Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

wtorek, 30 maja 2017

621.Dziennik sarmacki

Parno, znać ostrzeżenia o burzy mogą być trafne.

Zignoruj stanowcze rady, by sprawdzać prowadzenie dokumentacji co tydzień.
Nie sprawdzaj jej w ogóle (lub w najlepszym razie - prawie w ogóle) od września do maja.
Wygeneruj sobie raport na miesiąc przed końcem zajęć i przeraź się.
Zagrzmij i nakaż natychmiastowe uzupełnienie braków. Zagroź konsekwencjami służbowymi.
Zapowiedz rychłą ponowną kontrolę w dniu X.
Zrób kontrolę w dniu X-1 i zażądaj uzupełnienia i wyjaśnień.
Oznajmij, że nie masz pojęcia skąd tyle braków ludzie narobili, że przecież sprawdzałeś dziennik rzetelnie od początku roku i żeby nie robić z ciebie złego policjanta. A w ogóle to za kontrolę dziennika odpowiada wice.


Tymczasem w dokumentacji chaos, bo system elektroniczny ma określone (nieznane) wymagania, założenia i reguły i wedle nich generuje raporty o brakach. A u nas Rzeczpospolita szlachecka pełną gębą: nieliczni rzetelni mieszczanie, skrupulatnie pochyleni nad księgami, masa szlachty działająca po uważaniu - trochę po nowemu, a trochę jak ociec i dziad pokazali i robili, oraz rozswawolone warchoły co to jadą kędy ochota niesie - raz po drodze, raz po zasiewach. A nad tym wszystkim na tronie król jegomość, dbały przede wszystkim o prezencję i popularność na innych dworach i wśród chłopstwa.

A system tego nie wybacza: Kowalski nie zrobi, Malinowski wpisze nie tam gdzie trzeba, a Wiśniewskiemu za obu braki wyskakują. I siedź tu człowieku i główkuj, skąd, jak, kiedy i co z tym fantem zrobić.

niedziela, 28 maja 2017

620.Czwarta rewolucja przemysłowa

W "Newsweeku" artykuł o znikaniu pracy i złudzeniu liczenia na gwarantowany dochód podstawowy, jako zabezpieczenie społeczeństwa przed skutkami czwartej rewolucji przemysłowej.
Nie brzmi to optymistycznie, ani krzepiąco. Kto wie, czy nie bliższe rzeczywistości będą upiorne utopie rysujące społeczeństwo przyszłości jako bierny tłum sterowany, karmiony i od czasu do czasu redukowany przez elitarną garstkę rządzących. W gruncie rzeczy, z historycznego punktu widzenia, model w którym niewielka liczebnie elita rządzi masami, jest modelem typowym. Łatwo zapominamy, że koncepcja masowego udziału w podejmowaniu decyzji zwana demokracją (ale XX-wieczną!) jest tak naprawdę nader krótkotrwałym zjawiskiem w skali istnienia społeczeństw. Być może będzie wspominana jako krótkotrwały, nieudany epizod. Mam nadzieję, że nie dożyję tej przyszłości.

czwartek, 25 maja 2017

619.Opluty

I już koniec tygodnia na bliskim horyzoncie, choć wydaje się, że tydzień dopiero co się zaczął. Pogoda zdradliwa - słoneczko fest grzeje, a równocześnie chłodny wiatr przenika pod spocone ubranie.
Dawno nie byłem tak zniesmaczony po posiedzeniu rady pedagogicznej. Niby żadnej afery czy awantury nie było, ale chyba "opluł mnie całokształt" tego przykrego zdarzenia. Tematykę można określić: "Emocje Pana Dyrektora", bo treści i konkretu w tym doszukać się ciężko. Momentami miałem déjà vu z lat młodości - jakby wróciła propaganda sukcesu.  
Jeśli miałbym określić jak się czuję tak w sumie, to chyba najbliższe będzie określenie - obrażony. Obrażony traktowaniem jak idiotę, którego poucza się o oczywistościach i nonsensach, i frajera któremu można wcisnąć byle humbug. Szkoła, jak ją pojmuję, powinna skupiać się na nauce i wychowywaniu, a nie celebrowaniu imprez licho  maskowanych opowiastkami o "uczeniu przez działanie". Niespełna miesiąc do końca zajęć, a myśmy się nawet nie zająknęli o tym jakie nam się rysują wyniki klasyfikacji. No, ale czego się spodziewać, skoro dyrektor już dawno kategorycznie uciął poruszanie tematu naszego coraz niższego lotu (mierzonego wynikami matur) "O tym nie będziemy dyskutować!" O tym - nie, za to o imprezach - zawsze i z miłością!

- Mam już coraz bardziej tego dosyć. Tylko, że nie mam dokąd pójść. Wie pani ile jest ofert na całą Warszawę? Dwie. Z tego jedna na zastępstwo.
- Panie Aberku, ale pan nie może odejść! Ja wciąż wierzę, że jednak w końcu odbijemy się od tego dna.
- Z pewnością, tylko nie za mojego życia. Pani Haniu, ja już dwudziesty rok czekam na to odbicie. I jest dalej niż było kiedykolwiek.

Mam gulę w gardle. Absmaku.

wtorek, 23 maja 2017

618.Lilie

Chciałoby się mostek naszej tratwy omijać szerokim łukiem, lecz nie da się. Szkoda, że trochę nie wypada uwiecznić tu jego co niektórych akcji. Frustruje mnie ta bezsilność i uwikłanie w toksyczną sytuację.
W banku ofert pracy kuratorium wysyp wakatów w ilości sztuk 1-2.
M. mi wytknęła, że się wycofuję. Z życia niby. Może odrobinę i tak, ale po prawdzie, to trudno się wycofywać z czegoś czego nie ma.
Zachwyt nad świeżym powietrzem świetnie robiącym na sen przypłaciłem przeziębieniem - cóż za wspaniałe urozmaicenie.
Sprawiłem sobie śliczny wielgachny wazon i wstawiłem bukiet lilii. Piękne kwiaty i... cóż, jestem jednak synem swoich rodziców, ekonomiczne - do tygodnia ustoją ożywiając pokój.

sobota, 20 maja 2017

617.Klamka na Dzień Matki

No i po maturach jestem. Zadanie odfajkowane - jak tyle innych; kolejne przede mną. Władza przypomniała sobie, że może mnie wykorzystać w dziele umacniania obronności Rzeczypospolitej i będę się szkolił. Wspaniale! Przecież zupełnie nie miałem żadnego, ale to żadnego pomysłu na spędzanie czasu wolnego, a teraz dzięki temu - już wiem jak go spędzę. Dobrze, że tylko jedno (?) popołudnie. Swoją drogą - po 17 latach sobie przypomnieli. Bystrzaki.
Pojechałem na Wolę odebrać zamówiony suwenir na Dzień Matki i pocałowałem klamkę - nie przyszło mi do głowy, że normalny sklep stacjonarny może być w soboty czynny dopiero od 13.00. Skwitowawszy to podwójnym przywołaniem damy lekkich obyczajów, ruszyłem w drogę powrotną spacerem. Wyszło mi niecałe 6,5 km. Sam spacer nawet przyjemny (bo pogoda piękna) i niedłużący się, ale nastrój się zupełnie marny zrobił. Za dużo przypomnień.

środa, 17 maja 2017

616.Pierwiosnki

"Za późno zaczynać się uczyć do matury, kiedy zaczynają kwitnąć kasztany" - tak się kiedyś mówiło. Miało to sens, bo rzeczone drzewa zaczynały kwitnąć na niewiele przed rozpoczęciem egzaminu tzw. dojrzałości. W tym roku wyjątkowo zimna wiosna, pierwszy raz od wielu lat, pozwoliła maturze wyprzedzić kasztany - kwiaty pojawiły się wraz z egzaminami.

Tak późną wiosną pojawiają się jeszcze jedne okazy przyrody - rodzice budzący się z zimowo-wiosennego snu i odkrywający, że ich dzieci chyba mają jakieś problemy z nauką. Zważywszy, że do końca zajęć efektywnej nauki zostało zaledwie 3,5-4 tygodni, tegoroczne przebudzenia też się opóźniają, aczkolwiek jeden (pierwszy) papa się ocknął i "chce porozmawiać w sprawie". No brawo! Oklaski dla taty! Szkoda tylko, że nie ocknął się 3 miesiące temu, kiedy widać było, że coś zaczyna zgrzytać.


niedziela, 14 maja 2017

615.W Aninie

Wreszcie zrobiło się cieplej. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby taka pogoda (słońce tak, upały precz!) była przez większość lata.

Postanowiłem zrobić sobie mikro-wycieczkę - pojechałem do Międzylesia i wróciłem częściowo pieszo. Nigdy w życiu tam nie byłem, a przecież formalnie to jeszcze wciąż w granicach Syreniego grodu. Wahałem się bardzo czy jechać, czy pójść tylko do pobliskiego spożywczaka po drobne zakupy. Wyszedłem po zakupy, ale w trakcie drogi jakoś tak mimochodem, bez wyartykułowanej decyzji skierowałem się na Centralny i wsiadłem na pętli w "525". Wysiadłem na drugim końcu trasy, tuż za Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, i w drogę powrotną ruszyłem nieśpiesznym spacerkiem. Nastrój trochę mi psuł (aż rozważałem czy nie wysiąść i nie wrócić do domu) ból w mostku, który trzymał całą drogę. Na szczęście później w marszu minął. W sumie zrobiłem prawie 5 kilometrów, po czym wsiadłem w autobus, który dowiózł mnie do Warszawy. ;-)

Ładnie było w Aninie, szczególnie piękne sosny urzekały i kusiły wizją osiedlenia się; budziły też skojarzenia z letniskiem na którym spędziłem pierwsze lata tego bezużytecznego życia. Fajnie było też popatrzeć na różnorodność domów - od przedwojennych willi, po najnowsze wykwity nowobogactwa. Z jednej strony - piękna przyroda, ale z drugiej izolacja od ludzi i infrastruktury, a po zmierzchu już i nie bardzo jest dokąd i po co z domu wyjść. Wiosną i latem ładnie, ale jesienią i zimą ponure pustkowie. Bez samochodu tam, to jak inwalidztwo narządu ruchu - można od biedy się ruszać, ale o jakimkolwiek najmarniejszym komforcie życia można zapomnieć. Jednak dzielnice wielkomiejskie oferują potężne udogodnienia, których piękne sosny nie przebiją. 
Z Centrum do Anina "525" jedzie tylko ok. 30 minut, więc nie jest to w gruncie rzeczy jakiś strasznie długi czas - tyle jedzie metro z Placu Wilsona na Kabaty, ale tam wisi się tylko na tej jednej linii autobusowej (pomijam linie łączące z innymi peryferiami). A auto równa się korki. Poza tym: odległości, liczba i różnorodność sklepów - wielkomiejskie dzielnice jednak zdecydowanie przeważają.

Spacer był i się zbył.

czwartek, 11 maja 2017

614.Nędza w banku

Jestem zmęczony. Odejście klas trzecich jakby spuściło ze mnie powietrze. Zdaje się, że ich obecność i związane z tym obowiązki utrzymywały mnie w stanie maksymalnej gotowości, a więc i permanentnego napięcia. Kiedy odeszły, przebiło się wreszcie narastające, a tłumione dotąd, zmęczenie. Do tego coraz trudniej znoszę różne działania dyrekcji - są nieprzewidywalne, wyprowadzające z równowagi i generalnie w efekcie toksyczne. Do tego żadnych działań w kierunku poprawy jakości kształcenia, co przekreśla nadzieje na otrzymywanie lepszej młodzieży i uzyskanie satysfakcji ze swojej pracy.

W kuratoryjnym banku ofert nędza z bidą. Z podstawówek trochę ofert na niepełne etaty jest, ale dla szkół średnich - niemal nic. Jeśli jeszcze odrzucić oferty w których nie spełniam wymogów formalnych, to już w ogóle blisko zera absolutnego. Można powiedzieć, że to nic nowego, bo taka oferta dla historyków jest od dawna, lecz miałem cichą nadzieję, że trochę ofert dla LO teraz się pojawi. A tu kicha. Rzuciłbym w diabły tę budę, która staje się, zwłaszcza ostatnio, coraz toksyczniejsza i coraz bardziej frustrująca, lecz nie ma na co zmienić.

Kiedyś, jak byłem młodszy, myślałem że w momencie śmierci będzie mi przykro i żal, że nie zobaczę co się stanie z tym i owym za jakiś czas, że nie zobaczę "ciągu dalszego" różnych zdarzeń i procesów, których jestem świadkiem. Od jakiegoś czasu mam narastające poczucie niechęci do oglądania i poznawania przyszłości. Kiedy patrzę w którym kierunku zmierza świat i nasze społeczeństwo, to mam silne wrażenie, że nie mam ochoty ani podążać z nimi, ani tego oglądać. Pewnie gdybym miał dzieci bądź wnuki, trzymałaby mnie przy życiu chęć cieszenia się ich życiem i rozwojem, chęć ujrzenia jak dorastają, jak rozwijają się, jak toczy się ich życie. A tak... Co tu ma trzymać przy życiu? Pustka, gorycz i łoskot nosorożców za ścianami?

wtorek, 9 maja 2017

613.Wypieranie i szybka

Powrót przyszłości narodu z długachnej majówki do szkolnej rzeczywistości okazał się być (zgodnie z przewidywaniami) bolesny i wyczerpujący. Praca? nauka? Zabierzcie to ode mnie!!! Próba uświadomienia ile czasu zostało do końca roku i jakie należałoby wyciągnąć z tego wnioski odnośnie organizacji własnej pracy, odbijały się jak od ściany. Jak wiadomo strategia wypierania rzeczywistości jest słuszną i zacną, dlatego trzeba się jej kurczowo trzymać, nie bacząc na sabotażystów i prowokatorów którzy chcą mądrych Sebusiów od niej podstępem odwieść.

Na maturze siedziałem niedaleko dobrze zbudowanego młodziana, z wyraźnie rozbudowaną i wyrzeźbioną muskulaturą i w duchu ubawiłem się z lekka myślą, co by było, gdyby na moim miejscu siedział Władca Liczb - oj, męczyłby się takim lizaniem cukierka przez szybkę, męczyłby. Przynajmniej byłby jedyną osobą w zespole nadzorującym, która się nie nudzi.:-))

niedziela, 7 maja 2017

612.Upokarzanie

"Tesco" szarpnęło się na podwyżki dla pracowników - coś koło 42 złotych brutto. Zdaje się, że już wiem, gdzie ukrył się duch rozwiązanej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Charakterystyczne, że w komentarzach i nagłówkach od razu pojawiło się słowo "upokarzające" (że te podwyżki w tak nędznej kwocie takie w istocie są). W przypadku zaanonsowanych przez jokerową minister (skojarzenie z uśmiechem wroga Batmana) podwyżek dla nauczycieli ton komentarzy był inny - albo neutralne, albo wrogie wobec belferstwa. Wymowne to jest i wiele mówiące o naszym społeczeństwie, że ta sama kwota podwyżki dla personelu sklepowego jest upokarzająca, a dla nauczycieli już nie. Tu widać jak nie rozumiemy roli szkoły jako jednej z najważniejszych instytucji społecznych.

Durnym społeczeństwem jesteśmy, oj durnym.

piątek, 5 maja 2017

611.Niemiec na ścianie wschodniej

Drugi dzień matur za mną. Piękna pogoda za oknem. Wrażenia z Sitzarbeitu w innej szkole - nieco negatywne. Siadywałem na maturach w różnych szkołach i oglądałem różne podejście ludzi do tego zadania - od skrupulatnego przestrzegania nawet durnowatych procedur sekty CKE, po zdumiewająco swobodne ich olewanie. 

Generalnie można by ująć to tak, że czuję się jak Niemiec za granicą - byłem już we Włoszech, byłem w Anglii, dziś byłem na jakimś wschodnio-polskim pograniczu. Towarzystwo zaangażowane nawet, ale jakieś takie niezbyt ogarnięte. Mieć zagwozdkę na poziomie: ile osób było zgłoszonych do egzaminu, ile się zjawiło, ile ukończyło, to jednak sztuka. Mieć ułatwienia organizacyjne przyśpieszające rozpoczęcie egzaminu i wypracować sobie (bez żadnych wypadków!) poślizg czasowy taki, że ja na żadnej maturze w swojej karierze nawet połowy jego nie osiągnąłem to też coś. Do tego przewodnicząca zespołu nadzorującego nie w pełni ogarniająca co się dzieje na jej sali. A to bynajmniej nie koniec "kwiatków" z tego ogródka. 

Chyba jednak źle znoszę niekompetencję.

środa, 3 maja 2017

610.Leniwy przepływ

Przez parę dni nie tykać pracy - jakaż to ulga! Tylko (w zasadzie) lektura Sandersona, puzzlowanie i szwendanie się po necie. Poza tym jakieś drobne incydentalne zajęcia w postaci porządków i przekładania dobytku w (złudnej) nadziei pozyskania choć troszkę więcej przestrzeni. 

Przeczytałem z przyjemnością "Rozjemcę" Brandona Sandersona. Nie jest to książka, która wciągnęła by mnie tak, bym pochłaniał ją z wypiekami na twarzy o bożym świecie zapominając, ale prawdziwie satysfakcjonujące czytadło dające poczucie przyjemnego spędzenia urlopowego czasu. Swoją drogą dziś czas płynął dziwnie leniwie. Dziwne też, że nie czuję spinki na jutrzejszy powrót do pracy.

Obejrzałem mieszkanie Schwester. Miło byłoby mieć taką ładną, nową kuchnię. I taki balkon. I taki piękny widok z okna.

poniedziałek, 1 maja 2017

609.Odruchy regałowe

10-dniową majówkę mają licealiści w tym roku! Z wdzięczności powinni na minister Zaleską w kolejnych wyborach zagłosować, boć to przecie dzięki niej.

Ja mam tylko 5-dniową, więc nie zagłosuję. No, chyba że alternatywą będą naziści i ludożercy... nooo... to wtedy może się złamię. Ale tylko może. Poza tym już trzeci dzień jej mija, więc tym bardziej się nie liczy. 

Ostatni (na razie) regał dopasowany. Z racji szczupłości miejsca trzeba było Billy'ego odchudzić, co wymagało troszkę pracy przy odtwarzaniu gniazd mocowań. Kolejny staroć wylądował na śmietniku, tak że już się ciut więcej miejsca zrobiło. Trzeba by jeszcze dwa wystawić, ale... trochę szkoda, bo takie jeszcze przyzwoite (jednego sam zrobiłem), a poza tym wypada być uczynnym, więc jak skończony osioł spytałem czy się komuś nie nadadzą. "Zastanowię się / spytam X i dam ci znać." Fajnie, ale o żadnym terminie nie ma mowy. Innymi słowy: trzymaj to jeszcze aż mi się zechce zdecydować. Co kogoś obchodzi, że chciałbym wreszcie odgracić pokój i zobaczyć efekt przemeblowania? Mam czekać na decyzję, a potem pewnie drugie lub trzecie tyle na transport itp. A mówił stary Talleyrand - "Uważaj na swoje pierwsze odruchy - zazwyczaj są szlachetne".

Emuś zdradził bombę - z Docentem się pogodził. Za szlachetność swą sobie poczytuję, że dopiero po jego wyjściu (a nie od razu) pomyślałem sobie: "No cóż, urlop się zbliża, a trzeba mieć z kim wyjechać." Podły ja.