Ściany i sufit wyprawione. Przyszedł sąsiad z dołu - pierwszy raz go na oczy ujrzałem, zdaje się, że wynajmuje to mieszkanie. Młody, ładny i z kosmosu. Grzecznie i kulturalnie zapytał czy moglibyśmy nie hałasować, bo on pracuje w domu. Sprawiał wrażenie, że pytanie to traktuje jak stuprocentowo skuteczne zaklęcie, po którym zaprzestaniemy emitowania jakichkolwiek dźwięków, bo nasze wyrazy ubolewania i grzeczna odmowa kompletnie go zdezorientowały - widać było, że w ogóle nie brał takiej opcji pod uwagę i nie ma zielonego pojęcia co powiedzieć. Biedak poszedł oszołomiony.
Rozumiem jego dyskomfort, bo sam pracuję w domu i wiem jak to bywa uciążliwe, kiedy niosą się odgłosy kucia, wiercenia i mieszania, a tu pilna robota do wykonania, lecz jest to niestety cena za mieszkanie w bloku w zamożnej dzielnicy, w której właścicieli mieszkań stać na remonty. Kiedy nade mną robili remont z rozmachem takim, że wyburzyli wszystkie ściany działowe, to mogłem tylko zacisnąć zęby i przetrwać, klnąc pod nosem na niemożność skupienia się na pracy; no bo jak inaczej ci ludzie mieli zamienić potwornie zapuszczone mieszkanie w ludzką siedzibę? Technologia bezszmerowego remontowania mieszkań jeszcze do nas nie dotarła... może kiedyś...
Te "wyprawione" mnie intryguje. Pierwszy raz się spotykam z takim określeniem przy opisie remontów.
OdpowiedzUsuńSkoro jest "wyprawa tynkarska", to jaka jest ściana z nałożoną takąż wyprawą? Wyprawiona! ;-))
UsuńMoże zwyczajnie otynkowana?
UsuńOj, tak zwyczajnie... ;-)
UsuńWybacz temu sąsiadowi, pewnie gdzieś się wychował w domu jednorodzinnym, gdzie nie było remontów. :D
OdpowiedzUsuńAlbo były, kiedy on był na wyjeździe wakacyjnym.
Usuń