Przeczytałem cykl wiedźmiński i trylogię husycką, lecz nie wpadłem w zachwyt. Miałem odstręczające od lektury (słabe, lecz odczuwalne) poczucie, że spomiędzy wersów wyłazi pawi ogon Sapkowskiego, który stara się olśnić czytelnika swoją erudycją. Wolę skromniejszych i zręczniejszych autorów. Tak jak nową książkę Wegnera czy Sandersona biorę w ciemno, tak Sapkowskiego nawet nie dodam do schowka w Bonito, żeby czekała na zakupy w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Pierwsze podejście do lektury ("Narrenturm") odrzuciło mnie od tego autora na ładnych kilka lat. Po długiej przerwie spróbowałem "Wiedźmina", zdaje się pod wpływem wieści o ekranizacji (tej tragiczno-dennej z początku wieku). Jakoś poszło, lecz bez poczucia "łał!". Potem dopiero spróbowałem ponownie trylogii husyckiej i nawet mi się w miarę spodobała, tak na "czwórkę, może z minusem".
Swoistą mocną miarą mojego stosunku do tej prozy może być to, że wszystkie książki wypożyczałem z biblioteki i do dziś żadnej nie kupiłem. A ja nie lubię książek z wypożyczalni. Parę razy pojawiła się myśl "A może by tak kupić coś Sapka?", lecz natychmiast ginęła pod ciosem "Eee, nie warto, szkoda miejsca i pieniędzy.".
Swoistą mocną miarą mojego stosunku do tej prozy może być to, że wszystkie książki wypożyczałem z biblioteki i do dziś żadnej nie kupiłem. A ja nie lubię książek z wypożyczalni. Parę razy pojawiła się myśl "A może by tak kupić coś Sapka?", lecz natychmiast ginęła pod ciosem "Eee, nie warto, szkoda miejsca i pieniędzy.".