Druga z rzędu kiepska noc, znaczy: bardziej przeleżana niż przespana. Dziwne to trochę, bo nie miałem za bardzo czym się zdenerwować (chyba że aż tak reaguję na odwiedziny u rodziców...; co nie jest tak całkiem nieprawdopodobne). Wstałem obolały ze spiętą obręczą barkową i szyją oraz bólem głowy. Być może dokłada się tu reakcja na gorąc - mieszkanie nagrzane jak piekarnik. Teraz na dworze deklarowane raptem 25-26 stopni. a ja się pocę jak ruda mysz. Niedobrze to wróży urlopowi - w Rzymie ma być 30 i więcej stopni i wilgotno. Jeszcze wyjdzie na to, że piewszy w życiu wyjazd urlopowy spędzę w pokoju ledwie żywy. 😞 To byłby wyjątkowo złośliwy żart losu (albo dobrej Bozi). Zazdroszczą nam ludziska urlopu w rzekomym*) rozmiarze 2 miesięcy wakacji, tylko nie patrzą na to, że w takich sytuacjach to taka średnia radocha, bo możemy jechać tylko w ściśle określonym czasie, który w pewnych atrakcyjnych lokalizacjach (śródziemnomorskich) jest mało atrakcyjny.
Pojechałem sobie na do pracy na hulajce. Tam i z powrotem to już 6 kilosów. Na równym podłożu można się rozpędzić do całkiem przyjemnej prędkości. Przewaga szybkości nad pieszymi jest bardzo wyraźna. Uczę się od nowa patrzeć na nawierzchnię - chodząc nie zdawałem sobie pojęcia ile w niej jest pułapek czyhających na hulajkę (głupstwo na nią! na MNIE!). Zaczynam tęsknym okiem spoglądać na pneumatyki. Utwierdzam się w przekonaniu, że decydentom od kostki granitowej należałoby takową wsadzić w dupę i napoić ich szczodrze olejem rycynowym.
____________________________________
*) Z uwagi na rekrutację i różne zadania jest to mniej - dla funkcyjnych w praktyce bywa (u mnie - całymi latami) że raptem 5 tygodni nieprzerwanego urlopu.
Mnie też od jakiegoś czasu chodzi po głowie jazda na hulajnodze... :) W dzieciństwie miałam, pamiętam, że bardziej się na tym można zmęczyć niż na rowerze. Do pracy mam za daleko, żeby na tym dojeżdżać, ale fajny park jest niedaleko bloku, tam by można było...
OdpowiedzUsuńZaletą hulajki (nie każdego modelu, rzecz jasna) jest możliwość błyskawicznego złożenia i wejścia do autobusu lub tramwaju, można więc łączyć jedno z drugim przy większych odległościach.
Usuńa ja nie zazdroszczę urlopu bo sama mam go w większym wymiarze niż inni śmiertelnicy. Niestety też zmuszona jestem wakacjować w lipcu lub sierpniu bo mąż na uczelni pracuje i w innym terminie urlopów nie dostaje. Cóż - życie. Co do Rzymu to z łezką w oku wspominam nasz pierwszy z Lu sierpniowy urlop tamże w 2010 roku. Pełne 2 tygodnie spędzone tylko tam. Schodziliśmy Rzym cały prawie na piechotę. Kiedyś to powtórzymy a póki co wpadamy do Rzymu na 1 dzień zwykle lądując tam wcześnie rano w drodze do jakiegoś innego włoskiego rejonu :) Rzymu nigdy zbyt wiele. Ale temperatury masakrycznej się raczej spodziewaj.
OdpowiedzUsuńaha i jeszcze odnośnie hulaki. Ale zacieszam ... szkoda, że nie widzisz. No rewelacja, że mój niedoszły w skutki zjazd z Czarnej Góry stał się przyczynkiem do takiego ruchu zdrowotnego no !!! rewelacja ;DDD
UsuńWiem, prawdopodobieństwo że pogoda będzie zabójcza jest niestety większe, niż że będzie znośna, ale nie mam dużego wyboru. :-(
Usuńmy w lipcu w Portugalii też będziemy mieli spływający pot po plecach więc łączę się w bólu. Ale pocieszam równocześnie, że 46 stopni o 20.00 w Vegas zeszłego roku to długo nic nie przebije ...
UsuńNie potrafię sobie nawet wyobrazić czegoś takiego. :-(
UsuńNo no no, a jak ekologicznie tak do pracy na hulajnodze... :)
OdpowiedzUsuńMógłbyś sobie takową w bagażniku wozić. :-)
UsuńA po co?
UsuńŻebyś też był ekologiczny! ;-P i mógł sobie od samochodu w rózne miejsca podjeżdżać na hulajnodze, a nie krążyć w poszukiwnaiu miejsca do zaparkowania.
UsuńAberku, w moim mieście nie ma problemu z parkowaniem - to raz. A dwa - jako starszy pan na hulajnodze w małym miasteczku - wzbudziłbym nie lada sensację :D
UsuńStarszy! He-he! Starszy! :-D
UsuńAle fakt, u Ciebie trudniej.
Tomek już sobie wykupił miejsce w domu starców. Jest już tak stary, że dosłownie za "chwilkę" się tam przeprowadza :P
UsuńPfff :P
UsuńKiedyś biegałem do pracy łącząc poranne bieganie z obowiązkami... Tylko trudniej było wracać, bo już nie miałem siły biegać. (uśmiech)
OdpowiedzUsuńNo bo jak się jeszcze w pracy nabiegałeś, to nie dziw że potem juz trudno było. ;-D
UsuńW takich chwilach żałowałem, że nie mam konia... Taki ułan miał dobrze...
UsuńI tak i nie - wprawdzie koń za niego myślał, ale i miał kupę roboty z oporządzaniem konia. Piechur po marszu mógł od razu rozpłaszczyć dupala i odpoczywać, a konny musiał najpierw zająć się koniem i dopiero po tym - sobą. :-)
UsuńLubię konie, więc bez problemu... Za dobrych czasów zdarzało mi się jeździć konno... Za gówniarza pomagałem w stajni, to mogłem jeździć... Inaczej nie byłoby mnie stać.
UsuńNo proszę! Post-ułan! ;-D
UsuńI jaki fajny ten ułan...:D
Usuń