Samotny w mej małej celi,

samotny jak ona sama,

samotny idę do świata,

samotny stamtąd powrócę.

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

796.Prezentów nie będzie

Lekcja, lekcja, lekcja... Przesuwający się przed oczami korowód twarzy. Temat 1, temat 2, temat 3... Taśma. Ruch. Ruch. Następny! Stop! Rada. Pierdu, pierdu, pierdu. I do domu. I kroki, kroki, kroki, tupot nóg. I myśli smutnych czarnych wiatr... (wybaczcie, Bułacie Szałwowiczu, parafrazę)

Praca w oświacie ma tę zaletę, że wciąż potrafi zaskoczyć; nawet po 15 czy 20 latach pracy. Do głowy by mi nie przyszło, że rada rodziców może oznajmić, że nie da ani grosza na nagrody (książkowe) dla klas trzecich. To znaczy da, ale tylko za takie ogólnoszkolne zasługi, typu: samorząd, sztandar, zbieranie makulatury, a nie wróć, to było za moich czasów, więc teraz za jakąś akcję w rodzaju sprzątanie świata. Ale nagrody przyznawane w klasach za średnią, za frekwencję, za działanie na rzecz kolektywu itp. to niech sobie sami belfrzy kupują, bo rodzice na to nie dadzą. A czemu? A bo wynikami uczniów nie są usatysfakcjonowani. Więc za karę bachory nagród od (rady) rodziców nie dostaną. Tymczasem te nagrody dawało się za osiągnięcia w określonym kontekście - na miarę konkretnej grupy młodych ludzi, zwanej klasą, choć właściwie prawidłowo powinno się mówić: oddziałem. Średnia na przykład 3,80 może być w skali szkoły marna, ale w danej klasie, gdzie przyjęło się nie uczenie się, a z naboru zebrała się grupa słabiutka, to ta średnia może wskazywać na imponujące osiągnięcie. Podobnie, kiedy wyrobił ją uczeń z początku słaby, ale ciężko pracujący przez te trzy lata. Nagroda dla takiego człowieka jest słuszna i zasłużona, ale... rodzice widzą tylko cyferki, i że poniżej ich założeń. Miałem klasę kiepsko chodzącą i w niej ucznia-rodzynka ze 100%- frekwencją - i co? miałbym mu nie dać nagrody że nie poddał się grupie? że wytrzymał? A przecież mówimy o książkach za dwadzieścia kilka, najwyżej trzydzieści kilka złotych! I de facto pamiątce na zakończenie szkoły średniej. Smutne.

18 komentarzy:

  1. o tempora o mores .....
    dawne to byly czasy jak sie dostawalo i ksiazki i dyplomy ...

    OdpowiedzUsuń
  2. "że nie poddał się grupie? że wytrzymał?" chodzi o grupę klasowych skurwieli? To faktycznie wyczyn nie poddać się takiej grupie.
    To wgl. jest trudne, bo nauka to takie coś, co bieżąco profitów nie przynosi, ale po czasie tak. I jak takiego nastolatka o tym przekonać, skutecznie. Że kiedyś, że za ileś lat, to co robi teraz przyniesie korzyści, nawet te materialne, kiedy oni żyją bieżąco, tu i teraz. A przyszłość, a chuj ją jebał... (sory za słownictwo). Po za tym, trza by mu wyjąć (usunąć) młodość, tzn. takie życie młodzieżowe - imprezki i inne, by był ogólnie wykształcony. Przecież to jest niezmiernie trudne i czasami awykonalne. Ale jak już się uda to wychodzą takie perełki: Dimash Kudaibergen. Ile on miał młodości? Pewnie niewiele. A dziś, wielojęzyczny wokalista, uzdolniony muzycznie, o głosie to już pozaklasyfikacyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skurwiele nie chodzą do mojej szkoły, ale i tak nacisk grupy może być dotkliwy.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Nihil novi sub sole - kupowałem z własnej chudej kiesy, kiedy nabyte przez umyślne koleżanki prezentowały się jak nędzna i tandetna egzotyka, którą wstyd było wręczać. W tym roku na szczęście nie muszę, bo - dzięki niech będą Najwyższemu! - nie mam wychowawstwa.

      Usuń
  4. Mnie takie książki nie sprawiały radości. Nie dość że nie interesowały to jeszcze przytłaczały...

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem ile procent młodzieży w dzisiejszych czasach w ogóle czyta książki, ale faktycznie na moich regałach zawalonych książkami znalazłbym kilka już nieco sfatygowanych (ile to już lat...) książek z czasów podstawówki. Faktycznie jest to jakaś pamiątka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I faktycznie się powtarzam. (uśmiech)

      Usuń
    2. O właśnie! Też trzymam swoje nagrody - jako miłą pamiątkę i ślad, że kiedyś udawało mi się w życiu odnosić jakieś sukcesy. ;-/

      Usuń
  6. no i to jest właśnie załamujące. Wiadomo, że nie wybitni ze średnią 6,0 są jedyne godni by odbierać jakieś nagrody. Ten z 100% frekwencją to ewidentnie powinien dostać za to jakieś wyróżnienie. Całkiem tego nie rozumiem czemu weszły jakieś dziwne systemy punktowe gdzie się dzieciom odejmuje jakieś punkty za bieganie po korytarzu, za spóźnianie i cuda na kiju ale równocześnie się nie dodaje za inne dobre rzeczy które robią. Zróbcie mu jakiś dyplom albo jakąś niespodziankę. Bądź kreatywny i coś wymyśl ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok, w każdym razie ja tam myślę, że takie nagrody powinny być. Nie tylko dla wybitnych. Motywacja wiadomo, że dobrze działa na każdego.

      Tego oceniania zachowania nie pogłębiam bo tylko zasłyszałam jak koleżanki dzieciate rozmawiały ale osobiście to nie mam do czynienia :)

      Usuń
    2. Nieporozumienie małe. Pisałem o uczniu z mojej klasy wychowawczej, która już dawno w świat poszła. W tym roku nagradzanie to już nie mój problem.
      Co do ocen zachowania to systemy punktowe są skutkiem rozchwiania norm w społeczeństwie i odruchem obronnym nauczycieli i dyrekcji poddanych naciskom ze strony rodziców i kuratoriów. Sęk w tym, że ocena zachowania jest najtrudniejszą, najmniej mierzalną, najbardziej subiektywną i przez to wszystko - najtrudniejszą do obrony. Osobiście oceniania zachowania nie znoszę, zaś w klasie maturalnej w odniesieniu do pełnoletnich ludzi moim zdaniem sensu większego nie ma.

      Usuń
    3. Pardon, Polly, namieszałem z kolejnością komentarzy korygując własny.

      Usuń
    4. nie ma sprawy w ogóle się nie gniewam jestem bardzo ugodowa :D

      Usuń
    5. Po takich słowach kobiety lodowate mrowie przebiega po krzyżu... ;-D

      Usuń
    6. ha ha ha spokojnie. Umiem tak, żeby Ci całe mrowisko przemaszerowało po plecach ale póki co jeszcze mi nie podpadłeś tak więc spocznij !

      Usuń