Niby końcówka, a ja nie mam jakoś poczucia, żebym pracowal na pół gwizdka, żeby te ostatnie metry były taką luźniejszką przebieżką rekreacyjnym truchcikiem.
Szkolenie z RODO mieliśmy. W gruncie rzeczy w większości pierdu-pierdu o niczym. Prowadząca z jakiegoś krańca Polski tylko rozsierdziła niektórych głoszeniem chyba nie do końca przemyślanych "prawd nowych". Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że wielu ludzi wpadło w amok z RODO i ten nowy smok ("Wszystko przez te Unie!") z zachodu odbiera im resztki zdrowego rozsądku w ocenie sytuacji. Koncepcja, że w trosce o ochronę danych osobowych nauczyciel nie może przy innych uczniach skomentować i ocenić odpowiedzi ustnej ucznia, albo że dzieci odbieranych przedszkola nie można wywoływać po imieniu, lecz po przydzielonym numerze, potwierdza że niemała część naszego społeczeństwa to kamuflujący się kretyni.
Zaobserwowałem nowe zjawisko - outsourcing w branży szkoleniowej. Otóż pani przywiozła ze sobą podpisane blankiety zaświadczeń o odbytym szkoleniu, zaś imiona i nazwiska uczestników (czyli nas) ręcznie powpisywała w trakcie szkolenia (nasza) koleżanka Kowalska wybrana na ochotnika. I tak oto, firma szkoleniowa przyoszczędziła na własnym personelu biurowym i opłacie pocztowej.
Powinienem się cieszyć z wyposażenia w nowy sprzęt foto, lecz jakoś ta lampka mroku nie rozjaśnia. Ot, zadanie do wykonania było.
RODO... mam wrażenie, że wyskakuje to z każdego kąta ostatnio...
OdpowiedzUsuńTak jak nie mogę zrozumieć, dlaczego nauczyciel nie może po prostu sprawdzianów i kartkówek wyrzucić do kosza po roku szkolnym, musi je podrzeć lub zniszczyć... tak jakby kogoś obcego obchodziło, że Kowalski dostał trójkę z kartkówki ze średniowiecza...
Tak, pani prowadząca rozbawiła nas szczerze, kiedy jako rzecz naturalną podała, że po zakończeniu roku stare prace uczniów powrzucamy do niszczarki; nie przyszło jej do głowy, że takie luksusy to są u nas dostępne tylko dla administracji, a nie dla pospolitego belferstwa.
Usuńu nas było też pseudo szkolenie RODO srodo ale chyba 5 minutowe pt. że u mnie to bez sensu i idą w kierunku żeby nas to nie do końca obejmowało. Ale na chwilę obecną do papierolgii doszły mi 2 nowe kartki A-4 no i już mi nie wolno nic na telefon załatwiać. Teraz mam pisać pisma. Sranie w banie to dopiero będzie papierologia.
OdpowiedzUsuńPentaxik kupiłeś ??? wujek kiedyś miał. Całkiem był to sympatyczny mały aparacik :)
Analogowe Pentaxy były małe, cyfrowe to raczej zwarte bambulce. :-)
Usuńteraz większość jest kobyłą (poza tymi tam cyfrówkami dla idiotów z których np. ja korzystam :)) Lu ma zawsze Nikona choć zaczynał od Canona ale ten Nikon który miał poprzednio to była porażka systemu. Body z obiektywem ważyło 6 kg i rób tu taki czymś zdjęcia. Teraz ma o wiele lżejszą pełną klatkę.
UsuńNikonem była moja pierwsza "cyfra" - taka malutka, jak paczka papierosów niemalże, małpeczka na 5 megapikseli. Właściwie nadal jest i działa.
Usuńo Boziu czyli też jesteś post komunistycznym chomikiem ... :D ale spoko też mam problem z pozbywaniem się rzeczy nawet mniejszej wagi i wartości niż aparaty.
Usuńczyli jednak masz tam jakowąś kolekcję aparacików ;D
OdpowiedzUsuńA skąd pomysł, że miałbym nie mieć? "Wyrzucić zawsze się zdąży, a nigdy nie wiadomo do czego się może przydać." - przeklęta trucizna drobnomieszczaństwa zapuszczona w mą duszę, kiedym był niewinnym bezbronnym dziecięciem.
UsuńŻadna trucizna, tylko zdrowe podejście! Zdrowe dla własnej kieszeni i dla środowiska.
UsuńNie dawaj sobie wmówić, że ktoś - oprócz producentów - ma korzyści z filozofii "Wyrzucaj i kupuj nowe".
Darek nie wszystko jest sens chomikować przykładowo ja mam jeszcze działający odkurzacz który ma 10 lat czy 11 nie pamiętam i od jakichś 4 lat nie umiem do niego kupić worków bo przestali do tego modelu wypuszczać. Najpierw były odpowiedniki a teraz to już nic do niego nie pasuje i trzeba wywalić.
UsuńTak myślałem, że napiszesz H. coś w tym stylu. :-) Sęk w tym, że do takiego zbierania to trzeba mieć metraż odpowiedni. I przychodzą chwile refleksji - na cholerę to trzymać? A mieszkanie zagracone.
UsuńNo ta... Niedawno będąc u lekarza, który już mnie raz operował i leczy prywatnie, otrzymałem do podpisania jakiś świstek. Następnie zapytał z nieukrywanym uśmiechem, czy może zwracać się do mnie imieniem i nazwiskiem. Na moje pytające spojrzenie wyjaśnił już z wyraźnym rozbawieniem - RODO. Mruknąłem, że po nazwisku to po pysku i machnąłem mu autograf.
OdpowiedzUsuńMiał szczęście, że nie machnąłeś go tym autografem w pysk. ;-)
Usuń