W pół do ósmej rano siadłem do pracy i jeszcze nie skończyłem. Rachuby, że wyskoczę do sklepu bo się parę pozycji spożywki kończy, okazały się naiwnymi rojeniami. Najdłuższa przerwa to zjedzenie obiadu, bo już zrobienie go odbywało się w doskokach między jedną a drugą pracą. Prace minione i przyszłe, materiały - szukanie, tworzenie, maile, uczniowie, rodzice, nauczyciele, dyrekcja. Za dużo. Z niedowierzaniem patrzę jak zmierzcha. Zrobiłem listę wszystkich kulawych kaczek i ambitnych, których trzeba będzie poobsyłać pracami do wykonania, które pozwolą im przerzucić zadki nad klasyfikacyjnym płotem bądź zaspokoić ambicje. Ponad 40 sztuk drobiu. Zacząłem szykować dla nich te prace. Dzieci tak rozbrajające, że ma się ochotę strzelać nim człowieka rozbroją. Przysyłają prace identyczne i bądź tłumaczą się dramatycznie idiotycznie, bądź w ogóle nie odpowiadają na pytanie: kto od kogo przepisał? Jedynkę mogą dostać obaj, albo tylko ten, który przedstawił pracę kolegi jako swoją. I głucha cisza. I rodzice... Dostrzegający swą rolę w przepychaniu za wszelką cenę dziecka do następnej klasy, ale nie w tym, by skłonić je do nauki w trakcie roku szkolnego. Koleżanki tak przewrażliwione, że delikatna i dyplomatyczna próba ustalenia przez wychowawcę jak się ma wersja ucznia do wersji nauczyciela okazuje się "bronieniem bachora jak lew".
Daj spokój, przecież na siłę nie wrzucisz im wiedzy do głowy. A co jadłeś na obiad?
OdpowiedzUsuńNie, ale prace muszę dać - takie, że oni będą w stanie je zrobić, a ja będę miał jak ich odpowiedzi ocenić na pełną skalę ocen.
UsuńA na obiad zrobiłem zapiekankę makaronową, żeby zużyć sos, który został z poprzedniego obiadu, nim wyjdzie sam z lodówki.
Sam sobie szkodzisz tym nadmiarem ambicji. Jak ci pensję obetną to może wreszcie zmądrzejesz i przestaniesz tak się starać.
OdpowiedzUsuńDaleko mi do nadmiaru ambicji.
Usuń