No i rok 2013 dobiega końca, już tylko niewiele ponad 6 godzin z niego zostało. Kolejny rok bezcelowej, pustej i gorzkiej egzystencji. To musi wystarczyć za bilans, na nic więcej ten mijający czas nie zasługuje. Pierwszy rok bez żadnej randki czy próby poznania kogoś. Bez profilu, bez anonsów. Opuszczenie branżowego forum. Z wolna do tego przywykam.
Dziś wybrałem się do kina - nie pamiętam kiedy ostatni raz uczyniłem to prywatnie (tzn. nie z klasą), chyba jakieś parę lat temu. Poszedłem na drugą część "Hobbita" - "Pustkowie Smauga". Nie wszystkie pomysły Petera Jacksona mi przypadły do gustu, ale ogólnie film mi się podobał. Cóż to za pomysł z podziałem zespołu przy "podejściu pod Górę" - część idzie, część zostaje na jeziorze. Dlaczego Beorn nosi na lewej ręce kajdan? Co się z nim dzieje przy przemianie w niedźwiedzia? W ogóle jakoś niespójnie to wyszło - nawet okiem nie mrugnął na to że mu się gromada nielubianych obcych wtarabaniła do domu. Luke Evans w roli Barda Łucznika mi nie leży - nie mogę się oprzeć przeszkadzającemu wrażeniu, że to Orlando Bloom bez charakteryzacji, względnie jego brat bliźniak. Za to Stephen Fry w roli władcy Miasta na jeziorze i Smaug - świetni! Ze scenografii na szczególne wyróżnienie zasługuje podziemne królestwo Thranduila oraz Miasto na Jeziorze - wyglądają wspaniale.
Generalnie o filmie - przyjemne spędzenie popołudnia.
Kiedy wracałem z kina uruchomił mi się moduł "Autorefleksja". Przez całe dorosłe życie lubiłem do kina chodzić sam - towarzystwo innych ludzi mi przeszkadzało [ OK, nadal przeszkadza ;-) ]. Najchętniej oglądałbym filmy w prawie pustej sali, tak żeby najbliżsi humanoidzi byli o kilka foteli i rzędów ode mnie. Zwłaszcza troglodyci z popcornem i innym chrupiąco-szeleszczącym żarciem - tych warto by wargami poszczuć. A dziś przyszło mi do głowy, że w gruncie rzeczy przykro mi się robi na widok par i grup przychodzących do kina, oglądających razem film i razem zeń wychodzących. Na tym tle jednostki samotnie oglądajace jakoś smutno wyglądają. Zdałem sobie też sprawę, że chyba czułem to i dawniej, ale wypierałem w ramach racjonalizowania swej samotności. Być może ta skrywana świadomość po części sprawiła, że z biegiem czasu w zasadzie przestałem chodzić do kina - bo uruchamiało to przykre skojarzenia. Nie była to z pewnością jedyna przyczyna, ale taka z której nie zdawałem sobie sprawy.