Robienie remontu w okresie, w którym się normalnie pracuje jest bardzo, bardzo złym pomysłem. Po długich rozkminach szafki rozplanowane. Pojechaliśmy do IKEI i zaczęło się... Czekanie do działu kuchennego, żeby zrobić listę zakupową, czekanie w magazynie, aż skompletują zamówienie (ponad 80 paczek i paczuszek), czekanie w korkach, bo władzy się zachciało lansić konferencją międzynarodową paraliżując środek miasta. Po mieszkaniu już zawalonym w związku z ewakuacją kuchni, teraz przeciskam się wciągając brzuch i czepiając rękami wszelkich punktów zaczepienia, żeby nie stracić równowagi. Jestem padnięty. Zewsząd słyszę ochy i achy, jak to ja się teraz będę cieszyć i mieć megasatysfakcję z nowej kuchni, tymczasem ja... jakoś nie czuję entuzjazmu.
Cierpliwości, jeszcze poczujesz :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy,
UsuńJest jeden plus tej sytuacji - możesz wciągnąć brzuch. Wiele osób, nawet znacznie młodszych nie dałaby rady tego zrobić nawet pod groźbą tortur ;-)
OdpowiedzUsuńBrzuch wciągam na co dzień. ;-)
UsuńTo wszystko na nic. Skoro tak się męczysz to nie trzeba było robić remontu, bo po co i dla kogo? I żadne wciąganie brzucha nie jest zaletą.
OdpowiedzUsuńTo wszystko na nic. Skoro tak się męczysz to nie trzeba było żyć, bo po co i dla kogo? I żadne wciąganie brzucha nie jest zaletą. ;-)
UsuńAle to Ty od kilku wpisów nie widzisz żadnych pozytywów. A nie ja :P
UsuńJa od lat nie widzę żadnych pozytywów, więc Twa napastliwa uwaga chybioną jest zupełnie. ;-P
UsuńChciało by się rzec, a nie mówiłem..., ale chyba powstrzymałem się przed opisywanie tego hipotetycznego chaosu, który teraz przeszedł w fazę realną.
OdpowiedzUsuńBędziesz miał za to wyćwiczony brzuch, może jakiś 6-cio pak się na nim pojawi.
Mnie czekają remonty na stacji, ale terminy zakończenia będą bliżej nieokreślone, by, właśnie, nie oszaleć przy tym.
Sześciopak się pojawi, to jak sobie taki piwa na nim postawię. :-)
UsuńTo ja znowu pozdrowię.
OdpowiedzUsuńZdrowia!
Usuń