Nastrój taki sobie, dość marny - przeziębienie mnie dopadło. Mam nadzieję, że uda mi się pozbierać na tyle, żeby nie iść na zwolnienie, bo byłoby trochę nie na rękę.
Niedobrze się robi na widok podobieństw między klimatem w Niemczech w latach 1933-38 i u nas dziś. Podobne opinie mogą być wygłaszane bez żenady czy choćby poczucia niestosowności, że doświadczenie II wojny światowej uczyniło niektóre wypowiedzi i wyobrażenia niedopuszczalnymi dla ludzi kulturalnych i przyzwoitych.
"propaganda (...) najprawdopodobniej jest częścią zorganizowanej kampanii dezinformacyjnej wymierzonej w (...) rząd"
"(...) należy prowadzić z najwyższą zaciętością". "Jeżeli zagraniczne oszczerstwa ustaną, zostanie przerwany, w innym przypadku rozpocznie się walka na śmierć i życie. Teraz (...) Żydzi muszą wpłynąć na swych rasowych towarzyszy na całym świecie, że nie dzieje im się tu krzywda".
Kiedy i gdzie te zdania zostały wypowiedziane - w Niemczech w 1933 roku czy w Polsce w 2018?
Przyjęło się mówić, że nazizm był czysto niemiecki - sam tak uważałem, ale im więcej o tym czytam, tym bardziej kiełkuje mi nieprzyjemne podejrzenie, że jednym z jego silnych korzeni był środkowo-europejski antysemityzm - właściwy nie tylko wschodnim Niemcom, ale i nam. Słuchając i czytając wielu ludzi dziś mam bardzo niemiłe wrażenie, że doświadczenie Holocaustu - wielka przestroga przed tworzeniem grupowego wroga z jakiejś mniejszości, przez ogromną część naszego społeczeństwa nie zostało zrozumiane i przyswojone. Nawet ich, być może nawet mocna, wiara nie chroni ich przed dziedziczeniem i utrzymywaniem w sobie tego zła. Zła, które może obrócić się przeciw każdemu, komu przypisze się negatywne cechy, skojarzenia i wskaże jako uniwersalnego sprawcę wszelkich niepowodzeń większości.
Ci, którzy wczoraj i dziś gadają na Żydów, nie dopuszczą do siebie myśli, że oni sami mogą znaleźć się w następnej grupie "zdemaskowanych antynarodowych zło-czyńców". Tym, którzy gonią, przez myśl nie przejdzie, że sami mogą być gonieni; a nawet jeśli któremuś przejdzie, to prawdopodobne jest, że będzie gonił jeszcze zacieklej - by gorliwością zapewnić sobie bezpieczeństwo.
_________________________________________
Ponieważ temat jest nad wyraz drażliwy, to słów parę uzupełnienia dla wyjaśnienia. Mam wątpliwości czy dobrze robię pisząc ten akapit, ale cóż... errare humanum est. Nie jestem Żydem, ani na żadnej gałęzi mojego drzewa genealogicznego do połowy XIX wieku żadnych starozakonnych z przechrztami włącznie nie znalazłem. Czy Żydów jako nację postrzegam jako sympatyczną i budzącą same pozytywne odczucia - nie bardzo, gdzieś blisko środka skali, ale lekko pod kreską [chciałbym przy tym mocno podkreślić, że mam pełną świadomość absurdalności takiego uogólnienia. To takie moje ustępstwo to dla tych, którzy takim klasyfikowaniem się posługują]. Czy osobiście znałem lub znam jakichś Żydów? Owszem, miałem co najmniej jednego kolegę i co najmniej jedną koleżankę przypuszczalnie żydowskiego pochodzenia, przypuszczalnie - bo nie był to temat przy mnie poruszany jako dla nas nieistotny, więc nie wiem, mogłem się tylko domyślać. Dla mnie to było nieistotne - jego lubiłem trochę bardziej, ją lubiłem trochę mniej, ale w obu przypadkach za to jakimi ludźmi byli, a nie za to jakie mieli pochodzenie. Miałem sąsiadów żydowskiego pochodzenia. Ich żydowskość w jakimkolwiek była ona stopniu, nie miała dla mnie realnego znaczenia, była co najwyżej ciekawostką, takim kulturowym urozmaiceniem bez jakiegokolwiek praktycznego znaczenia. I tak, myślę, być powinno, abyśmy mogli przeżyć życie w społeczeństwie w spokoju.
Czasem nazywają mnie SS-mańcem i nazistą z uwagi na to, że nie lubię tych, czy tamtych. Im dłużej żyję, tym bardziej nie lubię bez względu na narodowość (wszakże nasz naród jest wspaniały, tylko ludzie kurwy). Mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńW kwestii Żydów napiszę tylko jedno. Poznałem kiedyś człowieka, który przeżył obóz koncentracyjny. Byłem wówczas młody, pełny gniewu, zapewne dość porywczy. A on mimo wszystko zachowywał spokój i pewną pogodę ducha. Polubiłem odwiedziny u niego. I do dzisiaj nie pojmuję jego spokoju po tym wszystkim, co przeżył.
Cóż, można tylko zgadywać, stąd to co napiszę jest czystą spekulacją: a może piekło jakiego tam doświadczył nauczyło go dostrzegać, że różne rzeczy które na co dzień nas wyprowadzają z równowagi, tak naprawdę są mało istotnymi duperelami, którym przypisujemy znaczenie nieporównanie większe, niż na to zasługują?
UsuńByć może. W każdym bądź razie przynosiłem mu jakieś tam zakupy, lekarze itd, a później pytał co u mnie. Miałem wówczas przejebane w domu, więc kipiałem nienawiścią, on tylko spokojnie słuchał. "Jakbyś był taki zły, to byś nie przychodził do starego dziada" - śmiał się. Nawet niedawno myślałem o nim, dawno nie byłem na cmentarzu u niego.
UsuńPS. Sorry za tamte maile.
Dobrze Ci mówił. Troszeczkę zmodyfikowane można by Ci i dziś powtarzać. :-P
UsuńA co z "tamtymi majlami" nie tak?
Już Ty wiesz co jest nie tak, moje brednie.
OdpowiedzUsuńA te bydlęce wagony nie byłyby takie złe, jakby do nich powsadzać trochę idiotów, niekoniecznie żydowskich. (uśmiech)
Jestem belfrem - co Ty wiesz o bredniach? ;-P
UsuńCo do wagonów, to zdecyduj się: albo idiotów, albo trochę. :-D
Wszystkich idiotów nie dałoby rady, a jeśli trochę, to może znajdzie się dla mnie miejsce.
UsuńChciałbyś! :-P
UsuńCóż... W sumie zawsze lubiłem pociągi. W dzieciństwie bawiłem się na torach uciekając przed nimi w ostatniej chwili.
UsuńNo pięknie! Janko Ryzykant. :-D
Usuńdokładnie, powinno się kogoś lubić/nie lubić za to jakim jest człowiekiem, a nie pochodzenie, wyznanie, orientację... niestety, coraz więcej osób zieje nienawiścią i nawet sami do końca nie wiedzą dlaczego...
OdpowiedzUsuńNiewolnicy stereotypów. :-(
UsuńPis kolejny raz bardzo sprytnie zagrał: ponieważ walenie w EU trochę ucichło (zwłaszcza, jak EU postraszyło karami) to trzeba było znaleźć nowego wroga. I wystarczyło uruchomić wrodzony antysemityzm sporej części społeczeństwa. Lawina ruszyła...
OdpowiedzUsuńMetafora pasuje doskonale z uwagi na podobieństwo walorów intelektualnych członków lawiny i tego odłamu społeczeństwa.
UsuńPrzeziębienie szybko pożegnać.
OdpowiedzUsuńRobię co mogę. :-(
Usuń