Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

niedziela, 31 marca 2013

141.Palemka pod śniegiem

Nie pamiętam takiej Wielkanocy. Nie warto było choinki rozbierać. Śnieżyca jak diabli.

* * *
Rodzinne śniadanko wielkanocne już z głowy. Nawpieprzałem się jak idiota i czuję się jak rozdęty balon. Tylko co innego można robić w trakcie nasiadówy przy stole, kiedy jest się w dodatku najmłodszym z całego towarzystwa?

Dialogi rodzeństwa - siostra (84 lata) i brat (81 lat).

W przedpokoju.

S : -Od niedawna mam problemy z pamięcią. Wyraźnie zaczyna mi szwankować.
B : -Nic się nie przejmuj! Doskonale się trzymasz i świetnie wyglądasz!
S : -Ty to jakiś durny jesteś - mi myślenie wysiada, to co ma do tego wygląd?!

Sporo później, przy stole.

B : -Słuchaj, co ja ci chcę opowiedzieć...
S : -Ja z tobą nie rozmawiam, bo ty mi jakieś pierdoły wygadujesz!


* * *
Smętne refleksje dzielone ze Schwester w drodze powrotnej. Oboje jesteśmy zdegustowani zachowaniem naszej matki. Wygląda to tak, jakby w miarę upływu czasu ojciec przyklapnął i złagodniał (a właściwie, jeśli przypomnieć sobie jego najlepsze zachowania, to stał się niemal aniołem), za to matka rozwinęła skrzydła nie potrzebując się już ograniczać i krępować. Oblicze jakie przy tym ukazuje napawa nas smutkiem i rozczarowaniem.


środa, 27 marca 2013

140.Oh my darling...

Urocza w swej naiwnej prostocie piosenka "Oh my darling Clementine"
w dwóch pięknych wykonaniach.

A swoją drogą, czy pamiętacie kto sobie podśpiewywał jej refren?





wtorek, 26 marca 2013

139.Wagonik ogrzewczy

Zmęczenie pracą (głównie psychiczne), stęsknienie za wiosną i słonecznym ciepełkiem, znużenie życiem, napoczynanie przez chorobę skutkujące dziwnym ni to bólem ni to zębów, ni to szczęki, składają się na niezbyt promiennie entuzjastyczny stosunek do rzeczywistości.

Mam irytujące poczucie, że marzec wlecze się jak... niech będzie że syn panny z dzieckiem. Wielkanoc jednoznacznie kojarzy mi się z kwietniem, tymczasem tu Jajeczko u bram, a wokół wciąż marzec i to wstrętny - zimny wygwizdów, wdzierający się pod czapkę, za kołnierz, przenikający przez kurtkę, wwiercający się w moje stare kości, nie oglądając się nawet na grubą warstwę tłuszczu, która jak wiadomo okrywa każdego kaszalota. Kurwamaćzimawypierdalaaaać!

Z przyjemności miotam się po stronach różnych sklepów w poszukiwaniu miejsca do zamówienia pięknych wagoników, które właśnie firma Fleischmann wypuszcza. Skład w barwach PKP, poznański - z Chodzieży, wagony jeszcze z orzełkami, oznakowane wg pierwszych lat powojennych. Śliczne wagoniki, piękny detal, wspaniały urok lat świetności kolei, kiedy wagony miały jeszcze duszę.

A tu ciekawostka - wagon ogrzewczy tej samej firmy, z kotłem parowym w środku, 
dla ogrzewania wagonów pasażerskich.

Wagoniki rozchodzą się jak ciepłe bułeczki i trzeba się nieźle zwijać, żeby i dla mnie starczyło. Niestety to kosztowna przyjemność, a cena zupełnie nie pod belferską pensję krojona, więc trzeba szperać gdzie taniej. Tymczasem czasu mało, informacje niepewne i niejasne - ot i kłopot.

czwartek, 21 marca 2013

138.Prorok

Właśnie wpełzłem do domu po trzynastu godzinach w pracy bez przerwy. Pierwszy dzień wiosny... Jaka wiosna za oknem, taki dzień. Moje chłopaki zadziwiły publikę i zbierały pochwały, ochy i achy - zasłużone.

Belfer X: -Fajnie że tylko zagrożenia na radzie - szybko skończymy.
Aberfeldy: -Chyba żartujesz. Przecież będą jeszcze bardzo ważne sprawy różne.
Belfer X: -A niech cię...
Aberfeldy: -No i jeszcze opierdziel wszystkich przez dyrekcję.
Belfer X: -Dlaczego?!
Aberfeldy: -Dlatego, że właśnie wróciła z wycieczki i jest wyposzczona i nakręcona - musi zademonstrować swą obecność i swoje zarządzanie.
Belfer X: -No ja nie wytrzymam...

Po radzie.
Belfer X do koleżanki: -Jak będziesz chciała wiedzieć o czym będzie następna rada, to pytaj Aberfeldego - on ci powie. Przewidział wszystko z dzisiejszej! Wszystko!

środa, 20 marca 2013

137.Pociągu nie będzie

Coś kiepskie nastroje szeroko się porozlewały. Jakiś marazm ludzi ogarnął.

W pracy - możność oglądania jak niektórzy zawodowcy biją swoje rekordy życiowe głupoty. Szkoda tylko, że rykoszety tego bicia trafiają i we mnie. Pierwszy "raz" w życiu od kilku tygodni źle sypiam.

Przyszła paczuszka z przyjemną zawartością - dwa piękne wagoniki wyhaczone w sieci po obniżonej cenie. Dwuwagonowy zalążek składu DB rozwinął się już w cztery wagony, a więc coś, co już da się bez wstydu do loka podpiąć. Trochę mnie to ucieszyło.
Przesiaduję przy kompie przeglądając strony poświęcone kolejkom - nadrabiam paroletnie zaległości, kiedy odpuściłem sobie zbieractwo. Zajmuje mi to czas i odwraca myśli.

Obserwuję że zaczyna to chyba działać - myśli o samotności, o pustce, o dokonanych wyborach, o niezaspokojonych brakach, nie są już tak natrętne, ani tak dokuczliwe. Nie wiem czy to proces pogodzenia, czy tylko czasowe odwrócenie uwagi. Szkoda, że nie udało się odmienić życia, ale czy jestem tym zaskoczony? Nie, przyzwyczaiłem się i pogodziłem się z tym wiele lat temu, że na takie cudo malinowe nikt sensowny nie poleci, a tylko jakiś czas temu nie wiedzieć skąd nabrałem złudzeń że może to była błędna ocena, że może mam szansę itp. A wystarczyło pamiętać, że

Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
Wódka w parku wypita,
Albo zachód słońca,
Lecz naprawdę nie dzieje się nic
I nie zdarzy się nic już do końca.

Czy to zgorzknienie? Czy rezygnacja? Czy może pogodzenie się z losem, wynikające z zaakceptowania, że rzadko w życiu dane jest nam to czego pragniemy?  Sam nie wiem. Pociąg odjechał, drugiego nie podstawia się.

piątek, 15 marca 2013

136.Sklepowa *)

W budzie pierdolnik, imprezka znaczy. Jedna z niewielu okoliczności by zobaczyć dyrekcję poza jej gabinetem. Jasne i przemyślane zarządzenie jak przedsięwzięcie ma wyglądać organizacyjnie i podanie tego do wiadomości zainteresowanych - tradycyjnie u nas niemożliwe do wyobrażenia i wykonania.

Spięcie z chamstwem i prostactwem. Nie mogłem tego puścić płazem, bo na oczach uczniów, bo któryś już raz, bo, psiakrew, nie! Na moje grzeczne zwrócenie uwagi - furia. Zero spóźnionej refleksji, bąknięcia przepraszam, czy choćby zademonstrowania, że się czuje głupio z powodu swojego zachowania. Zamiast tego natychmiastowy agresywny kontratak i trzaśnięcie drzwiami. I taka przemocowa osobniczka jest nauczycielką i wychowawczynią! Żenada. A dyrekcja nią - zachwycona. Widać wart Pac pałaca...
Absmak.

_________________________________
*) Chciałbym zaznaczyć, że dostrzegam zasadniczą różnicę między "ekspedientką" i "sklepową".


czwartek, 14 marca 2013

135.Jego Jaśnie Złośliwość

Na kiermaszu uczniowie sprzedają swoje wypieki.


Scenka 1.

Uczeń: -Panie profesorze, a pan nic nie je?

Wredny belfer: -Wiesz, kiedy widzę która piekła dane ciasto, to przypominam sobie jej prace i umiejętność czytania ze zrozumieniem. Jeśli podobnie czyta książkę kucharską, to wolę ciasta nie próbować.



Scenka 2.

Bardzo, bardzo szczuplutki uczeń zamaszyście zachęca kolegę do kosztowania słodkości.

Wredny belfer: -Jasiu! Czy nie masz wrażenia, że zachęcając innych do jedzenia możesz być niezbyt przekonujący?


środa, 13 marca 2013

134.Kolejka

Mało snu. Jakieś durne sny. Szkolenie z impertynenckim (by nie powiedzieć ostrzej) panem, mało utalentowanym w przekazywaniu ważnej wiedzy. Zabawnie było obserwować rozsierdzone jego zachowaniem koleżanki i dyrekcje siedzące jak mumie zamiast zareagować i zwrócić panu uwagę, że mówi do dorosłych, wykształconych i kulturalnych ludzi. Kaprale na mojej kompanii zwracali się do nas na zajęciach kulturalniej.

Jadą do mnie tory - może sobie pojeżdżę kolejką po podłodze. Tabor pekapowski nawet się nie zbliży, spoczywając bezpiecznie w pudełkach, ale mam parę składów niemieckich, których tak nie żal po podłodze turlać. Lokomotyw mi tylko do nich brakuje.
Fajnie byłoby mieć makietę. Gdybym miał dom spróbowałbym wygospodarować pomieszczenie na kilkumetrowego torta*). Ale nie mam, w mieszkaniu miejsca brak, więc będę musiał się kontentować podłogą. Zawszeć to jakieś urozmaicenie w szarości życia...

***
No i habemus papam. Zaskoczyła mnie szybkość wyboru - nie sądziłem, że się uwiną tak szybko. Szkoda tylko, że cieniem kładą się na nim oskarżenia o nikczemną rolę jaką miał odegrać za rządów junty w Argentynie.

_____________________________________
*) Tort - określenie makiety na której układ torów jest nierealistycznie powyginany, aby na niewielkiej powierzchni zmieścić jak najdłuższe tory. Przeciwieństwem torta są moduły - makieta w formie (zwykle) podłużnych skrzynek, skręcanych ze sobą w długie na kilkadziesiąt i więcej metrów ciągi obrazujące wiernie profil szlaku kolejowego (zwłaszcza krzywizny łuków, ale poza tym dziesiątki różnych ważnych elementów).

sobota, 9 marca 2013

133.Czemu nauczyciel wciąż uczy?

KW (Kamil Wojcieszko) podsunął mi swym komentarzem pomysł na notatkę. Problem na tyle ciekawy, że szkoda go gdzieś w komciach upychać, lepiej do mainstreamu tego mojego wodolejstwa.

Dlaczego nauczyciele mimo coraz trudniejszych warunków wciąż pracują / uczą?

1. Część przestaje i odchodzą z zawodu.

2. Poczucie misji szerzenia oświaty, czyli pomagania słabszym (gorzej wykształconym) nie pozwala łatwo się poddać i zrezygnować. W etosie polskiego nauczyciela absolutnie nie leży przyznanie się do porażki, do nieradzenia sobie z uczniami - jest to źle widziane i w istocie rzeczy tępione. Wsparcia nie ma, nauczyciel to samotny wojownik - z szablą w dym idzie i goli, a jak nie wygoli, to jego wygolą. ;-)

3. Wykształcenie nauczycielskie jest wąsko specjalistyczne i znalezienie innej (akceptowalnej) pracy jest bardzo trudne, a rachunki płacić trzeba i mieć co w garnek włożyć zawszeć miło. Wbrew pozorom trudno też w niej o nowe znajomości, które pomogłyby w znalezieniu nowej pracy.

4. Praca z młodymi człowiekami daje jednak pozytywnego kopa. Coś jest w powiedzeniu, że odmładza. Problem w tym, że tylko niektóre z tych kopów są fajne...

5. Nauczyciel patrzy w perspektywie (całego) cyklu nauczania, podstawy programowej, roku szkolnego, partii materiału, okresu (zwanego błędnie semestrem). Ta perspektywa sprawia, że pojedyncza lekcja to drobiazg. Łatwo przy takim podejściu dezawuować problemy (wychowawcze) na lekcji, skupiając się na większych i odleglejszych celach. Tym bardziej, że ucząc równocześnie w kilku lub kilkunastu klasach ma się przed oczami nieustanny korowód twarzy - nie ma czasu przystanąć i analizować problem lekcji w 3c, bo już dzwonek i wchodzi 1e, a myśli pędzą do kolejnych zajęć z 2b. Łatwo się wypiera problemy.

Kolejność przypadkowa, nie sugeruje wagi.

To tylko garść czynników, które przyszły mi do głowy. Na pewno jest tego więcej.

piątek, 8 marca 2013

132.Przekleństwo

No i co komu przeszkadzało słoneczko? Na cholerę ten śnieg i przenikliwy wiatr paskudny?

Moje cholery dały mi na pożegnanie tygodnia do wiwatu tak, że miałem autentyczną, ledwie zwalczoną chęć spakowania swoich rzeczy i wyjścia z klasy w połowie lekcji. "Obyś cudze dzieci uczył!" - to jedna z cięższych klątw.

Po szkolnych kątach odchodzi utyskiwanie na dyrekcję, która w niezbadanych meandrach swego "rozumowania" niespodziewanie postanowiła nas uraczyć 6-godzinnym szkoleniem, z jednoczesnym zwolnieniem wszystkich uczniów z zajęć. Zdumiewa to, że zniknął zupenie dotychczasowy dogmat: "Klasy trzecie muszą mieć lekcje, bez względu na okoliczności", prowadzący do takich  nawet kwiatków, jak odmowa zwolnienia maturzystów na rekolekcje, choć mają do nich prawo wynikające z rozporządzenia ministerialnego. Więc z powodu rekolekcji nie mogą tracić zajęć (3 lekcji), ale z powodu jakiegoś (najprawdopodobniej - z doświadczenia) głupiego szkolenia już mogą i to z całą szkołą (cały dzień).

Gdybym mógł to wszystko rzucić w diabły... 

Wróciłem do domu i padłem półżywy.

czwartek, 7 marca 2013

131.Mówię w suahili

Z mieszanymi uczuciami siadłem do pisania tej notki. Należałoby jakiś poważniejszy temat poruszyć, coś konkretnego mieć do napisania, a nie tak sobie ględzić o niczym. Inni blogowicze takie ważkie rozważania prowadzą, a ja tu się pcham z jakimś wodolejstwem. Ale cóż począć - grafomańskie ciśnienie robi swoje, a płytki, ku alcchajmerowi pewnie zdążający umysł nie pozwala nic głębszego wyprodukować.

Poczucie bezradności i braku wsparcia w pracy z uczniem - wychowawczyni i pedagog szkolny umywają ręce, albo nie widzą problemu, a ja się cokolwiek bezradny miotam jak dzieciakowi w moim przedmiocie pomóc, bo widzę w nim potencjał, a mam poczucie jakbym mówił do niego w suahili.

Rozmowa z klasą o pomaganiu innym. Dość dołujące wrażenie. W skrócie: uważają, że większość pomoże drugiemu tylko jeśli zobaczy w tym swój interes; jak ci coś się przytrafiło, to radź sobie sam.

Mam poczucie, że chyba się wygrzebałem z głębszych partii dołka. Już nie jest mi tak okropnie przykro na myśl o samotności, o tym jak mi się życie ułożyło, że zawsze już będę sam. Nie podskakuję z radości jak to jest super, ale i z drugiej strony nie mam inwazji smutku na widok np. jakiejś ewidentnie branżowej pary na mieście. Ot, dokonam spostrzeżenia, przemknie najwyżej myśl "Kurczę, jak fajnie im." i pójdę dalej. Cóż, słodkich pierniczków dla wszystkich nie starcza i tak.

Tylko przyjaciółka mi mówi, że brzmię jak czymś przygnieciony.

sobota, 2 marca 2013

130.Paw szpinakowy

Dzisiaj w pracy. Tylko niedziela mi zostanie do regeneracji. Pogoda podstępna - zawialo mnie trochę. Boli mnie głowa i kości twarzy. Mam nadzieję, że to nie wstęp do jakiejś poważniejszej infekcji. Do mojego kiepskiego nastroju jeszcze tylko choroby brakuje.

W szkole wielka akcja lansowania się dyrekcji. A żebym się nie cieszył, że już mam to z głowy, to przywaliła mi na przyszłość ekstra robotę, na którą mam ochotę taką jak na dietę szpinakową. Nie mogę powiedzieć, żeby spadała z tym na drzewo, więc z kolegą uzgodniliśmy taką strategię (w duchu najlepszych tradycji biurokracji), by dyrekcji coś pod nos podsunąć, a samemu się nie wkopać w niefajne układy i zajęcia.

Czuję się w pracy samotny. Kiedy patrzę na tę głupotę i nieudolność, czuję się zdemotywowany. Kiedy patrzę na prostactwo, zakłamanie i nieliczenie się z innymi, czuję się głeboko zdegustowany. Zmieniłbym pracę, gdyby miał dokąd pójść. Ale z robotą dla mojej specjalności jest fatalnie.