No i przyszedł mróz, na razie dość ciepły, ale czuć chłodek. Mostek naszej tratwy Meduzy błysnął niejaką kreatywnością. Otóż wiadomość o tuż-poweekendowym szkoleniu rozesłał w piątek po południu, kiedy już raczej mało kto do skrzynki służbowej zagląda.
Kiedy byłem nastolatkiem, Jerzy Połomski wydawał mi się obciachową naftaliną starszego pokolenia. Kilka lat temu doceniłem jego wykonawstwo; kultura muzyczna jego aranżacji jawi się dziś jako niedościgłe szczyty smaku i profesjonalizmu.
Niedawno trafiłem na jutubie na klip fatalnej jakości ze starym szlagierem "Czy pamiętasz tę noc w Zakopanem?". Przedwojenną ramotę Połomski swego czasu zmienił w błyszczące wdziękiem cacko, więc z dystansem podszedłem do aranżacji Jerzego Grzechnika. Po pierwszym wysłuchaniu nie podobała mi się. Po kilku kolejnych stopniowo przekonałem się do niej - ma swój styl, zupełnie inny niż Połomskiego, ale stanowi przemyślaną i fajną alternatywę. Osobną, dość zabawną, kwestią jest to, że Jerzy Grzechnik w tym występie łudząco kojarzy mi się z Robertem Biedroniem.
Nie moje klimaty muzyczne. A na szkoleniu pewnie prawie nikogo nie było?
OdpowiedzUsuńByli prawie wszyscy, a wielu - mocno poirytowanych.
UsuńCzyli jednak zaglądają do skrzynki w weekend lub w piątek wieczorem. No chyba że innymi kanałami dowiedzieli się o szkoleniu.
UsuńTo sfeminizowany zawód - one się łączą między sobą gęstą siecią przepływu informacji wszelakich. :-)
UsuńZresztą i tak niektórzy dowiedzieli się pewnie w dzień szkolenia.