Na umyśle.
Jakbym był pełnosprawny umysłowo, to bym się już przyzwyczaił, że rodzice są tacy jacy są i już się zmienią. A mi co jakiś czas puszcza, i zamiast trzymać język za zaciśniętymi zębami, odzywam się; bezsensownie przecież.
Trzymałem się dzielnie i wytrwale długo, znosząc cierpliwie najróżniejsze dziwactwa. Bardzo długo. Aż... Schwester opowiadała jakie mieszkanie oglądała i wspomniała, że dwa pomieszczenia zostały podzielone szklaną ścianą. Na to matka przerywa z mieszanką zaniepokojenia i potępienia w głosie: - Nie powinno się tak robić! Przecież jak ktoś się potknie i poleci głową naprzód w tę szybę to ona w drobny mak i tragedia gotowa!
Gula w gardle podskoczyła radośnie i wystrzeliła w górę w kierunku mózgu by wyrzucić rozum z mocowań. Całe życie pracowitego budowania lęku w każdej możliwej sytuacji, każde zdarzenie, każda informacja doskonale nadawała się do wygłaszania "mądrości życiowych" na jednej melodii opartych: ojoj! nieszczęście będzie! Tragedia będzie! Archiwistyczna pamięć gromadząca wszelkie informacje o bliźnich bliższych, dalszych i najdalszych tworzyła przebogatą skarbnicę przykładów możliwych nieszczęść, jakie niechybnie spaść muszą na nas (Schwester i mnie). Przy tym - głębokie przeświadczenie o swoim trzeźwym optymizmie życiowym i wieczne wytykanie mężowi i jego rodzinie, że "prowokowali nieszczęścia wieszcząc je nieustannie, a to przecież samospełniająca się przepowiednia". Ona sączyła truciznę lękowego wychowania? Cóż za nonsens! Jedno jest tylko wyjaśnienie - mam obsesję. I już, włala, dobry nastrój przywrócony.
To ja tylko napiszę tyle - miłego popołudnia, także jutrzejszego dnia... :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję! Nawzajem. :-)
UsuńMasz obsesję, jak nic. Ale to by pewnie dało się wyleczyć u jakiegoś dobrego psychoterapeuty :P
OdpowiedzUsuńTeraz już nie warto.
Usuńnasi rodzice to temat rzeka. Całkiem niekończąca się historia. Z czasem umrą a anegdoty po nich pozostaną :) to pokazuje jak wiele jednak nam wtłaczają w mózgownice w procesie socjalizacji i wychowania. Jak masz swój rozum to się uwolnisz od bzdetów i jakoś żyjesz ale czasem wrasta to tak głęboko, że się nie da wywalić ...
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie. :-(
Usuń