Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

środa, 30 stycznia 2019

920.Środa ogórkowa

Czekanie na remont. Czekanie na powrót do zdrowia (przynajmniej częściowy) wśród kaszlu. Stan zawieszenia wśród piętrzących się pudeł (zrobić obiad na ciepło? ale garnki gdzieś spakowane...).  Bicie się z myślami nad koszykiem w e-księgarni - znów promocja, ale nie wiadomo ile remont wyniesie. Forsowne oglądanie "The 100" (filozofia inna niż u Tolkiena - "trzeba było zabić", budząca irytację Clarke). Odpędzanie myśli.

Dawno już zauważyłem, że środa to dziwny dzień,  w którym aktywność na forach i blogach spada.


poniedziałek, 28 stycznia 2019

919.Różne takie dialogi studniówkowe

1. O niewypuszczaniu z domu

- Gdybym była matką, i syn chciałby zrobić sobie na głowie takie coś, to bym mu tę głowę własnoręcznie ogoliła!
- Przynajmniej będzie go łatwo znaleźć na zdjęciach - nie głupia strategia. No i plus za odwagę.
- Tej też bym z domu w czymś takim nie wypuściła. Przecież jej biust prawie cały widać.
- Bo ty faszystka jesteś.😄 A tę naszą koleżankę byś wypuściła?
- Proszę! Ja cię proszę - nawet mi nie pokazuj! Bym nie WPUŚCIŁA!

2. O fryzurze

- Eee...😮😲😧 Czy panią Zosię coś zaatakowało?
- No wiesz... każdy chce poczuć powiew młodości we włosach. 
- To nie powiew... To wyładowanie atmosferyczne!

3. O apetycie

- Panie Janku... eee... pan da radę jeszcze... to wszystko...?
- Panie dyrektorze, ja dopiero zaczynam!
- No, ale to co już jedliśmy...
- Tamto?! To była dopiero delikatna i nieśmiała aluzyjna zapowiedź właściwego posiłku!

- Janku, a Twój garnitur to zniesie?
- Oczywiście! Kazałem krawcowi wszyć zakładki.
- Zamiast zakładek, to raczej gumy trzeba było wszyć.

niedziela, 27 stycznia 2019

918.Studniówka

Studniówka  za mną. Ogromny komfort, kiedy idzie się na nią jako zwykły belfer, a nie funkcyjny wachman z tytułu wychowawstwa. Ogromny, bo można wyjść z niej kiedy ma się ochotę, zamiast siedzieć kołkiem do bladego świtu, nie mając co z sobą zrobić. 

Studniówka i związane z nią kwestie są próbką reprezentatywną bałaganu, głupoty i cwaniactwa panującego w oświacie. Status prawny imprezy i wychowawców na niej jest niedookreślony. Z jednej strony jest to impreza organizowana na obcym komercyjnym gruncie, z personelem kompletnie od szkoły niezależnym, z udziałem formalnoprawnie dorosłych osób (uczniowie) i osób całkowicie obcych szkole (osoby towarzyszące). Możliwości interwencji personelu szkoły na tym obcym terenie są mocno ograniczone prawnie i faktycznie; ograniczone tym bardziej, że formalnym organizatorem  jest organ szkoły - Rada Rodziców, ale w praktyce głos decydujący ma tzw. komitet studniówkowy zawłaszczany często przez parę najbardziej nakręconych mam, forsujących swoje wizje bez oglądania się na resztę - zwłaszcza na rodziców z klas młodszych, którzy zwykle sami się wycofują uznając że to nie ich sprawa. Całość kontaktów z firmą organizującą imprezę praktycznie monopolizuje wspomniany komitet studniówkowy.

Z drugiej zaś strony - za wszystko ma odpowiadać dyrektor i wychowawcy, bo biurokraci oświatowi muszą mieć kogoś do ścignięcia, żeby samemu się wykazać. Powszechna tendencja do upupiania młodych ludzi nakazuje rozciąganie nad nimi opieki gdzie się da i jak się da, co w praktyce przejawia się cudami w rodzaju: nauczyciel na wycieczce sprawuje nieprzerwaną opiekę nad uczniami, a nauczyciele (a w praktyce) wychowawcy muszą być obecni przez cały czas studniówki, bo jak się coś zdarzy to... 

Naturalnie owi biurokraci wywijają się jak diabeł od święconej wody od odpowiedzi na pytania w rodzaju: jak pogodzić 24-godzinną opiekę na wycieczce z normami pracy i wypoczynku pracownika? Jaki formalny status ma siedzenie na studniówce do czwartej czy piątej nad ranem? Czy jesteśmy wtedy w pracy? Na jakiej formalnej podstawie? Czy prowadzimy wtedy zajęcia opiekuńczo-wychowawcze? Co z dokumentowaniem przebiegu zajęć? Co z kontrolą frekwencji - jak mamy odpowiadać za kogoś, kiedy nie wiemy czy jest, gdzie jest, czy może  wyszedł już z imprezy? Niby mamy robić za szacownych gości, a nieoficjalnie zwyczajnie pracować? Jak upilnować tłum w rozległym obiekcie o nieznanej nam topografii, zwłaszcza na stykach z obcym nam kompletnie personelem miejscowym (który na przykład sobie dorabia sprzedażą flaszek gorzały). Do tego wśród  tłumu osób towarzyszących, przed którymi warto by naszym dzieciakom nie narobić obciachu. I przede wszystkim - czy to w ogóle będzie jeszcze zabawa i bal, czy ociekające zakłamaniem upupienie?

A nasza studniówka przebiegła zadziwiająco miło i szybko, jedzenie doskonałe, a jak na studniówkowe standardy to re-we-la-cyj-ne, miejsce nieodległe, wnętrza kameralne i przytulne, choć przestronne, dzieciaki wyglądały na zadowolone i dobrze się bawiące. Mam nadzieję, że po moim wyjściu nie było żadnej obsuwy, i na podstawie tego co widziałem rzekłbym, że to była chyba najlepsza studniówka na jakiej byłem. Co nie znaczy, że nie było niczego istotnego do skrytykowania - w końcu jest się tym belfrem!😎

czwartek, 24 stycznia 2019

917.Smęty - nie czytać!

A mogłoby być tak pięknie: jeszcze tylko jeden dzień do urlopu i dwa tygodnie zapominania o toksycznej stresującej łajbie - tratwie Meduzy! Lecz, kurwa, nie jest. Bo tymczasem włażę w - nie jestem pewien czy nie większy (bo nie tak znajomy) - stres, czyli remont. Zamiast odpoczywać i regenerować się, będę denerwować się. Zamiast zdrowieć w spokoju, poczytać, posklejać, pomalować, popuzlować będę dokonywał skomplikowanych wyborów wnętrzarskich i lawirował między obcymi ludźmi i stertami bambetli. I do tego wydam ekstra jakieś osiem pensji. Mam takie delikatne poczucie, jakbym modernizował grobowiec.
Ledwie zdążę odetchnąć od tratwy Meduzy, jak będę już musiał na nią wracać. Sama radość. Daj Boże, jak wyzdrowieję do tego czasu - konieczność latania po sklepach budowlano-wnętrzarskich nie działa korzystnie na moje przeziębienie.

niedziela, 20 stycznia 2019

916.Na pustą główkę

Z oknem olśniewające słońce, lecz siedzę w domu. Muszę choć troszkę się podkurować. Podłapałem przeziębienie, lecz wczoraj musiałem się nalatać po sklepach za sprawunkami dla siebie (spożywka) i dla rodziców (hydraulika i garnki). Dziś muszę też decydować co z remontem kuchni - startuje za kilka dni czy za pół roku. Nie wiem jak wykrzeszę z siebie siły, ale chyba skoczę na tę (pustą) główkę i nie będę przekładał (bo co sobie ludzie pomyślą?! #durny ja.😠). Niedobrze mi się robi już na samą myśl o straszliwej rujnacji i konieczności tłuczenia się po różnych sklepach w przeglądaniu i wybieraniu pierdyliona rzeczy, które będą potrzebne.

Nieprzyjemna rozmowa z M. - musiałem się mocno starać, żeby nie powiedzieć co myślę o jej podejściu do pewnych spraw. Za bardzo pobrzmiewa mi echo tradycyjno-katolsko-małomiasteczkowe. Nie jest to jednak postać tak jednowymiarowa. Z pewnością musimy ograniczać się do spraw zawodowych i czysto osobistych, starannie unikając zbliżania się choćby do kwestii polityczno-ideologiczno-publicznych.

Nie mam najmniejszych złudzeń, że śmierć prezydenta Adamowicza cokolwiek u nas zmieni. Nie otrzeźwiło nas zabójstwo prezydenta Narutowicza w 1922*), nie otrzeźwi i to. Wściekłą nienawiść między Polakami przytłumiła trochę II wojna światowa**) i dziejąca się w jej trakcie i po zakończeniu rewolucja społeczna, lecz już dwadzieścia parę lat po wojnie mieliśmy wyraźne symptomy jej odrodzenia. Dziś mamy rozkwit. Stary Bismarck przewraca się w grobie, ale z uciechy, że tak ładnie ilustrujemy jego (a przynajmniej przypisywane mu) spostrzeżenie: "Dajcie Polakom się rządzić, a sami się wykończą".
_________________________________________
*) Jeśli dwa punkty wystarczą do narysowania linii, to pozostaje mieć nadzieję, że nie ustanowiliśmy nowej świeckiej tradycji mordowania sobie co sto lat jakiegoś naszego prezydenta... Właściwie to mógł ją w pewnym sensie zapoczątkować już ten histeryk Kordian wysyłając do wieczności cara.

**) Przecież nawet wtedy, w obliczu tej strasznej tragedii i zagrożenia zagładą naszego narodu, nie tylko kłóciliśmy się, ale i zabijaliśmy się skrytobójczo.


czwartek, 17 stycznia 2019

915.Powrót afgańskiego króla

Z wolna zmierzam do końca "Powrotu króla. Bitwa o Afganistan 1839-42" Williama Dalrymple'a. Grubaśna (600 stron tekstu i 100 stron przypisów, bibliografii, słowniczka i indeksu), porządnie wydana, z ładnymi ilustracjami i z rzetelną korektą - sama przyjemność czytać. W trakcie lektury co i rusz przychodził mi na myśl świat "Gry o tron" - wypisz wymaluj podobne klimaty rywalizacji, walki, zdrady, skrytobójstwa, okrucieństwa, nieudolności i żrących się ze sobą ludzi ogarniętych chciwością pieniądza i żądzą władzy. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na dedykację - wymienia pięć osób, lecz zaczyna od "Mojemu ukochanemu Adamowi".
Uczeń po dziewięciu i pół latach oświecania nie ma absolutnie pojęcia co to jest parlament, ani skąd się biorą posłowie w sejmie. Ale cóż, jeśli na przykład w technikum rolniczym jest podobno 160 godzin religii i 20 godzin nauki prowadzenia traktora, to... Takie będą Rzeczypospolite, jakie jej młodzieży chowanie.

poniedziałek, 14 stycznia 2019

914.Niesprawiedliwość

Klasyfikacja śródroczna jakoś dawno temu była. Teraz biegniemy dalej. Próbne matury sprawdzone, omówione, wpisane. Biegniemy. Rzut oka w kalendarz wymusza rzut tyłka na krzesło i zaplanowanie prac, żeby oceny styczniowe po klasach skompletować. Wymyślanie ćwiczeń coraz trudniejsze jest. Zwłaszcza, że wciąż łapię się post factum, iż bezwiednie przeszedłem na suahili. Biegniemy. Wysmażyłem na chybcika sprawozdanie z półrocznej pracy, jeszcze mnie czeka niestety wyszarpanie  od ludzi i posklejanie materiałów do sprawozdania zespołowego. Biegniemy.

Dooglądałem sobie w weekend na Netflixie "Tytanów". Oj, ojoj! Jaki Brenton Thwaites jest cudny! Przeeeeśliiiiczny. 😍 Jakie to okropnie niesprawiedliwe na tym popieprzonym świecie, że jedni dostają taki wspaniały wygląd, a inni taką powłokę obleśnej ropuchy!😩

Zajrzałem na konto i troszkę jęknąłem - nie sądziłem, że flota mi się tak rozpłynie. Niestety, antydepresanty są drogie, a ich producenci chciwi i pazerni, liczący sobie jak za złoto, a nie za parę ramek plastiku i arkusik kalkomanii w pięknie kolorowym pudełku.

czwartek, 10 stycznia 2019

913.W zgodzie z etosem

Dzięki Bogu, już blisko do końca tygodnia! Klasyfikacja śródroczna to nie jest czas przyjemny. Zwłaszcza kiedy zbiega się z maturami próbnymi. Można się zderzyć boleśnie z efektami swojej pracy - licząc postawione  w sumie jedynki i czytając rozpaczliwe wypociny maturzystów. Odchorowałem to wczoraj dotkliwie. 

Dziś o siódmej rano zacząłem dzionek w pracy od maila rozsierdzonego rodzica, co mu dziecka nie doceniłem. Papcio, jak rasowy Polak, nie był uprzejmy zapoznać się z bardzo czytelnymi zasadami klasyfikacji w opublikowanym na stronie szkoły statucie, ani z dołączonym do oceny uzasadnieniem, tylko rozdarł się wedle tego co widzi po ocenach i co mu się wydaje że być powinno. Czasem żałuję, że nie mogę odpowiedzieć wedle tego, na co taki jegomość zasługuje. To ta niefajna część tej roboty.😉

Już o 20.15 mogłem wyjść z pracy, urozmaiconej dorzuceniem w ostatniej chwili ekstra zadań. Rodzice o dziwo, zjawili się w szczuplutkiej i całkiem sensownej, bo kulturalnej i rzeczowej reprezentacji. Po wyjściu przyszło mi do głowy, że może ja się tu cieszę że tak spokojnie było, a tam gdzieś jacyś rodzice spowici zielonkawymi oparami jadu smażą już mściwą skargę na mnie do kuratorium. Ot, uroki belferki w Polsce.

Koleżanki i koledzy po fachu w którymś ogólniaku sięgnęli po nową formę protestu - nie sprawdzą w domu matur próbnych, tylko omówią je na lekcji z uczniami. To tak żałosne, że brak słów do skomentowania tego. Może w proteście przeciw warunkom pracy jutro na tablicy będę pisał nie białą a tylko żółtą kredą? To będzie mocny głos sprzeciwu, naprawdę mocny. Znaczący taki, wymowny. I z etosem nauczycielskim zgodny. 

piątek, 4 stycznia 2019

912.Szybkość

To nader nieprzyjemne uczucie obudzić się rankiem i stwierdzić, że trzy minuty temu należało opuścić mieszkanie w zwykłej drodze do pracy. Flash to powolniak. W robocie byłem pięć minut przed dzwonkiem, choć na dyżur się naturalnie spóźniłem.

Niewiele lepsze uczucie to odkrycie, że mimo okna w planie w którym mógłby się zmieścić tankowiec, muszę zostać po lekcjach ("bo nie mam komu dać!").

Teraz czuję się, jakbym odreagowywał (odchorowywał) te i inne napięcia.

Rozbawiły mnie groźby strajku belferskiego - oho-ho! cała Polska się zatrzęsie od strajku w marcu. Przy mojej grupie zawodowej piasek na pustyni jest zbiorowością zżytą i fanatycznie zdyscyplinowaną.

czwartek, 3 stycznia 2019

911.Demoty i kredens

Luksusowo wcześnie w domu - bo spadło nauczanie indywidualne. A rozpogodziło się i przecież podróż dwie dzielnice dalej byłaby tak przyjemna w tych orzeźwiających podmuchach wiatru na lekkim mrozie! Ach, jakaż szkoda. No i te 26 złotych też piechotą nie chodzi. Cóż, luksus kosztuje przecież.

Na jutro muszę sprawdzić prace, o których wiem, że przyszłość narodu olała je totalnie, więc będą jednym wielkim napluciem na poczucie sensu mojej pracy. 😕

W pracy zderzenie z demotywatorami. Zanim zdążą "wrócić" z przerwy świąteczno-sylwestrowej, już się nastawią na ferie zimowe, dlatego po pracy styczniowej nie należy oczekiwać zbyt wiele. Klasy trzecie ledwie ochłoną po próbnej maturze, już głowy zaprzątnięte będą miały studniówką na początku lutego, więc tu już w ogóle pozamiatane.

Przerwa świąteczno-sylwestrowa przemknęła niepostrzeżenie. Miło było mieć przerywnik. Teraz tylko do ferii dotrwać! Nie przejmować się nadmiernie bałaganem, poczuciem bezsensu wysiłku, pretensjami rodziców po klasyfikacji śródrocznej, tym, że nie ma do kogo w pracy gęby otworzyć,  nadciągającym remontem, starością i sypiącym się zdrowiem, samotnością, bezsensownością.

Tia, gdybym to potrafił, to bym nie wegetował za nędzne grosze na belferce, tylko tłukł miliony jako trener motywacyjny na jutubie.

W sylwestra obejrzałem sobie "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć". Nie przekonała mnie gra Eddiego Redmayne'a, który sprawiał wrażenie, że gra osobę raczej nazbyt autystyczną. Wzruszył mnie Credence (cóż za idiotyczne imię!) - biedny nieszczęśliwy młody człowiek, któremu życie ułożyło się cholernie pod górkę. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że aktora, który odtwarzał tę rolę - Ezrę Millera, widziałem przecież w "Charliem", gdzie mi się bardzo spodobał.

wtorek, 1 stycznia 2019

910.Życzenia noworoczne

Wszystkim Czcigodnym Stałym i Przygodnym

Czytelnikom i Czytelniczkom tego bloga

życzę aby 2019 rok 

przyniósł im więcej radości niż smutków, 

więcej poczucia sukcesów niż porażek

i zachował ich w dobrym zdrowiu fizycznym i psych... 

nie no, bądźmy realistami - żyjemy tu gdzie żyjemy, 

więc niech będzie choć - fizycznym!