Wygląda tak, jakbym ogarnął wszystkie niezbędne papiery z okazji końca roku. Wprawdzie ze szkoły wyszedłem o czwartej (pobudka o 7.00), ale coś na kształt cienia ulgi, że tę biurokrację mam z głowy, da się może zaobserwować. Ale tylko cienia, bo dominuje zmęczenie. Oczywiście ceną jest poczucie zdezorientowania i zagubienia - jak to tak? nic do zrobienia?! Naturalnie tak zupełnie NIC to nie jest, bo po głowie chodzą różne rzeczy na przyszły rok, które należałoby przygotować, ale... troszkę nie chce mi się. Następny rok szkolny to trochę jak tsunami na atolu - ani uciec, ani się przygotować... trzeba po prostu czekać, co będzie, to będzie. Po drodze jeszcze tydzień na rekrutacji.
No tak. Kołowrotek stanie i Ty też staniesz, w sensie organizm, bo nie przystosowany nagle do niebiegania. I co w tedy się stanie? Może wyjdą na wierzch przeróżne schorzenia, które wcześniej przyćmiewałeś tym nieustającym bieganiem. Z drugiej strony trza by se znaleźć jakieś zastępcze zajęcie, ale remont w domu już zrobiony, kuchnia w tym też i co tu robić...
OdpowiedzUsuńNa razie próbuję dłubać modele. Wykończyłem dwa - jeden nowy z ostatnich dni i drugi rozpoczęty w zeszłym roku i przerwany. Zasadne pytanie, rzecz jasna - na ile mi tego starczy; tym bardziej, że w solidne upały trudno cokolwiek kleić czy malować, kiedy farba na pędzlu zasycha ledwie słoiczek opuści.
UsuńNo właśnie, co jak nie modele i schnąca farba?
UsuńModel z zeszłego roku, hmm, to prawie jak u mnie.
Cóż, poza bezproduktywnym scrolowaniem w necie nie ma żadnego planu awaryjnego. ;-)
UsuńJa rozumiem poświęcać siły, angażować się w pełni dla czegoś sensownego, ale dla biurokracji?
OdpowiedzUsuńJeśli to refleksja ogólna to podpisuję się pod tym stwierdzeniem. Jeśli wymierzone we mię krytykanctwo, to daję mu niezwłoczny odpór.
UsuńW każdym zawodzie są pewne obowiązki pracownicze i na ogół nie można ich po prostu olać. Jeśli ma się jakąś przyzwoitą etykę pracy, to trzeba te rzeczy zrobić tak, żeby się nie wstydzić własnego podpisu pod nimi.
Do perfekcji i poświęcenia stąd droga jeszcze bardzo, bardzo daleka, ale czas i wysiłek zabierają. Osobną kwestią jest własne poczucie sensowności niektórych z tych działań, ale jak nie można zmienić roboty, to się zaciska zęby i ją wykonuje par excellence z dobrodziejstwem inwentarza.
Jakiekolwiek krytykanctwo jest mi całkowicie obce.
UsuńNiektórzy forumowicze sprawiali wrażenie jakby byli wprost przeciwnego zdania. :-)
Usuń