Dziś od rana czujne obserwowanie czy wczorajszy dotkliwy ból pleców i głowy minął, czy też zdrzemnął się tylko chwilkę i wraca. Chyba wraca. :-( Snu - luksusowo wiele, bo prawie 7,5 godziny. Sny osobliwe, szkolne, co wskazuje, że mocno umysłem i emocjami zawładnęła. Jak patrzę po ludziach i (z rzadka) rozmawiam, to jesteśmy już bardzo, bardzo zmęczeni. Rada, choć krótka - jak zwykle męcząca - hałas, skupianie się na kwestiach drugorzędnych i unikanie omawiania spraw ważnych; poruszanie istotnych spraw, a następnie ucinanie dyskusji kiedy pojawiają się głosy analizujące problem, budzi wątpliwości czy dojdziemy w ten sposób do czegoś innego niż odfajkowanie w protokole "że rada zajęła się problemem". Do tego nagłe nietypowe zastępstwo w warunkach improwizacji fatalnie na mnie podziałało.
Jeszcze 6 dni roboczych do świąt; szkoda tylko że już jeden wystarczy, by nerwy uszarpać i nastrój w błoto wdeptać.
Okazuje się, że jedna z oczekiwanych przesyłek leży na poczcie już kilkanaście dni, bo Jej Ekscelencja Poczta nie była uprzejma dostarczyć awizo. O drugiej przesyłce wciąż ani śladu. Ten bałagan na poczcie sprawił, że zrezygnowałem z paru zakupów - mam obawy, czy przesyłki nie przepadną w warunkach przedświątecznego szczytu, kiedy zwykły bałagan tej instytucji jest jeszcze spotęgowany. A żal znaczny, bo właśnie wróciło do oferty sklepu narzędzie, którego od paru miesięcy wypatrywałem, i obawiam się, że po Nowym Roku znów zniknie na długo.