Piękny początek tygodnia. Z mostka co godzinę (lekcyjną) płynęła inna decyzja organizacyjna. W sumie - trzy. Koleżanka w bezsilnej rozpaczy jęknęła: Przecież robi się z nas idiotów przed uczniami! No cóż, w tym akurat jesteśmy naprawdę nieźli, i to od lat. Generał Sosnkowski mawiał: Ordre, contrordre, desordre. Właściwie moglibyśmy to przyjąć za dewizę naszej tratwy i umieścić w gustownej oprawie pod galionem dziobowym.
Jakoś się trzymam, choć dziś miałem poczucie że obsługuję kateringowo karuzelę w wesołym miasteczku, przez którą przejeżdża wycieczka Hunów.
Jeszcze cztery dni.
A tam, Aberfeldziu, czepiasz się tej entuzjastycznej mostkowej improwizacji:)
OdpowiedzUsuńJeśli się czegoś czepiam, to nadziei, że przed śmiercią będzie mi dane pracować w bardziej ogarniętym miejscu. Choć już w to nie wierzę.
UsuńPomyśl w ten sposób: TYLKO 4 dni! :D
OdpowiedzUsuńNo wiem. A teraz to już tylko trzy, za to niestety zapełnione do samiuśkiego końca.
Usuń