Jeszcze dwa tygodnie i szlus. Ten szlus to będzie tydzień, który nie do końca wiadomo jak ma wyglądać, bo wedle opublikowanego prawa zajęcia w tym roku szkolnym skończyć się mają 21 czerwca, a według radosnej deklaracji premiera w trakcie sprzedaży kiełbasy*) - 19 czerwca. Pozostając w duchu ulubionej doktryny prawnej Prezesa Tysiąclecia prawo nie może ograniczać suwerena, którego woli wyrazicielem jest aktualnie namaszczony akolita tegoż Prezesa, należałoby nastawiać się na ów wtorek, jednakowoż osobnicy zdegenerowani tradycyjnym pojmowaniem praworządności - jak autor niniejszych przemyśleń - trzymają się prawa opublikowanego i czekają co będzie dalej. A na razie mamy bałagan, bo nie wiadomo czy różne istotne czynności końca roku wykonywać w ogłoszonych na początku roku terminach, czy też terminy te pozmieniać. No, ale bałagan to w polskiej oświacie nie pierwszyzna, a na naszej tratwie Meduzy, to już w ogóle... jak część kadłuba czy takielunku.
Intensywne zabiegi sygnalizacyjne (bicie w dzwony, dęcie w rogi i wuwuzele, przemarsze z bębnami, kopniaki w zadki itp.) zdają się przynosić efekty - zdecydowana większość poogarniała się i pozaliczała co miała. Została jednak jeszcze garstka niezłomnych twardzieli, broniąca swych zagrożeń **) jak ostatniego skrawka wzgórza Ooity. Kilka jedynek z tego niestety będzie.
Koleżanka popsuła mi humor (jednak da się nawet ruinę popsuć) spekulacjami o wymówieniach i związanych z nimi wakatami wychowawstw, co może skutkować jednak wciśnięciem mi tego rozpalonego kartofla. Nie, nie przejęzyczyłem się. Zwykle "podrzuca się gorącego kartofla", ale tu to będzie kartofel rozgrzany do czerwoności i wciśnięty. A domyślcie się sami - gdzie.😠
_________________________________
*) wyborczej.
**) oceną niedostateczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz