Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

piątek, 16 listopada 2018

892.Parę dobrych rad dla impresariów

No i nowa chryja...

Niektórzy uwielbiają ewenty i lans. Niedobrze, kiedy powstaje wrażenie, że głównie dla tego jakieś stanowisko się piastuje (o ile nie jest się kaowcem). 

Jeszcze gorzej, kiedy w tle kryje się głód uznania, gdyż zdarzające się niepowodzenie szkodliwie silnie godzi w samoocenę. 

Bardzo niedobrze, kiedy ma się silną skłonność do traktowania innych ludzi jak narzędzia służące do osiągania wyżej wspomnianych celów. Sęk w tym, że takie podejście do ludzi kiepsko rzutuje na skuteczność organizacyjną w przedsięwzięciach opartych na czynniku ludzkim. 

Poważnym błędem jest nazywanie "zadaniowością" skupienia na celu z ignorowaniem uwarunkowań, gdyż skutkuje to tym, że efekty bywają skromniejsze niż sobie wyobrażano.  

Mądrzy ludzi mówią, żeby nie porównywać się z innymi; jest to dobra rada, bo można spostrzec, że cudze przedsięwzięcie wyszło jakoś sprawniej, zgrabniej i efektowniej, mimo mniejszego rozmachu i zadęcia w surmy, i znieść to źle lub bardzo źle. 

Słusznie mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach. Dobry efekt jest zwykle wynikiem dopracowania (dopilnowania) ważnych kwestii, ale do tego konieczne jest najpierw ich zidentyfikowanie, a to wymaga autentycznego dostrzegania innych ludzi, jako żywych myślących i czujących istot, a nie ożywionych narzędzi.

Wreszcie pożyteczne jest pamiętanie,  że demonstrowanie furii płynącej z frustracji, iż efekt uzyskany nie był taki jaki sobie wymarzyliśmy, nie wpływa korzystnie na wizerunek i autorytet.

8 komentarzy:

  1. Ciekawe rady, powinieneś zostać coachem. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak w grupie hippisow. Znajdziesz lepszych jak i gorszych od siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W okolicach wioski, jak traktuje się ludzi jako ożywione narzędzia dla osiągnięcia celu, to za chwile można już tego celu w ogóle nie osiągnąć, bo te ożywione narzędzie po prostu sobie idą w inną stronę i to często bez zapowiedzi, jak 230, który z dnia na dzień się nie pojawił w pracy i do niej już nie wrócił. Zresztą on akurat mi się w tym podoba. W poprzedniej, co opisywałem, ok. południa odszedł od maszyny i poszedł do domu. To jest dopiero mistrzostwo, a w pracy go szukali, co się z nim stało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z przyczyn formalnych, mentalnych i praktycznych tak łatwo się nie odchodzi.

      Usuń
  4. Aha.

    Ale chyba zawsze można polecieć podwładnym po premii i chociaż w ten drobny sposób odreagować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalnie, choć niedogodności tego manewru są oczywiste. Przede wszystkim kameralność tego środka represji czyni go w najwyższym stopniu niesatysfakcjonującym - chciałbyś włóczyć końmi po boisku i pasy drzeć na oczach świata, żeby wykrzyczeć mu swój ból i zawód, a tu możesz tylko po cichutku obniżyć premię, o czym raczej nikt poza waszą dwójką się nie dowie. Tym bardziej, że premie już obcinasz po kawałku od kilku miesięcy.

      Usuń