Z wolna zaczynam długi proces dochodzenia do siebie po remoncie. Nie znaczy to, broń Boże, że tenże się skończył - jeszcze jutro pan majster zjawi się wykonać ostatnie (?) czynności. W każdym razie zacząłem już sprzątać i przenosić się do nowej kuchni. Czuję się w niej jeszcze obco, choć doceniam stworzony potencjał.
Po południ telefon - dzwoni kolega z pracy wstrząśnięty zetknięciem ze zjawiskiem piro-tektonicznym. Miał nieroztropność wtoczyć się do gabinetu dyra w momencie, w którym tenże odkrył, że ktoś czegoś ważnego nie zrobił, dedlajn nieprzywracalny minął i zamienił się we wściekły wybuchający wulkan. Tak się złożyło, że dyro powiązał kolegę z tą ewidentną wpadką i na nim skupił całą swoją furię. Furię prawdziwie koncertową - Ogień i wrzask! Piana i dym! No po prostu Smaug po odkryciu, że mu bocznym wejściem furę złota zajumali.
Ponieważ tak się złożyło, że właściwie to ja nawaliłem (nic podobnego mi się nigdy nie zdarzyło), choć z przyczyn dla siebie samego dość zrozumiałych, wypadało pójść dnia następnego do dyra i przeprosić za wtopę. Ponieważ był nieuchwytny, miałem dużo czasu na kalkulowanie następstw. Pojazd po motywacyjnym - to pewniak i minimum. Może przywalić karę porządkową, ale to można olać. Gorzej - może urządzić scenę na radzie, że ten oto Aberfeldy, owca czarna, zmarnował wysiłek, zasabotował, przeszkodził i ogólnie katastrofę wszystkim sprokurował. Jeszcze gorzej - może oceną pracy mnie na amen załatwić. Każda opcja możliwa. Trudno, raz kozie śmierć, co się stało, to już nie odstanę, będzie co będzie. Stoicko pogodzony z losem wbijam w końcu do gabinetu i wygłaszam kulturalnie zwięzłe przeprosiny. Dyro patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem:
D: - A za co?
Mr A: - No za to i to.
D: - A co się z tym stało?
Mr A: - No że tego nie zrobiłem.
[z miną świeżo nasardynkowanego kota]
D: - Eee tam! To później pan zrobi, panie Aberku.
I zabraliśmy się za omawianie innych ważnych zadań na nadchodzącą przyszłość.
Widać to nie było nic ważnego.
OdpowiedzUsuńJak widać - zależnie od fazy dyra. :-)
UsuńMoże to te dobrze robione zastępstwa podniosły Twoje notowania i stąd takie łagodne potraktowanie. Czyli jednak pasek (wynagrodzenia) uratowany.
OdpowiedzUsuńKolega prowadzi zastępstwa równie sumiennie jak ja, więc to raczej nie dlatego. :-)
UsuńKolega nawinął się w niewłaściwym czasie.
OdpowiedzUsuń"Nie pchaj się, gdzie nie szukają cię!" - warto pamiętać. ;-)
Usuń