Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

środa, 28 lutego 2018

763.Plastikowe szable

W zeszły piątek byłem już wyraźnie zaziębiony, a w sobotę zaszedłem z zakupami do rodziców. W rozmowie wspomniałem że jestem trochę chory. Dziś o poranku, w drodze do pracy, rozbrzęcza się telefon. Mama.
- Czy z tobą coś się dzieje? 
- Nie. A co ma się dziać? 
- Nic ci się nie stało? 
- Nic mi o tym nie wiadomo. 
- Czy ty może jesteś... eee... chory?! 
- Trochę przeziębiony. A czemu pytasz? 
- A... bo... eee... nooo bo... bo tata miał sen. Proroczy sen. 
- Słucham???
- No, że chory jesteś.
- W zeszłym tygodniu mówiłem wam że się zaziębiłem. Więc to takie trochę przeterminowane proroctwo.

Dyro podjął działanie w związku z syberyjskimi mrozami jakie na nas spadły.
1. Sala gimnastyczna zamknięta z powodu niskich temperatur.
2. Nauczyciele wuefu są "zobowiązani do prowadzenia zajęć na korytarzach, w siłowni i na świeżym powietrzu".

Delikatne muśnięcie, dyskretny szept, ledwie widoczne w słońcu przepływające pasemko... - rozpoczęło się głęboko zakonspirowane sondowanie w sprawie votum nieufności. Odpowiedziałem krótko i szczerze. Koleżanki liczą szable, ale to próżny trud. 30% byłoby dużym sukcesem. Partia rozczarowanych i wkurzonych to garstka na jednym skrzydle, partia Vaselinos jest zajęta umacnianiem się na świeżo osiągniętych pozycjach na skrzydle drugim, a pomiędzy nimi Królowe Prerii czyli konformistyczno-oportunistyczna reszta (jakieś 3/4 załogi). Lepiej nie będzie. Pole manewru, poza Lidlem i Biedroną, żadne.

poniedziałek, 26 lutego 2018

762.Nie żałować

Zakupy na bonito.pl - przesiądę się chyba na niego z Arosa. Ociupinkę taniej, ale przede wszystkim o wiele wygodniej. Wczoraj zamówienie, dzisiaj odbiór w "punkcie odbioru", z płatnością kartą. I takie zakupy, to mi się podobają.

Wylew żalu i bezsilnej frustracji M. na temat klimatu jaki panuje na tratwie Meduzy. Jeden rzut oka na moje kwalifikacje i oferty pracy wystarczy by przypomnieć mi, że kanciasty kształt tratwy nie jest przypadkowy - będzie akuratnym katafalkiem na którym spocznę przebrany w sosnową jesionkę.

Przeziębienie idzie na razie starym, dobrze znajomym schematem.

Groteskowa imitacja ministra oświaty dziarsko kroczy naprzód: podstawa programowa wychowania do życia w rodzinie została zmodyfikowana pod dyktando Ordo Iuris, a katecheci mogą być wychowawcami. Cóż, katoliccy konserwatyści, a właściwie faktycznie fundamentaliści, zawsze tu byli, a teraz na tak żyznej glebie mogą się plenić bez przeszkód. Szkoda tylko, że ich rzekomo chrystusowy światopogląd jest tak przesycony nienawiścią wobec odmienności od ich jedynej słusznej wizji.

Jeszcze jeden powód, by nie żałować, kiedy nadejdzie moja godzina.

niedziela, 25 lutego 2018

761.O Żydach

Nastrój taki sobie, dość marny - przeziębienie mnie dopadło. Mam nadzieję, że uda mi się pozbierać na tyle, żeby nie iść na zwolnienie, bo byłoby trochę nie na rękę.

Niedobrze się robi na widok podobieństw między klimatem w Niemczech w latach 1933-38 i u nas dziś. Podobne opinie mogą być wygłaszane bez żenady czy choćby poczucia niestosowności, że doświadczenie II wojny światowej uczyniło niektóre wypowiedzi i wyobrażenia niedopuszczalnymi dla ludzi kulturalnych i przyzwoitych.

"propaganda (...) najprawdopodobniej jest częścią zorganizowanej kampanii dezinformacyjnej wymierzonej w (...) rząd"
"(...) należy prowadzić z najwyższą zaciętością". "Jeżeli zagraniczne oszczerstwa ustaną, zostanie przerwany, w innym przypadku rozpocznie się walka na śmierć i życie. Teraz (...) Żydzi  muszą wpłynąć na swych rasowych towarzyszy na całym świecie, że nie dzieje im się tu krzywda".

Kiedy i gdzie te zdania zostały wypowiedziane - w Niemczech w 1933 roku czy w Polsce w 2018? 

Przyjęło się mówić, że nazizm był czysto niemiecki - sam tak uważałem, ale im więcej o tym czytam, tym bardziej kiełkuje mi nieprzyjemne podejrzenie, że jednym z jego silnych korzeni był środkowo-europejski antysemityzm - właściwy nie tylko wschodnim Niemcom, ale i nam. Słuchając i czytając wielu ludzi dziś mam bardzo niemiłe wrażenie, że doświadczenie Holocaustu - wielka przestroga przed tworzeniem grupowego wroga z jakiejś mniejszości, przez ogromną część naszego społeczeństwa nie zostało zrozumiane i przyswojone. Nawet ich, być może nawet mocna, wiara nie chroni ich przed dziedziczeniem i utrzymywaniem w sobie tego zła. Zła, które może obrócić się przeciw każdemu, komu przypisze się negatywne cechy, skojarzenia i wskaże jako uniwersalnego sprawcę wszelkich niepowodzeń większości. 

Ci, którzy wczoraj i dziś gadają na Żydów, nie dopuszczą do siebie myśli, że oni sami mogą znaleźć się w następnej grupie "zdemaskowanych antynarodowych zło-czyńców". Tym, którzy gonią, przez myśl nie przejdzie, że sami mogą być gonieni; a nawet jeśli któremuś przejdzie, to prawdopodobne jest, że będzie gonił jeszcze zacieklej - by gorliwością zapewnić sobie bezpieczeństwo.
_________________________________________

Ponieważ temat jest nad wyraz drażliwy, to słów parę uzupełnienia dla wyjaśnienia. Mam wątpliwości czy dobrze robię pisząc ten akapit, ale cóż... errare humanum est. Nie jestem Żydem, ani na żadnej gałęzi mojego drzewa genealogicznego do połowy XIX wieku żadnych starozakonnych z przechrztami włącznie nie znalazłem. Czy Żydów jako nację postrzegam jako sympatyczną i budzącą same pozytywne odczucia - nie bardzo, gdzieś blisko środka skali, ale lekko pod kreską [chciałbym przy tym mocno podkreślić, że mam pełną świadomość absurdalności takiego uogólnienia. To takie moje ustępstwo to dla tych, którzy takim klasyfikowaniem się posługują]. Czy osobiście znałem lub znam jakichś Żydów? Owszem, miałem co najmniej jednego kolegę i co najmniej jedną koleżankę przypuszczalnie żydowskiego pochodzenia, przypuszczalnie - bo nie był to temat przy mnie poruszany jako dla nas nieistotny, więc nie wiem, mogłem się tylko domyślać. Dla mnie to było nieistotne - jego lubiłem  trochę bardziej, ją lubiłem trochę mniej, ale w obu przypadkach za to jakimi ludźmi byli, a nie za to jakie mieli pochodzenie. Miałem sąsiadów żydowskiego pochodzenia. Ich żydowskość w jakimkolwiek była ona stopniu, nie miała dla mnie realnego znaczenia, była co najwyżej ciekawostką, takim kulturowym urozmaiceniem bez jakiegokolwiek praktycznego znaczenia. I tak, myślę, być powinno, abyśmy mogli przeżyć życie w społeczeństwie w spokoju.

czwartek, 22 lutego 2018

760.Kalibrem słusznym

Siedzę nad plikiem prac i zastanawiam się - dam radę sprawdzić na jutro, czy nie dam? Spinać się na sprawdzenie, czy nie spinać? Jak się zepnę, a nie dam rady, to będę miał wieczór i nockę zmarnowaną. Jak się nie zepnę, to będę się obwiniał, że nie spróbowałem. Kiedy sobie uświadomić, że takie dylematy ma facet pod pięćdziesiątkę, KtóryPowinienCośTamCośTam, to aż się prosi, żeby w ten durny łeb palnąć. Najlepiej jakimś kalibrem słusznym, który tę budyniowatą imitację mózgu rozpyli po okolicy.

Znów usłyszałem pytanie od klientki: Ja bardzo przepraszam, ale co pan tutaj robi? Przecież pan powinien być na jakiejś uczelni wyższej, a nie tu! Cóż, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz... Odrzut na etacie wegetacyjnym.

Nie wyspałem się - o pierwszej do łóżka, o czwartej przebudzenie i już tylko leżenie do pół do siódmej. Grunt to regeneracja.

Wiem co to jest "obrok". To chyba czyni ze mnie zabytek.

Jednak sprawdzam prace - jak nie na jutro, to przynajmniej będzie mniej na inny dzień do sprawdzania. Już wiem, że zabraknie mi porto.

23:20
Sprawdziłem połowę...

środa, 21 lutego 2018

759.Odkrywanie

Dziwne uczucie - kończy się środa, co znaczy że już większość tygodnia w pracy za mną. A przecież dopiero co był weekend... Wiem, wiem - truizm i płynące ze starczej demencji powtarzanie w kółko tego samego. A jednak jakoś wciąż nie umiem się przyzwyczaić do tego jak szybko czas płynie. Wciąż zda się świeżym wspomnienie czasów szkolnych, kiedy tydzień ciągnął się pooowoooli i czas do najbliższego weekendu był wciąż tak niemiłosiernie daleki. Inna rzecz, że ta perspektywa budziła mieszane odczucia - poza zimą oznaczało to wyjazd na działkę i czas z ojcem organizującym zajęcie, której to okoliczności szczerze nie znosiłem. Swoją drogą ćwierć wieku minęło, jak działki już nie ma. Dobry Boże, cóż to była za zmora!!! A dziś nieraz sobie myślę, że miło byłoby mieć taką odskocznię, żeby z tej swojej celi wyskoczyć choć na weekend i w zieleni choć kilkanaście godzin posiedzieć. Co poświadcza dawno uświadomioną prawdę, że nie sama działka była problemem, tylko to co ojciec z nią wyczyniał. Znów dziwne uczucie - to było tak dawno i tak nie dawno...
Jeszcze dwa dni w pracy, a potem dwa dni odpychania od siebie pracy. Potem odkrycie, że już więcej niż połowa tygodnia minęła i jeszcze tylko dwa dni w pracy i weekend, z jeszcze większą górką pracy do odpychania. Kiedy przeminie pojawi się spostrzeżenie, że już większość tygodnia minęła i już tylko dwa...

poniedziałek, 19 lutego 2018

758.Tęsknota za waleniem w pysk

I już nowy tydzionek rozpoczęty. Miniony już odszedł do historii. I tak całe życie mija niepostrzeżenie. Szkoda, że i tak za wolno.
Na tratwie szanowni klienci jacyś nieogarnięci, rozlaźli i  rozgadani tak, że szału można dostać; jakby po 2 tygodniach, a nie po 2 dniach wolnego przyszli.

Koleżanka spod prawej ściany na moją uwagę (wiem, wiem, durnowaty-m, że w ogóle gębę otwierał), że ostatnie poczynania naszych oficjeli na odcinku "żydowskim" to pasmo najdelikatniej ujmując nieudolności wygłosiła surowo: "Ale wielu uważa, że w końcu należało im dać w pysk!" Mogłem tylko westchnąć, jaka to szkoda, że robią to tak, iż rykoszetem walą w nasz. Pysk, znaczy. Nie dotarło; mam wrażenie, że satysfakcja z przywalania żydom przesłania w tym momencie takim ludziom wszystko inne. 
Muszę niewątpliwie być tępym jak nieszczęście, bo wciąż zadziwia mnie taka umysłowość - w naszym pięknym i biednym kraju przecież powszechnie spotykana. Jeśli sądzicie, drodzy PT Czytelnicy, że to przekleństwo prowincji, muszę z przykrością Was powiadomić, że jesteście w błędzie. Otóż, w środku Syreniego Grodu, tu zrodzone okazy takiej mentalności gniazdują także. Prawda, że korzenie wiejskie bliskie bardzo, ale jednak miejsce urodzenia: STOLICA.

Mam też pewne wrażenie, że tacy miłośnicy przywracania naszemu  narodowi należnej mu godności, przypominają jako żywo, Janusza z Pipidówki, który uważa że skoro umie przywalić w domu żonie i gówniarzom, a na dyskotece pętakom jakimś też przyłoży, to spokojnie mistrza MMA sklepie, bo co mu jakaś taka wydepilowana ciota podskoczy? No i efekt jest nietrudny do przewidzenia - przynajmniej dla tych mających mózg.

sobota, 17 lutego 2018

757.Żale dyrektorów

Z forum stowarzyszenia dyrektorów i innych koryfeuszy oświaty:

Taka refleksja, jak wygląda monitorowanie MEN.
Jesteśmy małą szkołą, jednooddziałową. Ze względów lokalowych pracownie szkole pełnią przynajmniej podwójna rolę, czyli chemiczno-fizyczna, biologiczno-chemiczna, językowo-komputerowa. Więc pytam, co mam wpisać w ankiecie - że mam pół :)? Na co otrzymuję odpowiedź, że jedną pracownie pełniące dwie funkcje, wpisać mam jako dwa pomieszczenia. I w ten sposób stałam się posiadaczką 6 pracowni :)
 http://oskko.edu.pl/forum/watek.php?w=59883

I to taka sprawozdawczość w oświacie w pigułce.

Inny dyrektor na tym samym forum utyskuje, że nie może znaleźć nauczycieli do nauczania indywidualnego, które mądre ministerstwo od tego roku pozwala organizować wyłącznie w domu, a nie, jak dotąd, w pewnych przypadkach także w budynku szkoły.

Mam taki problem:
Liceum, młodzież dojeżdża, często z daleka.
Poradnia wydaje już kolejne, jedenaste, orzeczenie o indywidualnym nauczaniu w domu.
Czasem do końca roku, czasem na kilka miesięcy. czasem bo uczeń zachorował, a czasem chyba dlatego, że rodzice przekonali lekarza, że indywidualne zapobiegnie jedynkom, drugoroczności i związanym z tym stresem.
Jeśli uczeń mieszka względnie blisko, udaje się to ogarnąć.
Ale co jeśli mieszka daleko? Komunikacją publiczną dwie godziny w jedną stronę. Mam już kilku takich.
Moi nauczyciele nie są już w stanie mieć więcej godzin, o czasie pracy nawet nie wspominam.
Próbowałem znaleźć "miejscowych" nauczycieli - ale albo nie ma albo nie chcą. Nie dziwię się - mam człowiek podpisać umowę na 1/18 na dwa miesiące, ale musi przywieźć zaświadczenie o niekaralności (na własny koszt), muszę go wysłać do medycyny pracy, na szkolenie bhp...
W tych miejscowościach nie ma szkół średnich, a nauczyciele szkół podstawowych i gimnazjów, często dwuprzedmiotowi, nie chcą się podejmować uczenia wg programu 2 czy 3 klasy liceum, o rozszerzeniu nie wspominając, tłumacząc, że zbyt dużo czasu sami musieliby przygotowywać się do tych zajęć.
Na dodatek jedna godzina nauczania indywidualnego z dalekim dojazdem dla "obcego" nauczyciela jest mniej płatna niż stawka godzinowa na miejscu - bo nie ma stażowego i motywacji.
Nie mogę też wysłać "swojego" nauczyciela w sobotę. (...) Jeden z uczniów mieszka 2 km od najbliższego przystanku rzadko jeżdżącego autobusu - kto nie ma samochodu, to ma wycieczkę na cały dzień. A przecież nie mogę zatrudnić na zastępstwo na tydzień, bo jest zbyt dużo formalności.

I dalej, w tym samym wątku:

Wrzuciłem na facebookową grupę Praca na Białołęce ogłoszenie i nawet dostałem kilka odpowiedzi od osób z pp. Ich konkluzja jest taka, że jako kelnerka zarobią więcej niż na indywidualnym domowym, a i mają perspektywy.
http://oskko.edu.pl/forum/watek.php?w=59897

A mądre głowy z MEN udają, że problemu nie ma, spychając go tym samym na barki niższych szczebli, samemu truchtając po nagrody i premie.

piątek, 16 lutego 2018

756.Pochwała w technikolorze

Rada długa jak ruski miesiąc. Najkrótsze podsumowanie usłyszałem w rozmowie koleżanek.

- Jak ci się, moja droga, podobała nasza rada?
- Bardzo, moja kochana. Aż żałuję, że jej nie nagrałam.
- Było co nagrywać.

Usłyszałem takie kocopoły, że dobrze że ugryzłem się w język, bo treści by i tak nie pojęto, za to formę pamiętano długo robiąc z tego aferę dekady.

Tak gdzieś w połowie, dyro nagle zaczął nas chwalić. Już po pierwszym zdaniu coś mi zaczęło świtać. W miarę jak przed nami rozwijał się cudownie barwny obraz naszej mrówczej pracowitości i pionierskiego zaangażowania, musiałem z coraz większym wysiłkiem powstrzymywać się od parsknięcia na cały głos rechotem. Było dla mnie jasne do czego jest to wstępem. Zgadliście drodzy Czytelnicy? Brawo! Otóż dyro poobniżał nam dodatki motywacyjne. Aha, ale nie można mówić, że obniżył, bo nie obniżył, tylko przyznał w nowej wysokości. Niższej wysokości. A przecież niższa wysokość nie jest obniżką.

Generalnie - obrzydliwie się tam robi. I beznadziejnie.

czwartek, 15 lutego 2018

755.Jej Smolista Mość

Cały dzionek w pracy - od rana do wieczora. 

Obserwowanie jak dyro wyrzuca do kosza przygotowaną koncepcję nowych klas i pędzi jak sroka za błyskotką podsuniętą przez zespół... hmm,  nazwijmy... koleżanek obrotnych. Zamiast pomysłu opartego na analizie mocnych i słabych stron i wyciągnięciu wniosków z doświadczeń, przeszedł pomysł-wydmuszka, obficie posypany brokatem i z chwytliwą nazwą. Przypuszczam, że gdyby ktoś rzucił propozycję otwarcia klasy "Kosmicznej" z zajęciami interaktywnego dialogu międzygalaktycznego, zostałby powitany na mostku z entuzjazmem. Konsekwencją takiego wyboru jest wysokie prawdopodobieństwo, że w ogóle nie będzie dla mnie godzin, kiedy dojdą do nas ofiary deformy zaleskiej. Perspektywy znalezienia nowej pracy na razie (oraz jak dotąd) wyglądają smoliście czarno.

Koleżanki z zażenowaniem opowiadały, jak były mimowolnymi świadkami komunikowania się dyra z wice. Nie sądziły, że można przy aż tylu decybelach zachować tak wyraźną artykulację, doskonale czytelną za ścianą 20-centymetrowej grubości...

środa, 14 lutego 2018

754.Generowanie kwasu

Nastrój marny. Chyba uciekam od pracy - po powrocie do domu. W końcu człowiek jest nadal zwierzęciem, a zwierzęta postawione w obliczu zagrożenia - uciekają lub atakują. Obawiam się, że niektóre moje wystąpienia mogły być w swej istocie formą ataku. 
Nastroje na naszej tratwie Meduzy kiepskie - dyrowi udała się niezła sztuka, mianowicie podzielenie i zantagonizowanie załogi. Zapewne po jakimś czasie ludzie pozapominają lub ładnie sobie zracjonalizują przejście nad tym do porządku dziennego, ale wygenerowany kwas osiądzie na wszystkich trwale warstewką toksycznego osadu, wdychanego przez lata. Jeśli stary krzok już nie rozgląda się, ale podejmuje rozmowy w sprawie innej pracy, no to... grubo. Na działania i efekty działań mostka co bystrzejsi z nas patrzą szeroko otwartymi oczami. Żadnych perspektyw na jakieś pozytywne zmiany, zanosi się na jeszcze większe pogorszenia atmosfery pracy.


poniedziałek, 12 lutego 2018

753.Przed zaśnięciem

Atmosferka na tratwie - paluszki lizać! Ciekawe jak i kiedy się rozejdzie po kościach? Nooo, i czy na tych kościach będą jeszcze jakieś tkanki...

Bawię się układanką - której klasy jakie prace kiedy sprawdzić - kolejność zależna od tego kiedy z daną klasą mam lekcje, kiedy prace pisali i ile czasu mi dana porcja prac zajmie. Druga układanka - kiedy której klasie następne prace zrobić, żeby się zmieścić w dozwolonych limitach. Szczególna zabawa jest, kiedy z klasą mam jedną godzinę w tygodniu i zajęte są przez prace z innych przedmiotów 3, 4 lub 5 następnych tygodni.

Od jakiegoś czasu, kiedy gaszę już światło i układam się do zaśnięcia, pojawiają się smutne myśli - jakby to było miło, gdyby obok ktoś leżał, można byłoby go dotknąć, pogładzić, przytulić się - nic więcej, tylko to.

Zadziwia mnie na prawicy spiskowe myślenie - jak coś się dzieje, to na pewno ktoś za tym stoi. Gross to co robi, to robi bez wątpienia celowo i na zlecenie - wiadomo kogo!

piątek, 9 lutego 2018

752.Gniew suwerena

         A guzik! Biegnę, biegnę wciąż przed siebie gdzieś,
        Zasuwam po tartanie.
                                                   Włodzimierz Wysocki

 O! Już piątek! Jeszcze tylko sześć tygodni do świąt. Chwilowo nic nie boli - cóż za  luksus! Pytanie nieodparte: kiedy i co zaboli. Grunt to pozytywne myślenie, rzecz jasna.

Zaliczyłem dywanik. Nie w tym sensie, że się wykopyrtnąłem ze starczego zniedołężnienia, lecz w tym że zostałem wezwany na mostek. Okazało się że oburzyłem suwerena. Zbulwersowani relacją pociechy rodzice poszli na skargę do dyrekcji, żeby zrobiła porządek z tym "lewakiem" co ich dziecko indoktrynuje i świętości narodowe szarga. Znaczy ze mną. Dyro przeprowadził w związku z tym rozmowę dyscyplinującą udzielając wskazówek na miejscu. No bo co innego może? Spławić rodziców nie bardzo może, bo polecą do kuratorium, a stamtąd aż tu słychać tupot nóg, którymi przebierają, żeby się dorwać do jakiegoś nieprawomyślnego i wykazać się przed naczalstwem dobrej zmiany z jedyną słuszną wersją historii. Wymowne było to, że rodzice owi nie przyszli do mnie, żeby wyjaśnić sytuację i ewentualnie dać bohaterski odpór lewactwu wprost, tylko z osobliwą "odwagą" potruchtali cichcem do dyrektora, aby ten, z zachowaniem ich anonimowości, załatwił (za nich) sprawę.

Na to wszystko mogę tylko wzruszyć ramionami, bo nie wiem nic w podstawowej kwestii: co dziecię im powiedziało - czy wierną relację z moich lekcji (byłbym szczerze zdziwiony), czy też swoje odczucia (bądź: emocje) przebrane w moją (rzekomą) wypowiedź. Na podstawie swojego doświadczenia zawodowego obstawiałbym raczej ten drugi przypadek, lecz nie jestem w stanie tego wyjaśnić, bo rodzice do mnie się nie zwrócili.

Nie zamierzam uczyć "jedynej słusznej aktualnie" wersji historii - byłoby to głęboko nieuczciwe wobec młodych ludzi, którzy przychodzą na moje lekcje. Moim obowiązkiem jako nauczyciela jest pokazywać im złożoność świata w jakim żyją, w nadziei, że pomoże im  to w ich własnym życiu, choćby w maleńkim zakresie - uświadamiając, że życie, ludzie i ich wybory są skomplikowane, niejednoznaczne i nie poddające się czarno-białemu etykietkowaniu, jakże miłemu głupcom.

środa, 7 lutego 2018

751.Pożarcie

Połknąłem bęben. Albo piłkę lekarską. Nie wiem kiedy i jak to się stało, ale chyba niedawno, bo jeszcze nie strawiłem. Pękło zabezpieczenie ochronne i niestety zobaczyłem siebie przed lustrem. Dżinsy świeżo uprane i bawełna się skurczyła, więc to by uszło za wyjaśnienie, ale lustro nie łże - od zawsze swołocz pokazuje mnie takim jakim jestem. Obcy byłby mniejszy, więc na rozwiązanie problemu przez rychły zgon liczyć nie ma co. Trzeba by się odchudzić, żeby w myśleniu o sobie zejść z poziomu giganiechęci do meganiechęci, lecz w przeddzień Tłustego Czwartku taki zamiar ma wartość śmiecia. Psychika odchudzaniu aktualnie sprzyja... khehm, sugerujemy użycie innego słowa niż sprzyja.

Na szkoleniu weteran walki z ogniem omawia cechy, jakimi powinna charakteryzować się osoba kierująca ewakuacją. Za plecami słyszę scenicznym szeptem głoszony komentarz koleżanki: - No, to już jesteśmy upieczeni! 

Absolwenci z mojej klasy przychodzą pochwalić się zdaną sesją. Miłe, choć byłoby pewnie bardziej, gdyby do mnie.

wtorek, 6 lutego 2018

750.Wyzwania

Kiedy trzeba rano bardzo wcześnie wstać, wtedy trzeba się wcześniej niż zwykle położyć spać, żeby się wyspać. Rozumność życiowa: level 1. Oklaski dla pana!

A życie sobie. Snu była godzinka i po przerwie druga. Bo jak w plecy jakaś franca weszła, tak o śnie można było zapomnieć. Jak korzonki, tylko w okolicach łopatki. Tego wariantu jeszcze nie przerabiałem. Sama frajda po prostu! Głęboki wdech stał się luksusem, pochylenie tułowia o 10-15 stopni - wyzwaniem, zawiązanie sznurowadeł - sorry, teraz będą wulgaryzmy! - żeszkurwapierdolonym wyzwaniem! Drodzy młodzi PT. Czytelnicy! Nie starzejcie się! Nie warto!

Na tratwie kwiatki rosną, 
Choć przecie to nie maj! 

Opisywać poczynań nie wypada, ale co i rusz coś nowego na naszej tratwie się dzieje, bywa że zaskakującego i zarazem zupełnie nie zaskakującego, za to wciąż z repertuaru zespołu "Lepiej już było".

A propos tego co było - śliczna piosenka "Down by the salley gardens" do słów Williama Butlera Yeatsa, w wykonaniu nieodżałowanego Jima McCanna, który kiedyś śpiewał z samymi Dublinersami.



poniedziałek, 5 lutego 2018

749. Nie pamiętam

No i przyszedł mróz, na razie dość ciepły, ale czuć chłodek. Mostek naszej tratwy Meduzy błysnął niejaką kreatywnością. Otóż wiadomość o tuż-poweekendowym szkoleniu rozesłał w piątek po południu, kiedy już raczej mało kto do skrzynki służbowej zagląda.

Kiedy byłem nastolatkiem, Jerzy Połomski wydawał mi się obciachową naftaliną starszego pokolenia. Kilka lat temu doceniłem jego wykonawstwo; kultura muzyczna jego aranżacji jawi się dziś jako niedościgłe szczyty smaku i profesjonalizmu.
Niedawno trafiłem na jutubie na klip fatalnej jakości ze starym szlagierem "Czy pamiętasz tę noc w Zakopanem?". Przedwojenną ramotę Połomski swego czasu zmienił w błyszczące wdziękiem cacko, więc z dystansem podszedłem do aranżacji Jerzego Grzechnika. Po pierwszym wysłuchaniu nie podobała mi się. Po kilku kolejnych stopniowo przekonałem się do niej - ma swój styl, zupełnie inny niż Połomskiego, ale stanowi przemyślaną i fajną alternatywę. Osobną, dość zabawną, kwestią jest to, że Jerzy Grzechnik w tym występie łudząco kojarzy mi się z Robertem Biedroniem.




niedziela, 4 lutego 2018

748.Stara małpa

Sobota upłynęła pod brzemieniem okropnego bólu głowy. Zbliża się niedzielne południe i czuję, że szykuje się nawrót. Z pleców się skurwysyn wziął, a tam przybył chyba z bliższego przywitania się z robotą. Do tego "nieutulony w sercu żal", nie słabnący - wbrew oczekiwaniom. Nastroju nie poprawia mi też dyskusja reklamacyjna ze sklepem, delikatnie rzecz ujmując - trudna dla osoby nie znającej angielskiego.

Za to uśmiałem się szczerze, rzuciwszy przypadkowo okiem na chiński horoskop. Moja opinia na temat horoskopów jest dobrze ugruntowana, więc tu raczej rozbawiły mnie przeciwieństwa "mnie horoskopowego" i "mnie rzeczywistego".

"Jaka jest Małpa?
Małpa jest bardzo towarzyska, otwarta, radosna. Lubi być w ciągłym ruchu, przebywać w dużym gronie osób, poznawać nowych ludzi. Dobrze się czuje, gdy wokół coś się dzieje, stąd jej zamiłowanie do wszelkich form rozrywki, od imprez przez szalone, spontaniczne podróże. Jest ciekawa życia i drugiego człowieka. Odczuwa potrzebę poszerzania swoich horyzontów, którą realizuje przez liczne pasje, wypady, kursy. Chce być w centrum zainteresowania, przez co bywa nieco głośna i narzucająca się. Jej poczucie humoru i komunikatywność przysparzają jej mnóstwo znajomych, a ona sama najbardziej się spełnia, gdy poczuje się popularną w jakimś środowisku.

Osoby spod znaku Małpy nie lubią stabilizacji, dlatego często się przeprowadzają i doskonale odnajdują się w nowych, nieznanych dotąd sytuacjach. Potrafią nie tylko bez marudzenia się dostosować, ale bardzo bardzo szybko stają się panami sytuacji. Gdy ktoś nadepnie im na odcisk są mściwe, zawzięte, bardzo urażone, przez co niechętnie wybaczają, a już na pewno nie zapominają urazy. Bywają gadatliwe i mają zbyt dużą skłonność do plotkowania, przez co dość trudno im zaufać.

Żywiołowy charakter Małpy sprawia, że z niezwykłą łatwością nawiązuje znajomości z płcią przeciwną, a jej nieskrępowanie ułatwia namiętny flirt czy romans. Ich drugie połowy muszą mieć podobny charakter, by móc nadążyć za wulkanem energii, jakim jest Małpa. Potrzebuje ona kogoś, kto nieustannie będzie ją intrygować, stymulować, pozwoli się cały czas zdobywać.(...)"
Ze strony: http://horoskopy.gazeta.pl/horoskop/chinskiznak/malpa
. 

piątek, 2 lutego 2018

747.Brak back upu

Kolejny rok życia odfajkowany. Przypadkowo się złożyło, że przejeżdżałem koło miejsca, w którym znajdowało się przedsiębiorstwo, w którym miałem studenckie praktyki robotnicze. Szybkie obliczenie jak dawno temu to było, lekko mną wstrząsnęło - dobry Boże! tyle lat! Całe życie tak mija - na niczym. Jeśli nawet chciałbym powspominać coś z tych kilkudziesięciu lat, to nawet nie mam z kim. Nikogo nie poruszę przypomnieniem jakiegoś epizodu. Nikt nie przypomni mi żadnej miłej chwili, która umknęła mej pamięci.

W podziw mnie wprawiła łatwość i swoboda połączenia słuszności karania przez państwo za obrazę czyichś uczuć religijnych z rolą państwa jako strażnika ładu moralnego. Z lekka zapiera mi dech to niezachwiane przekonanie, że subiektywne emocje wyznawcy religii wymagają ochrony państwowym prawem karnym, bo religia wyznacza standardy moralne, które są  w interesie całego społeczeństwa. 
Za przejaw obrzydliwej i aroganckiej pychy poczytuję to założenie, że moralność płynie z religii, a więc religia jest konieczna, żeby społeczeństwo pozostało cywilizowanym, co sugeruje automatycznie, że osoby niereligijne, a już na pewno - niewierzące, są bądź pozbawione akceptowalnej moralności, bądź też ich moralność nie zasługuje na zaufanie, jako wysoce niestabilna, bo na lipnym gruncie fundowana.

czwartek, 1 lutego 2018

746.Rozgrzewanie kartofli

Ważna narada w pracy. Niby zaproszenie "kto ma chęć", ale dyro na korytarzu: - Panie Aberku, będzie pan może? - Będę. - O, to bardzo dobrze! Niezależnie od tego obfita porcja zadań do wykonania i zapowiedź kolejnych. Ogłoszono rychłe rozpoczęcie dorocznych zawodów w rozrzucaniu gorących kartofli, czyli przydzielenie przyszłorocznych wychowawstw. Szkolenie podnosząco-utrwalająco-rozszerzające prowadził pan Megaciacho - tak ładny i seksowny, że aż przykro było patrzeć; do tego kulturalny i kompetentny. Tylko gorzej.