Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

środa, 12 września 2012

49.Instrumenty II

Po napisaniu wczorajszego posta zastanawiałem się jakie mogą być przyczyny takiego instrumentalnego traktowania innych ludzi.

Przypuszczam, że jedną z nich może być niskie poczucie własnej wartości, tworzące niewiarę w to, że człowiek może być pokochany i zaakceptowany za to jakim jest. Osoba taka sądzi, że nie ma szans na prawdziwą, zdrową relację (bądź związek) i jedyną szansą na uzyskanie czegokolwiek, tzn. na zaspokojenie choć części swych potrzeb jest instrumentalne potraktowanie drugiego człowieka jako "dawcy" pokrycia deficytów. Można to też określić następująco: nie wierzę że dostanę po dobroci, więc zabieram podstępem.

W związku z powyższym, jak sądzę, jest przypadek osoby, która ma za sobą toksyczną relację, bądź z dzieciństwa, bądź z dorosłego życia. Takie traumatyczne przeżycie na gruncie niskiej samooceny może działać jako wzmocnienie i potwierdzenie przekonania, że uczciwa relacja jest niemożliwa, więc zamiast gonić za nią jako mirażem, lepiej wyrwać co się da dla siebie, w myśl zasady beatus qui tenet.

Myślę, że takie traktowanie ludzi może być także skutkiem niedostatecznego rozwinięcia uczuć wyższych i wyrośnięcia w przekonaniu, że liczy się wyłącznie własna wygoda i interes, a innych ludzi warto traktować tylko jako dostawców dóbr i usług.

W każdym z przypadków powtarza się brak szacunku dla człowieka - najpierw dla siebie, a za tym - dla innych ludzi.

Ciekawe czym jeszcze może być spowodowana postawa instrumentalnego traktowania ludzi.

* * * 
Oberwałem na dyżurze rykoszetującą piłką w głowę. To był potężny strzał. Chyba nigdy nie dostałem tak mocno. Miałem wrażenie jakby mi się w środku mózg zatelepał o czaszkę. Troszkę mi było niedobrze, a teraz mnie trochę boli głowa. W sumie chyba dobry znak - jakby była pusta, to by nie bolała. ;-)

Gorzej chyba oberwała koleżanka, która stała obok i zaliczyła w makówkę tuż przede mną. Podejrzewa, że jej przekulało kręgi szyjne. Dłonie, jak widziałem, drżały jej jak staruszce. A że z kręgosłupem w ogóle ma duże problemy, to niedobrze jest.

Żeby było weselej to nie był mój wyznaczony dyżur, tylko poszedłem zastąpić na parę minut koleżankę, która musiała coś z jakimś konkursem załatwić. A kiedy na dyżur przyszła, to zostałem już dla obgadania spraw wychowawczych. I parafrazując stare przysłowie: dla towarzystwa dał Cygan sobie w łeb p...ąć. ;-)

EDIT:
Koleżanka była na zabiegu i okazało się, że ma 9 kręgów przestawionych! Dowiedziała się, że wnioskując z efektów poszło na nią obciążenie odpowiadające 200 kg. Gdyby nie to, że jest bardzo wysportowana, to byłaby tam straszna demolka.

6 komentarzy:

  1. O, a któż to taką petę zasadził? Uczeń zapewne ;P jakie konsekwencje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Typowe. Grono powinno wyciągnąć jakieś konsekwencje z tego, zwłaszcza, że Twoja (kurde, dziwnie mówić na "ty" do nauczyciela ;P) koleżanka dostała porządnie i może mieć z tego jakieś powikłania

      Usuń
  2. no ładnie... to był celowy zamach. jakiś uczniowski pedzioch był zazdrosny o Ciebie i dlatego walnął koleżankę - he he! pilnuj się, nie chce, byś stracił głowę... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale wciąż aktualne, panie kolego... ile to już scenariuszów na bazie tego powstało... ;)

      Usuń
    2. No, może któremuś z młodziaków się podobasz? Vermis dobrze mówi :D

      Usuń
    3. Nie przesadzaj, bo nie wiosna ;P a koleżance życzę powrotu do pełnej sprawności i ukarania niemyślących - należy im się za taką nieodpowiedzialność!

      Usuń