Wczoraj nie ruszyłem się z domu - zamknięte sklepy były wystarczającym pretekstem, żebym nie znalazł pretekstu do wyjścia. Tym bardziej że nastrój denny. Dziś wyszedłem - znalazłem pretekst w postaci weekendowej aranżacji placu Zbawiciela, na którym zewnętrzny pas ruchu na próbę "oddano pieszym". Owszem, widzę zabranie samochodom, bo pas oddzielono betonowymi zaporami, ale nie bardzo widzę jak piesi mają z niego korzystać, skoro pozostaje oddzielony od nich podobną zaporą rzędu kwietników i wchodzenie nań jest absurdalne. Jedynym miejscem, w którym zabraną samochodom strefę wykorzystano, jest pas między Mokotowską i Aleją Wyzwolenia, gdzie "Charlotte" rozstawiła swoje stoliki. Generalnie sensu w takie aranżacji placu nie widzę. Poszedłem sobie dalej i wydreptałem w sumie 5 kilometrów. Jednak spacer nudny, bo po codziennych trasach.
Myśl o powrocie do pracy - do tego tłumu (nawet ponad 200 osób na kondygnację na wąskim korytarzu!), do tej niepewności, do kolejnego eksperymentu ze zdalnym nauczaniem na nowej lepszej platformie, do tego pozorowania sensownego działania - budzi we mnie rozpacz i prawie panikę.
Wciągnęła mnie druga trylogia Hobb; "Przeznaczenie Błazna" sprawia, że zarywam noc - dziś znów zasnąłem krótko przed trzecią.
Nic nie sklejam, ani nie maluję - zacząłem analizować mechanizm tej rezygnacji i doszedłem do niezbyt fajnych wniosków. Coraz gorzej radzę sobie z życiem i problemami.
Na tęczowym forum wiadomość o kolejnej emigracji. Trochę smutno mi się zrobiło - co się z tym biednym krajem dzieje, a i dlatego, że dla mnie ta droga zamknięta.
A ja bym z Polski emigrować nie chciał.
OdpowiedzUsuńPo części ja też nie - uczyć się tylu rzeczy od nowa i zakorzeniać w tak późnym wieku w zupełnie obcym środowisku... :-(
Usuńmoże czas pomyśleć o jakiejś pomocy do pogadania z tym nie radzeniem sobie ? Czasem się nie widzi rzeczy oczywistych a ktoś z zewnątrz widzi od razu i może coś pomóc albo doradzić. Ja bym się zdecydowała na jakąś pogadankę :)
OdpowiedzUsuńPo powrocie z urlopu też jestem rozczarowana jakież to mamy gówniane państwo i jak z nam robią co chcą. Cały świad ma problem z koroną ale tylko u nas ciągl się nią straszy i ciągle przerabia jakby nic innego ważnego się nie działo. I tylko u nas nadal lekarz rodzinny robi w gacie ze strachu i zamiast przyjmować pacjentów gada z nimi przez telefon. Tyle ile mamy teraz przechodzonych zawałów to się z tego nigdy nie odkopiemy. Nie COVID nas zabije a strach służby zdrowia przed pacjentem. Co za kraj i co za czasy. Pewnie z 10 lat temu też bym poważnie rozważyła ucieczkę stąd ale teraz nie uśmiecha mi się jakaś prosta praca ze słabą znajomością języka jakiegokolwiek a jak wiemy komunikacja to podstawa mojego życia. Jak se nie pogadam to klops.
Niestety, ale nie mam z kim pogadać. Zresztą... nie sądzę żeby już to pomogło; kiedyś może...
UsuńPrzechodzone zawały, nierozpoznane nowotwory... pewnie jeszcze długo można by wymieniać. I jeszcze dłużej nam się gorzką czkawką będzie ta nieudolność naszego państwa odbijać.
miałam na myśli specjalistę nie kogoś znajomego.
UsuńDomyśliłem się. Też nie mam, choć się rozglądałem.
Usuńnie macie jakiejś poradni PZP z NFZ-tu ?? albo można zadzwonić i zapytać o jakieś namiary czy poradnię do MOPS-u.
UsuńZapisy za pół roku lub więcej i nie wiadomo na kogo się trafi, a trafiają się najdelikatniej ujmując "pomyłki w zawodzie". Nie wydaje mi się, żeby rozwiązanie moich problemów leżało w słoiczku pigułek.
Usuńaaa no tak Warszawa. U Was czas leci inaczej. Wolnieeeejjjj :/
Usuń