Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

czwartek, 18 czerwca 2015

415.Poradnik dla rodzica na koniec roku

Zbliża się koniec roku i odkrywasz, że oceny potomka mogą być poniżej twoich oczekiwań. Trzeba więc podjąć jakieś kroki w kierunku zadbania o jakość swojego życia.

Podstawowa sprawa – nauczyciel rozdaje oceny wedle swego uznania. Ma je od władz, pełne zestawy od 1 do 6 i od jego tylko widzimisię zależy, jaką danemu dziecku da. Jeśli nie daje takiej jakiej ty i dziecko sobie życzycie, to znaczy że po prostu nie chce. Z wrednoty lub głupoty. Będzie ci wciskał różne ciemnoty o podstawie programowej, zasadach oceniania i takich tam – nie daj się nabrać, to taka bajka dla naiwnych. Jak zechce da dowolną ocenę, tylko trzeba go odpowiednio podejść. Jak się opiera, to - przycisnąć. Nie ze swoich daje, więc nic go to nie kosztuje, że da wyższą. 

Sęk w tym, że nauczyciele to wredne szuje, odgrywające się na dzieciach za swoje porażki życiowe, w dodatku trzymają ze sobą i kryją się nawzajem. Trzeba więc działać umiejętnie i nie dać się nabrać na różne cwane sztuczki, którymi spławiają ludzi.

Podstawowa sprawa – nie umawiać się na spotkanie, lecz działać z zaskoczenia. Co do pory dnia, to są dwie filozofie – przyjść z rana, żeby mieć czas na ponawianie ataków na kolejnych przerwach, gdyby pierwsza rozmowa nie podziałała, oraz druga – zaskoczyć po południu, kiedy zmęczony belfer już chce wychodzić ze szkoły. Jeszcze lepiej trafić na moment kiedy się gdzieś śpieszy. Ważne, by nie dać się spławić, że nie ma teraz czasu – domagać się, że dla ciebie musi mieć, bo jesteś matką i specjalnie przyszłaś (zwolniłaś się z pracy) i nie ruszysz się stąd, jeśli z tobą nie porozmawia.

Będzie ci mówił o zasadach oceniania, że wychodzi taka ocena a nie inna – nie słuchaj. Przepisy, zasady i procedury to biurokratyczna zasłona za którą się chowają. Trzeba ich zza niej wyciągnąć. Kiedy idzie o twój interes, znaczy - twojego dziecka, to żadne prawo nie może cię ograniczać! Jak będzie trzeba obiecaj wszystko, kiedy już wystawi ocenę na jakiej ci zależało, to go olejecie i będzie mógł ci skoczyć.

Powtarzaj: a co by się stało jakby postawił wyższą ocenę? Co mu szkodzi, jak postawi lepszą? Popatrz za co są oceny i drąż w przeciwnym kierunku. Jak jest dużo z prac pisemnych, to pytaj dlaczego nie pozwala twojemu dziecku wypowiedzieć się ustnie, przecież ono tak pięknie mówi. Jak jest dużo z ustnych, to zażądaj wyjaśnień dlaczego nie rozwija umiejętności twojego dziecka w pisaniu, a przecież ono zawsze było chwalone jak ładnie pisze i egzaminy ma pisać, więc czemu on go do nich nie przygotowuje? Robi kartkówki – dlaczego stresuje twoje dziecko? Nie robi kartkówek – dlaczego sabotuje twoje wysiłki na rzecz wypracowania systematycznego uczenia? Domagaj się wyjaśnień, dlaczego robi tak trudne prace i zadaje tak trudne pytania. Dlaczego na sprawdzianie dziecko nie może korzystać z netu i podręcznika? Dlaczego nie stosuje nowoczesnych metod nauczania, które by pozwoliły twojemu dziecku wykazać się zdolnościami? Dlaczego nie wspiera twojego dziecka pochwałami i nie motywuje do sukcesów? Czemu nie rozumie, że twoje dziecko źle reaguje na niepowodzenia, więc stawianie mu jedynek jest szkodliwe i niepedagogiczne?

Jego odpowiedzi nie mają znaczenia i możesz ich w ogóle nie słuchać – zasypujesz go pytaniami, żeby go zdezorientować i otumanić tak, by zrobił co zechcesz. Doskonałą metodą jest powtarzanie tego samego pytania lub zestawu pytań kilka- kilkanaście razy – w końcu zgłupieje i zmięknie. Jak będzie mówił coś krytycznego o twoim dziecku, to ignoruj, albo odrzucaj jako subiektywne i uprzedzone sądy, bez pokrycia w rzeczywistości. Kiedy spróbuje zaczepki: dlaczego dopiero teraz przed samym końcem roku do niego przychodzisz, a nie wcześniej kiedy był czas na poprawianie ocen, zignoruj, albo sparuj, że nikt cię nie informował, dlaczego on cię o tym nie zawiadomił że jest coś nie tak, na co on czekał itp. Niezłe jest pytanie, jakim cudem cały rok było wszystko w porządku, a dopiero w samej końcówce roku nagle piętrzą się  pretensje do twojego dziecka. Zręczne jest wyrażenie zdziwienia, że przez całą edukację wszyscy nauczyciele wyrażali się o twoim dziecku z najwyższym uznaniem, a temu panu/pani raptem coś nie pasuje. Możesz też mu powiedzieć, żeby cię nie pouczał, bo jesteś matką i dorosłym człowiekiem i sama wiesz najlepiej kiedy przychodzić do szkoły dziecka. Dobrze jest płynnie przejść do tego, że oto właśnie teraz przyszłaś i oczekujesz wyjaśnień, bo to jakiś zupełny skandal, żeby twoje dziecko tak ciężko i owocnie pracujące miało dostać tak absurdalnie niską ocenę. A w ogóle to jesteś osoba pracującą, w poważnej pracy a nie do południa tylko - jak w szkole, i czy on sobie wyobraża, że jesteś na każde jego skinienie i będziesz rzucała wszystko i leciała, bo akurat się komuś coś tam zachciało. Pamiętaj – nie pozwól mu przejąć inicjatywy, bądź stroną atakującą. Nie słuchaj jego wyjaśnień, bo niepostrzeżenie może cię wciągnąć w tłumaczenie się.

Dobrze jest przyjść z partnerem lub partnerką – i ustawić się tak, żeby przyprzeć nauczyciela do ściany lub jeszcze lepiej do kąta, optymalnie tak, żeby nie mógł przerwać rozmowy i uciec.

Dobrym pomysłem jest powiedzieć, że się jest lub było nauczycielem, ewentualnie że babcia dziecka była nauczycielką; i tak przecież tego nie sprawdzi. To tak, żeby sobie cwaniaczek nie myślał, że fachowymi słówkami was zdezorientuje. Poza tym to podwójna korzyść: albo możliwość wzbogacenia ataku argumentami „Jak ja uczyłam, to…”, albo wzięcia na solidarność zawodową, że kruk krukowi pisklaka nie zadziobie.

W odpowiednim momencie z wyczuciem zaaplikowany płacz naturalnie może pomóc, ale generalnie metody na uproszenie nauczyciela działały kiedyś, dziś zalecane są raczej metody siłowe, perswazyjne.

Nie proponuj wprost łapówki, to już nie te czasy - nauczyciele się wycwanili i się boją, więc się czają, ale przecież w Polsce każdy bierze. Zapytaj raczej czy może nauczyciel udziela korepetycji, albo czy umówiłby się na prywatne konsultacje, względnie czy dziecko mogłoby przyjść po lekcjach tak prywatnie. Jak widać - trzeba tak okrężną drogą, aluzyjnie.

Jeśli trafi się wam zawzięta swołocz, oporna na zwykłe oddziaływania, to trzeba przejść do silniejszego nacisku. Podnieść głos, także grozić albo konkretnie – pójściem do dyrektora lub do kuratorium, albo mgliście – pójściem wyżej. Koniecznie podkreślając, że tak tego nie zostawicie. Trzaśnięcie drzwiami i wygrażanie pięścią w odpowiednim momencie zawsze się może przydać.

Trzeba się liczyć z  tym, że beton szkolny trzeba łamać długofalowo – jedna rozmowa nie wystarczy. Atakować na kolejnych przerwach, można rozmowy z nauczycielem przeplatać rozmowami z dyrektorem. Nie gardzić rozmową z sekretarkami – to skarbnice wiedzy i mogą, choćby niechcący, podsunąć jakiś pomysł lub punkt zaczepienia do wykorzystania.

I nade wszystko pamiętać – nie słuchać co nauczyciel mówi, tylko powtarzać swoje. Wszystko przecież jest negocjowalne, więc oceny też. Musisz tylko wyszarpać co ci się należy.

20 komentarzy:

  1. odnoszę wrażenie, że chyba dzisiaj był jakiś atak Imperium Debili. Atakowali wszystkich zwłaszcza Tych co coś wiedzą i chcą, żeby świat się opierał na wiedzy i logice. Kolego nie poddawaj się, walcz stoisz na pierwszej linii frontu. Jak im ulegniesz to potem po kilku latach trafiają do mnie i ja mam taki dzień jak dziś, że najchętniej tępą zardzewiałą żyletką podciąłbym sobie żyły, żeby tylko dzień się skończył. Proszę miej dla mnie choć trochę litości i bądź konsekwentny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie stoję na pierwszej linii frontu, lecz na trzeciej dopiero. Kiedy stykam się z klientem, znaczy to tym samym, że sforsował już pierwszą i drugą linię. Wybacz, Atluś, robię co mogę, ale nie zatrzymam fal morza rozpostartymi rękami.

      Usuń
    2. bardzo proszę bądź kolegą i jeśli stoisz na trzeciej linii frontu to tym bardziej walcz bezwzględnie z tymi d*.* Uwierz, Twoja praca jest bardzo ważna, zrób to najlepiej jak potrafisz, ale kretynom nie odpuszczaj, proszę. Prosi Cię o to zdesperowany Atlu , który chyba przestanie zatrudniać młodszych niż plus 30

      Usuń
    3. Mam coraz silniejsze poczucie, że ta walka nie ma sensu - cóż po tym, że będę zatykał dziurę na swoim odcinku, kiedy Titanic bierze wodę pierdyliardem innych otworów? A ja mam coraz mniej sił...

      Usuń
  2. I jak się nie obrócisz, tyłek zawsze będziesz miał z tyłu. Swój własny oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co gorsza - rosnący, od nerwowego podjadania. Ale jak ma być, kiedy drugi tydzień wychodzę z pracy w okolicach szóstej (przychodząc na ósmą, ósmą trzydzieści), a przecież w domu roboty ciąg dalszy. :-(

      Usuń
    2. Musisz wyluzować, bo szkoda tyłka:))))))))))
      Rozumiem to, bo sam podjadam jak jestem w nerwach. I tez przybrałem w pasie, ale zrobię z tym porządek na urlopie. Przynajmniej taki mam plan

      Usuń
    3. Wczoraj wyszedłem rano z domu i idąc ulicą dyskretnie (a przynajmniej mam nadzieję, że to było dyskretnie) sprawdzałem czy jestem jakoś kompletnie ubrany, bo naszła mnie wątpliwość czy w pełnym automatyzmu zabieganiu o czymś nie zapomniałem.
      A wolne, bo urlopem tego nie sposób nazwać, to będę miał gdzieś koło połowy lipca.

      Usuń
    4. I co? Najważniejsze części garderoby na sobie miałeś, jak mniemam? Że też pozwoliłeś się wmanewrować w tę robotę wakacyjną. Za miętkie serce masz A.

      Usuń
    5. Z drugiej jednak strony ma ta robótka swój pewien plus, zważywszy, że już mi się włączają pierwsze sygnały bezużyteczności w związku z zakończeniem zajęć.

      Usuń
  3. Dyrektor szkoły zawsze w sytuacji konfliktowej stanie za rodzicem. Pracownik jest ostatni w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad dyrektorem wisi jak sęp kuratorium i jak ekonom gmina z lokalnym Horodniczym, czyli wójtem lub burmistrzem.

      Usuń
  4. Ale to wszystko przećwiczono na Tobie? Jaki Ty odporny jesteś na frontalny atak rodziców, skumulowany na koniec roku. Zakładam, że jak u telemarketerów również masz z takim doświadczeniem odpowiednie zdania na wywody drugiej strony.
    A co gdyby wszyscy dostawali 6-ki. Przecież i tak wiedzę werufikuje rynek pracy, a w mniejszym stopniu Wy. Po odejściu ze szkoły latorośli, rodzice już nie atakowali by Cb. tylko pracodawców, a Ci sa chyba bardziej odporni i mają większe możliwości sprawcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znacznie wcześniej niż rynek pracy weryfikuje nas matura. I wtedy zaatakują nas nie rodzice lecz kuratorium i gmina.

      Usuń
    2. Nie matura lecz chęć szczera... Tak mi sie jakos nasunęło bez związku.:)

      Usuń
    3. Czy się stoi, czy się leży, to promocja (lub matura) się należy.

      Usuń
    4. Taa. W deseniu nawet podobne:)

      Usuń
    5. Bo z tych samych kręgów społecznych zrodzone.

      Usuń
  5. opisałeś mój ostatni tydzień, dobrze, że nie wszyscy rodzice tacy są :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że nie wszyscy, ale już jedna łyżka dziegciu potrafi zepsuć beczkę miodu. A tu przecież ani miodu, ani nie łyżka tylko.

      Usuń