Na stronie sklepu zobaczyłem okazję "promocja" - ani cenowo, ani asortymentowo nic nadzwyczajnego, ale trafiło na akuratną fazę, więc ogarnąwszy robotę poszedłem i nabyłem. Kupuję tam już od dwudziestukilku lat, producenta modelu znam, więc nie zaglądałem na miejscu do pudełka, tylko zrobiłem to w domu po powrocie. Jak zajrzałem, tak osłupiałem! Model był częściowo sklejony i to konwersyjnie, to znaczy z wymianą części na inne, z innego zestawu. Coś takiego zbywa się po drastycznie obniżonej cenie i wyraźnie uprzedzając, bo istota modeli do sklejania polega na tym, że MAJĄ DOPIERO ZOSTAĆ sklejone. Dla wielu modelarzy już samo wycięcie jakichś części z ramki, bez sklejania, oznacza poważny ubytek wartości, aż do dyskwalifikacji nabywczej włącznie (stąd w II obiegu umieszcza się często w opisie deklarację "wszystkie ramki w folii" - chodzi o torebki foliowe, w których fabrycznie pakowane są ramki z częściami).
Poszedłem z powrotem, zachodząc w głowę kto coś tak kuriozalnego mógł zrobić? Na miejscu sprzedawca tylko zajrzał do pudełka, pokazał szefowi okładkę pudełka i bez słowa przystąpił do zwracania pieniędzy. Ciekawe, że szefowi wystarczył rzut oka na pudełko, a sprzedawca pamiętał dokładnie ile model kosztował... Obaj - woda w usta nabrana. Jak im się przyglądałem nabrałem przekonania graniczącego z pewnością, że doskonale wiedzieli co sprzedają i po prostu polowali na jelenia. Żadnych przeprosin naturalnie nie było. Smutne to, że firma z taką imponującą tradycją (powstali w 1989 r.), bardzo znana w modelarskim światku, mająca bardzo atrakcyjne ceny i pozwala sobie na takie żenujące wałki za kilkadziesiąt złotych. Prawda, że już od lat mam wrażenie, iż najsłabszą stroną tej firmy jest jej czynnik ludzki - mający pewne wyraźne deficyty w kontaktach międzyludzkich. To już druga wpadka - w zeszłym roku na jesieni sprzedali mi zaschniętą masę do weatheringu, ale machnąłem ręką - oj, no każdemu może się zdarzyć. Raz zdarzyć. Za trzecim razem pożegnam się z firmą po trzydziestu latach zakupów. Wolę zapłacić troszkę drożej, ale uczciwemu kupcowi.
A dzięki tym panom zrobiłem dziś w sumie trzynaście kilometrów szybkiego spaceru.
Ostatnie zdanie aż zbyt optymistyczne :P
OdpowiedzUsuńDość zaskakujące, że w ogóle tych kilometrów nie poczułem. A przecież przez to uziemienie ruszam się o wiele mniej niż normalnie.
UsuńNo właśnie. Może to organizm domaga się spacerów, niwelując oznaki starości i zasiedzenia w domu? :P
UsuńTak, to zapewne jego ostatnie podrygi. :-P
UsuńA czemu nie korzystasz z komunikacji miejskiej? Z obawy przed koronawirusem?
OdpowiedzUsuńMiędzy innymi z wielu powodów. ;-) Lubię chodzić, trochę obawiam się koronka, nie mam dobrego (bezpośredniego) dojazdu, staram się korzystać z okazji do ruszania się po tak długiej izolacji w bezruchu (w pracy miałem dużo ruchu).
UsuńTaki szybki spacer to też kiedyś miałem, jak wysiadłem za szybko, bo pomyliłem nie wiem dlaczego linie, z autobusu i wqrwiony szedłem do wioski szybkim tempem 4 km, by rozładować wściekłość, która nie wynikała tylko z samego wcześniejszego wysiądnięcia, ale ponakładały się inne sprawy, wiec do wioski doszedłem już rozluźniony.
OdpowiedzUsuńCo do czynnika ludzkiego pisałem kiedyś o tym u siebie. Dobór pracowników ciągle szwankuje. W dobie nadmiaru zasobów ludzkich, brano najtańszych, czyli nie najlepszych. W dobie deficytu zasobów ludzkich, bierze się byle kogo, byle stał i robił, czyli tez nie najlepszego. Firmy, które od zawsze przykładały nacisk na pracownika funkcjonują do dziś, chodzi o małe i średnie, bo molochy to funkcjonują zupełnie inaczej.
Tak, kultura pracy u nas i na tym odcinku leży.
Usuń