Trzeba się było wybrać na daleki wschód za Wisłę, do osiedli zwanych z uprzejmości Warszawą.😉 Celem podróży było odprawienie rytuałów akustyczno-medycznych. Roztropnie wziąłem dodatkowy przyodziewek, pomny tego jak wymarzłem tam kiedyś. I tak zresztą zimny nawiew w środku dudniącej tubki był nieprzyjemny. Personel jak zawsze - sprawny i sympatyczny; widać tu od lat rękę szefa. W tubce koncentracja na niemyśleniu że jestem w niej tak ciasno zapakowany zadziałała bez zarzutu, garda ani na chwilę nie opadła, choć potem pomyślałem, że nie zaszkodziłoby może gdybym troszkę mniej płytko oddychał. Gdy pani mi zmierzyła temperaturę pomyślałem sobie, że o ile to iż hot boyem nigdy nie byłem więc tym bardziej nie jestem, to truizm, o tyle temperatura 36,1 stopnia mogłaby ucieszyć moich niegodziwych wrogów (których wszak nie mam), jako (rzekomy) dowód na to, żem cold bitch.😉
Po wyjściu postanowiłem zrobić sobie mały spacer (nie sprawdzałem wcześniej ile do mojej chałupy, poza tym, że to daleko jak cholera). Przedzierając się przez dzikie i na wpół cywilizowane osiedla przypuszczalnie ludzi, doszedłem końcu w sąsiedztwo Teatru Powszechnego, gdzie zdecydowałem się jednak na podwózkę tramwajową; przede wszystkim dlatego, że trasa stamtąd do Wisły i przez Wisłę jest nudna, a od Wisły do mojej chałupy - zbyt dobrze znana, żebym odnalazł w tym jakąś przyjemność. Poza tym musiałem po drodze zrobić małe zakupy, co psuło (zaburzało) finał "czystego" spaceru. Co by nie było, to od medycznego centrum do tramwaju w równiutko półtorej godziny przeszedłem 7,2 km. Plus wcześniej w sumie 2 km na dojścia w kierunku "tam".
Powinienem wziąć z ciebie przykład i wrócić do codziennego spacerowania.
OdpowiedzUsuńDobrze to robić, choć sam po sobie wiem, jak okropnie trudno może być zmusić się do tego. Najdłuższe spacery były przy okazji odległych zakupów i badań medycznych. Dlatego w niedziele nie wychodzę w ogóle, albo na niezbyt długo.
UsuńMam poważne podejrzenia, że te wszystkie elektroniczne cudeńka mierzące temperaturę, celową ją zaniżają. Ostatnio u dentysty "wymierzyli" mi 35,5 stopnia. W upale!
OdpowiedzUsuńNie zdziwiłbym się, bo nie przypominam sobie przypadku, żebym miał mniej niż 36,5 stopnia. Pytanie - jaki cel ma ten przebiegły spisek?! ;-)
UsuńBo ja wiem? Może polska metoda "zapobiegania" koronie? ;-) W tym kraju niewiele już mnie zadziwi...
UsuńAle tych termometrów to chyba u nas nie robią. Więc pewnie Chińczyki, pani kochana! Jak nic Chińczyki! ;-)
Usuńno proszę a ja na urlopie codziennie między 12 km a 20 km napierdzielałam z buta ... ja to jednak lubię łazikować :D
OdpowiedzUsuńI dobrze - kto nie maszeruje ten ginie. ;-)
Usuń