Z rzadka stawiam jedynki na koniec roku, ale obserwuję pewną prawidłowość - jak już postawię, to można stawiać dolary przeciw orzechom, że beneficjent na egzaminie poprawkowym polegnie z kretesem, o ile w ogóle się na nim pojawi. Rzecz jasne nie dlatego, że zniewolona przeze mnie komisja go uwali, lecz dlatego, że jest tak rozpaczliwie słaby, że nawet tytaniczne wysiłki komisji żeby zdał, nie są w stanie wystarczyć. Tak więc zdecydowanie nie opłaca się u mnie oblewać. Raczej warto zrobić wszystko, żeby skorzystać z oferowanych przeze mnie możliwości sukcesywnego opanowywania materiału na oceny pozytywne. Ilość materiału - kiedy się ją zobaczy w zestawieniu z całego roku - może przytłoczyć swym rozmiarem. Po troszku - da się, en masse - marne szanse. No, ale latoś parę jedynek już się szykuje. 😒
I co wtedy jak obleje na poprawkowym lub się nie stawi? Zostaje rok dłużej, czy co?
OdpowiedzUsuńPowtarza klasę.
UsuńAle tych beneficjentów chyba szczególnie to nie martwi?
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że niektórzy w ogóle nie ogarniają tego wyobraźnią. :-(
UsuńCałe szczęście mi udawało się zawsze wszystko poprawić na ostatnią chwilę:D
OdpowiedzUsuńAndre-ryzykant.;-)
UsuńTwój wywód oraz argumenty są w stanie zrozumieć jedynie jednostki dorosłe i dojrzałe patrz: w naszym wieku. W wieku Twoich uczniów takie coś do mózgu nie dociera.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że możesz mieć rację. :-(
UsuńOsobiście miałem takie problemy tylko z chemią. Za nic nie potrafiłem jej pojąć, a nauczycielka nie ułatwiała mi sprawy. Ale to zła kobieta była. (uśmiech)
OdpowiedzUsuńMiałem podobnie z fizyką.
Usuń