Byłem demonem. Przynajmniej z oczu. Śmiesznie to wyglądało, jak miałem źrenice ogromniasto rozszerzone magicznymi kropelkami (żeby pani doktor mogła sobie w moje paskudne oczęta pozaglądać). Badanie mi się nie podobało - czułem się, jakby mój wzrok gwałcono światłem, choć to podobno była najsłabsza moc tego świecącego ustrojstwa.
Robię przyszłości narodu różne prace, z różnymi typami zadań, ćwiczymy różne umiejętności. Czasem, bardzo, bardzo rzadkim czasem, robię im pracę "z definicji", w której wymagam opanowania parudziesięciu prościutkich, króciutkich pojęć podstawowych, niezbędnych, abyśmy mogli omawiać bardziej skomplikowane zjawiska i procesy przy użyciu tego samego aparatu pojęciowego, co jak wiadomo ogromnie usprawnia proces. Na studiach to normalka, że będą się posługiwać odrębnym specjalistycznym słownictwem, specyficznym dla danej dziedziny nauki, dlatego niech się zaczną oswajać - przyda im się.
No i tu się zaczynają schody. Bo o ile biol-chemy wiedzą, że muszą się po prostu tego nauczyć, w miarę możności dokładnie tak, jak to jest napisane, o tyle mat-fizy wiedzą lepiej... Po co się uczyć, skoro wiadomo o co chodzi?! Słowo znajome = pojęcie opanowane. I coco hasta jambo la vista! Eee... i coco vista la jamba... Hasta la coco... Nosz kurde, jak to szło? no jakoś tak przecież było...
A z tego bełkotu punktów nie ma. Lecz wytłumaczyć się nie da, bo wiedzą lepiej - frajer by się uczył, bystrzak od razu złapie. Kiedyś się na coś takiego odpowiadało: Ta! Złapie - jak nie gówno to wiecheć.
Nie jestem pewien, czy dałbym radę na Twoich zajęciach :D
OdpowiedzUsuńLuz - wystarczy uważnie słuchać, notować i myśleć. Łatwizna. :-D
UsuńAż chętnie bym się...
UsuńZdrzemnął? Nic z tego - budzę zaraz! ;-D
UsuńNo żeby spać na zajęciach:D nie wyobrażam sobie:)
UsuńMnie się zdarzało przysypiać nawet na studiach, po zarwanych nocach. Ale u Aberka, to bym się skupił na prowadzącym lekcję.
Usuń@andre93
UsuńŚpią. Niby się wkurzam, niby budzę, ale sam się trochę oszukuję, bo nie tak rzadko toleruję. Jestem potem zły na siebie, ale... nie daję rady inaczej.
@Czarny
Pytanie - jak długo. :-)
Cóż... W skrajnym znudzeniu w szkole, czy na studiach szkicowałem. Miałem zajęcie nie pozwalające zasnąć, a przy tym wyglądałem jakbym notował.
UsuńSwoją drogą teraz rzadko cokolwiek szkicuję, ale w psychiatryku wołali na mnie "Szczur", bo jak już zostałem zmuszony do włączenia i się do zajęć grupowych naszkicowałem im właśnie szczura.
Nie miałem na myśli spania, dementuję!!!
UsuńZa późno - poszło w świat. :-D
Usuń@Czarny
Zazdroszczę trochę - nigdy nie umiałem rysować. :-(
A co tam się z oczkami dzieje? Czy to taka kontrolna wizyta?
OdpowiedzUsuńZ samymi oczami nic się nie dzieje, sypie się to co za nimi.
UsuńMózg Ci wysiada?
UsuńMożna tak powiedzieć.
UsuńNiestety z nauką jest tak, że niektóre pojęcia po prostu trzeba zapamiętać i nie da się tego przeskoczyć. Nie dostaną punktów, to może kiedyś to zrozumieją.
OdpowiedzUsuńNiektórzy zrozumieją, niektórzy będą woleli uznać, że "no chamskie to! facet się czepia".
UsuńNo prosze twoje dzieci jeszcze notuja, ostatnio kolezanka opowiadala mi jak to w Liceum na humanie zaczela swoim stylem robic wyklad a Dzieci patrzyly oczkami zdwionymi ze jak to pani nie bedzie dyktowac notatki ?
OdpowiedzUsuńod tego momentu przestaly lubic swoja pania od historii ....
Nieliczne jeszcze notują - ich ilość topnieje jak śnieg na rozgrzanej patelni.
UsuńIstotnie - ci którzy przychodzą do nas w przytłaczającej większości nie umieją bądź nie chcą notować.
Ja za bełkot daję punkty, tylko mniej. Później porządkuję to interlokutorowi licząc, że zapamięta i zrozumie. Bo często jest tak, że nawet jak o coś pytam to nawet literki jednej nie słyszę. Nic. I wtedy jest zero (dosłownie i w przenośni).
OdpowiedzUsuńUstnie to da się bez problemu zrobić, ale w pracy pisemnej (a takie u mnie dominują) to już nie bardzo wyjdzie.
Usuńja mam jakieś zwyrodnienie w jednym oku do stałej obserwacji i muszę mieć to badanie robione 2 razy w roku. Też go nie znoszę nie dosyć, że te krople szczypią jak cholera to potem nic nie widzę. Kilka razy musiała mnie pielęgniarka za rękę do poczekalni wyprowadzić bo za cholerę nie widziałam nic i nie mogłam się wydostać z gabinetu. Potem mam zwykle światłowstręt kilka godzin no i oczy jak ćpun. Nie mówiąc, że nie widzę która godzina na zegarku. Masakra.
OdpowiedzUsuńEhhhh biol-chemy .. moja miłość. Też jestem biol-chem chociaż w zasadzie to nie wiem czy powinnam się tym chwalić bo ja to jestem przykład człowieka wiecznie niezdecydowanego co ma robić. To co chcę tak naprawdę robić w życiu odkryłam w wieku blisko 25 lat dopiero kończąc po drodze różne szkoły totalnie z dupy które do niczego mi się nie przydadzą. Oraz zaczynając i nie kończąc kilka innych :DDD moja matka myślała, że nigdy nie skończę się uczyć. Wiecznie coś gdzieś ... a jaka rozpiętość zainteresowań od weterynarza, przez samorządowca, chemika i geografa to tak w wielkim skrócie :D
Dlatego teraz współczuję młodzieży tych testów pod kątem wybierania przyszłego zawodu i szkoły tak wcześnie bo powiem szczerze, że ja zdając maturę nadal miałam słabe pojęcie czego chcę i na jakie pójdę studia.
Oni mają jednak o tyle lepiej, że "trzy lata licencjata" łatwiej znieść przy błędnym wyborze kierunku i mieć już coś więcej niż maturę, niż dawniej, kiedy studia były 5-letnie i po trzech latach było się z niczym.
UsuńKropelki - no problem, widzenie - też, poza czytaniem, bo to wyraźnie szwankowało. Ale miałem taką refleksję, że pani doktor nie spytała nawet czy ja nie wracam samochodem, a prowadzenie po tym badaniu mogłoby być niebezpieczne. Ale może ja wyglądam na takiego dziada gołodupca, którego o samochód nie sposób podejrzewać?
Co zaś do samego badania, to to świecenie było absolutnie paskudne i moje biedne oczka wyrywały się jak mogły, i wytknięto mi sabotaż badania. :-(
licencjat też mam między innymi szkołami. Na szczęście nie porwałam się na nic 5-cio letniego :D taka byłam mądralińska. Ale jak mówię długo się uczyłam i moi rówieśnicy dawno już mieli mgry jak ja dopiero sobie studiowałam :D
UsuńMnie raziło nie tyle światło badania co potem słońce na ulicy. Zimą musiałam popindalać w okularach słonecznych.
Pewnie wyglądasz na mądrego więc nie zapytała bo uznała, żeś nie przygłup i na pewno autem nie przyjechałeś :) mnie pytała raz ... czyli nie wyglądam na entelegencję :D
Na brzydkiego - owszem, ale na mądrego? Mało prawdopodobne.
Usuńa Ty co ? kolejny niedowartościowany jak Tomaszek ?? ten też się zapiera, że nie powala a potem się dziwi, że baby na niego lecą. Poza tym kłamie ... wiem jak wygląda nie dam się wciągnąć w te jego gierki :P
UsuńNie "niedowartościowany", tylko dobrze poinformowany i trzeźwo patrzący.
Usuńtego nie wiem bom Cię nie widziała. Podeślesz foto to ocenię. Tomaszka zaś widziałam i wiem, że wali ściemę ;D
UsuńI dobrze, żeś nie widziała - to Ci spokojny sen bez nawiedzających koszmarów estetycznych zapewni. :-)
Usuńzdziwił byś się co ja muszę oglądać (czasem zdjęcia nieboszczyków) i na szczęście mi się nie śnią więc nie bój żaby
UsuńZnowu muszę dementować. To nie są gierki Polly...
UsuńA co do okularów, to ja w zimie prawie cały czas korzystam, jak jest zbyt biało to nie strasznie drażni.
pasuję
UsuńCzego uczysz?
OdpowiedzUsuńNo i się wydało, że bloga, towarzysz Akrobacki, nie czytał nic a nic. :-P
UsuńCzytał i był przekonany, że historii :P
UsuńTe definicje, o których wyżej, zasiały w nim ziarno niepewności...
Sianie niepewności to moja specjalność. :-D
UsuńW LO jest taki niezbyt udany twór o nazwie "historia i społeczeństwo", a w nim między innymi moduł poświęcony historii gospodarki. I tam właśnie są pewne pojęcia podstawowe typu "wymiana", "pieniądz kruszcowy i fiducjarny", "kredyt" itp.
Mhm, wszystko jasne.
UsuńCo też oni nie wymyślą w tych szkołach ;) To stąd ta młodzież taka... coraz mądrzejsza... ;)
Byłeś demonem... A mnie się ostatnio śniło jakieś wielkie, a tajemnicze zagrożenie. Pamiętam, szpaler niedołężnych starców na straży kościoła. I jak ktoś przestrzega: "Centaury nas rozniosą [na kopytach]" jeśli im się nie damy schronić za częstokołem.
OdpowiedzUsuńgdyby mnie się przyśnił sen z takim słownictwem to bym od razu uderzyła do egzorcysty :D
UsuńCentaury za częstokołem - nazwałbym tak zespół. Gdybym miał.
UsuńNajzwyklejsza metafora kryzysu wieku średniego. Starcy - to my, kościół - stary świat naszych wyobrażeń i wartości, centaury - zwierzęca strona naszej ludzkiej natury, uciekają przed Młodym, co je zdusi, a tenże zaś to młode pokolenia, które wyrzucają nas na śmietnik.
UsuńI włala, łatwizna.
:-)
Ładna interpretacja, coś w niej może być na rzeczy.
UsuńAberek, jak tam się trzymasz (bo nie sądzę, żebyś się puszczał)? Pytanie zadaję tutaj, bo nie chcę męczyć mailowo, a myślę czasem o Tobie.
OdpowiedzUsuńPuszczenie się jest kuszące, sam wiesz.
UsuńNe do końca. Zależy w jakim sensie.
UsuńJako przeciwieństwo trzymania się.
UsuńUhm... W pedalskim i nie tylko świecie ma to różne imiona.
UsuńTo znaczenie, drogi kolego, to już nie dla nas, nie w naszym wieku. :-D
Usuń