teraz w Polsce jest sezona imprezy po bierzmowaniu ... czyli tak jak w makaronowni ...wszystko idzie z zachodu tylko czy wszystko ma sens ?

    OdpowiedzUsuń