Tak sobie myślę po kolejnej radzie, że przy wejściu na pokład naszej tratwy, obok dystrybutora z płynem dezynfekcyjnym powinien stać drugi - z maścią, maścią na ból dupy. Schodziłaby szybciej niż płyn. Bo niektóre wychowawce to wrażliwe są nadzwyczajnie co do swojego władztwa - oni tam carem samodzierżcą i nie daj Boże, żeby choć rant zelówki zobaczyli co na ich teren nadepnął.
Kombinacja głupoty i niewzruszonego przekonania o swojej racji jawi się jako trudna do zniesienia. Za pierwszym razem, na roboczym zespole mogę wytłumaczyć czemu cośtam - nie ma sprawy, po to między innymi taki zespół jest. Ale jak na posiedzeniu plenarnym słyszę te same banialuki od nowa, to już mnie zaczyna nosić. Bo dziewczę "wie że prawo zabrania", nie umie wskazać ani przepisu który by to choćby sugerował, ani przedstawić uzasadnienia "czemu nie", tylko z oślim uporem powtarza to co jej akurat pasuje, zupełnie nie zważając na szkodliwą głupotę forsowanego stanowiska. A że załoga naszej tratwy ma dużą łatwość przegłosowywania czegokolwiek, choćby to miała być deklaracja płaskości Ziemi, to takie najgłupsze nawet, ale z niezachwianą pewnością siebie głoszone pomysły są niebezpieczne. Bo mogą przejść w głosowaniu. Trudno też nie zauważyć zupełnego braku refleksji u sporej części załogi, że w pewnych sprawach które ich nie dotyczą, wypadałoby może przychylić się do zdania tych, którzy sprawą są żywotnie (bo zawodowo) zainteresowani, a nie głosować jak im widzimisię ignoranta akurat podszepnie. Chodzi o coś takiego (przykładowo), że jak wychowawcy optują za jakimś rozwiązaniem uzasadniając to merytorycznie, to reszta - której wychowawstwo nie grozi (bo albo niezdatni, albo unikający) i o robocie wychowawczej nie mają zielonego pojęcia, mogliby zachować dość przyzwoitości i rozsądku i nie głosować przeciw wychowawcom.
A mnie się udało dzisiaj przespać siedem godzin, może nawet ponad siedem! Rekord tego roku chyba. No, naturalnie nie ciągiem, tylko w sumie, z dwoma czy trzema przerwami, ale to i tak niezwykłe, na tle standardu "pięć godzin, sumując". Pospinane mam już nie tylko plecy, ale większość mięśni. Bywa że nie mogę zaczerpnąć głębiej powietrza. Do dupy z takim życiem.